środa, 26 lutego 2014

Rozdział 41 - Oferta

On chwycił jej dłoń i splótł ich palce. Kąciki ust dziewczyny uniosły się. Chłopak uśmiechnął się ze zdenerwowaniem. Ich kawy leżały na uboczu, zupełnie ignorowane. To był pierwszy raz kiedy trzymali się za ręce.

Zostałam wyrwana z moich myśli gdy do moich uszu dotarł głośny huk. Moje ciało zatrzęsło się w odpowiedzi. Spojrzałam w górę i zobaczyłam sprawcę tego - Darrena. Położył coś na mój stolik. 

- Co jest z tobą nie tak? - powiedziałam ostro. 

- W końcu znalazłem. - powiedział, wskazując na obiekt który był przede mną.

Obok talerzyka z moją niedojedzoną sałatką leżała gruba książka. 'Loving The Chains That Bind - Stockholm Syndrome' tak brzmiał jej tytuł. Westchnęłam, ściskając grzbiet swojego nosa. 

- Nie mam syndromu sztokholmskiego. - wyjaśniłam.

Darren przyciągnął krzesło do stolika i usiadł na nim. Spojrzał na parę siedzącą naprzeciwko nas.

- Przestraszyłaś tych ludzi gapiąc się na nich tak jakbyś nigdy wcześniej nie widziała żadnej pary. Tak w ogóle to twoja przerwa na lunch się skończyła a ty nawet nie tknęłaś swojej sałatki. - powiedział. 

- Ja nie... gapiłam się na nich. - poczułam się zakłopotana bo naprawdę ich obserwowałam.

- Patrzyłaś na nich swoimi szeroko otwartymi oczami. To było straszne. - zadrżał.

Zaśmiałam się, nie mogąc się już dłużej powstrzymywać.

- A co to ma do tej książki?

Przybliżył się i powiedział niższym głosem.

- Myślę że może ty.... tęsknisz za kimś, za kim nie powinnaś tęsknić.

Uśmiech zniknął z mojej twarzy, poczułam pieczenie w klatce piersiowej. Minął tydzień odkąd ostatni raz widziałam Harry'ego. Obiecał że znajdzie jakiś sposób by mnie znaleźć, ale jego słowa chyba były dalekie od tego co chciał zrobić. Przez ostatnie kilka dni walczyłam z tymi wszystkimi myślami, ciężko było mi się uśmiechać. 

Wreszcie ja i moja rodzina żyliśmy w spokoju. Byliśmy wolni od zaniepokojeń i powinnam okazywać szczęście, lub coś podobnego do tego uczucia. Dlatego musiałam udawać. 

Oni nie wiedzieli że płakałam przed snem. Teraz miałam przy sobie więcej ludzi ale i tak czułam się jeszcze bardziej samotna. Nikt nie wiedział przez co naprawdę przechodziłam przez ostatnie miesiące, a nawet jeśli wiedzieliby to zaczęliby mnie oceniać i krytykować. Czułam że Harry był jedyną osobą która mnie rozumie, tylko on mógł sprawić że czułam się tak komfortowo. Bałam się że już nigdy go nie zobaczę.

Po tym wszystkim, straciłam z nim dziewictwo. To było jedną z tych rzeczy które robiły Baby Dolls, prawda? Gdy oddałam mu się czułam że to jest dobre, ale teraz zaczynam tego żałować. Bardzo prawdopodobne było że Harry zrobił to dlatego że ojciec mu kazał. Bolała mnie myśl że on kłamał gdy mówił że mnie kocha. A jego długa nieobecność tylko karmiła moje wątpliwości.

Moja wiara w niego zmniejszała się z każdym dniem ale wciąż strasznie za nim tęskniłam. Zaskoczyłam sama siebie gdy zaczęłam myśleć o powrocie do rezydencji. Jasne, to mogłoby być najgorsze wyjście, ale niemożliwe jest nagle przestać kogoś kochać. 

- Nie płacę ci za lenistwo! Podnieś swój tyłek! - Gretchen Grimm krzyczała z kantorka, jej ochrypły głos nie pasował do kobiety. Kawiarnia Peppercat należała do niej, więc wciąż zwracała uwagę na to kim była. Była o głowę wyższa ode mnie ale jej źle ułożone, czerwone włosy jeszcze bardziej ją podwyższały. 

Pracowałam w tej kawiarni od trzech dni i jak na razie wszystko szło dobrze. Darren bardzo mnie wspierał w tej pracy. To pomagało mi zapominać o Harry'm, ale nie mówię że to było bardzo skuteczne. Gretchen nie była taka niepokojąca gdyż przez większość czasu ignorowała mnie i Darrena. Tylko na nas krzyczała gdy zaczęliśmy sobie żartować lub robić coś zabawnego.

- Po prostu przejrzyj ją gdy będziesz miała szansę. - Darren wstał i wzruszył ramionami.

Wywróciłam oczami. byłam pewna że nie miałam żadnych zaburzeń psychicznych.

- Chodź, chcę nauczyć cię trochę sztuki latte art. - powiedział.

Ostatni raz spojrzałam na parę, która teraz siedziała bliżej siebie. Szeptali sobie coś nawzajem do ucha, przez co poczułam dziwne uczucie. To wyglądało tak jakby zgubili się w swoim własnym, małym świecie nie zwracając uwagi na to co dzieje się wokół nich. Zaczęłam sobie coś wyobrażać. Tym chłopakiem był Harry a tą dziewczyną byłam ja. On cicho szeptał coś do mojego ucha. Ja śmiałam się i....

- Thalia. - zostałam wyrwana z moich myśli a mój oddech ugrzązł w moim gardle. Darren znów do mnie podszedł.

- Przestraszysz ich. - zaśmiał się zanim chwycił moją dłoń. - Chodź. - zaciągnął mnie do kuchni.

Gretchen patrzyła na nas niemiłym wzrokiem, pewnie źle nam życzyła lub coś takiego.

Oparłam się o blat, podpierając dłonią swój policzek gdy Darren zabierał dwa kubki z szafki. Swoimi wskazującymi palcami zaciskał uszka ceramicznych kubeczków. Po chwili obrócił je i podrzucił do góry, sprawiając że spojrzałam na niego. Raźnie obrócił się dookoła zanim wyciągnął dłonie by je złapać. Wylądowały idealnie na jego dłoni. Po chwili odłożył je na ladę. Spojrzał na mnie, zadowolenie z siebie malowało się na jego twarzy. Czekał na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony. 

- Popisujesz się. - mruknęłam a po chwili zachichotałam.

- Nic na to nie poradzę. - wzruszył ramionami. 


________________________________________________________________________


*Harry*


Mocno przycisnąłem ołówek do papieru przez co jego rysik się złamał. Zaśmiałem się przez moją celową akcję, zmniejszając swoją frustrację. Alkohol robił dobrą robotę powstrzymując mnie od chęci rozwalenia wszystkiego co znajdowało się na tym cholernym stole. Moja wizja była lekko rozmazana ale mogłem przyznać że po raz kolejny zagubiłem się w tych oczach. W tych oczach. To było niemożliwe by dobrze je uchwycić.

- Harry, twój ojciec jest tutaj.

- Przestań krzyczeć! - powiedziałem do pani Briffen. Czasami strasznie jej nienawidziłem.

- Ale... ja nie krzyczę. - powiedziała zanim kolejna osoba weszła do pokoju.

- Synu. - podszedł bliżej, przez co lepiej go widziałem. Wow, on naprawdę musi schudnąć. Zacząłem myśleć o masywnej budowie ciała mojego ojca przez co miałem ochotę się zaśmiać.

- Damianie. - odparłem. 

- Trochę szacunku, mój synu. Trochę szacunku. - usłyszałem jego westchnięcie gdy stanął obok stołu. - Oh, co to? - podniósł mój rysunek. Zaczął się krzywić oglądając go.

- Nie twoja sprawa. - wstałem i wyrwałem obraz z jego dłoni. Moje ciało nie zniosło takiego szybkiego zachowania. Znów opadłem na krzesło. 

- Co ja ci zawsze mówiłem? Te rysunki to tylko strata czasu. Musisz myśleć o robieniu czego bardziej przydatnego. - mówił.

- Zrobię to jeśli oddasz mi moje klucze. - powiedziałem mu, kładąc stopy na stole. Przypadkowo uderzyłem butelkę po piwie przez co spadła na ziemię robiąc ogromy huk. 

- Dałem ci czas byś pomyślał nad swoim zachowaniem i o tym co straciłeś, ale zobacz jak wyglądasz. Jestem pewny że tego nie zrobiłeś. Więc nie dostaniesz swoich kluczy. - powiedział.

- Próbujesz mnie kontrolować. Ja mam 20 lat! I nie będę przepraszał tej suki. - warknąłem.

Na jego twarzy pojawiła się złość. 

- Kochasz tą kurwę? - znów podniósł obraz i potrząsnął nim w powietrzu.

- Jesteś większą kurwą niż ona. - nie wiem czy to co mówiłem miało sens ale byłem wściekły. - Jesteś złym, kompletnie....

- Wystarczy tego! - chwycił kartkę i zgniótł ją w swojej grubej dłoni. Złość wypełniła moje ciało. Wstałem i spojrzałem na niego. Fakt że byłem wyższy od niego sprawiał że miałem większą możliwość zrobienia tego na co miałem ochotę już od dawna. Moje dłonie zacisnęły się w pięści. Moja mama nigdy nie zostałaby prostytutką gdyby on nas nie zostawił. Nie umarłaby tak szybko.

Po chwili przypomniałem sobie że on ma moje klucze od samochodu. Musiałem zobaczyć Thalię a do tego potrzebowałem moich kluczy. Wziąłem głęboki oddech, starając się uspokoić.

Jego rysy złagodniały a na twarzy pojawiał się złośliwy uśmiech.

- Jakim mężczyzną się stałeś. - syknął. - Pamiętam jaki nieśmiały byłeś jako dziecko.... drżałeś za każdym razem gdy krzyczałem, chowałeś się za swoją matką w pierwszy dzień szkoły. Zrobiłem dobrą robotę. Spójrz teraz na siebie. - odsunął się by na mnie spojrzeć.

- Oddaj mi klucze. - powiedziałem szorstko.

Pomasował zmarszczki na swoim czole zanim ponownie na mnie spojrzał.

- Pozwól mi zaproponować ci ofertę. Dostaniesz swoje kluczę i nawet dostaniesz kierowcę jeśli weźmiesz udział w wydarzeniu roku z Kaylee Anne. 

- Pierdolę to.

- To tylko krótka inscenizacja. Będzie tam wiele moich znajomych. Będzie fajnie. - zarechotał na swój pomysł.

- Co mówiłeś, synu?


__________________________________________________________________________
___________________________________________________________________

Hej :)
Pewnie już wiecie że teraz rozdziały będę dodawać w środy i soboty.
A jeśli nie wiedzieliście, to teraz wiecie :D

Mam nadzieję że nie ma żadnych błędów, a jeśli są to przepraszam :)

Tak w ogóle to dziwi mnie fakt że informuję ponad 100 osób a wciąż pod rozdziałem jest 20-30 komentarzy.
Kochani, rozumiem że nie zawsze chce się komentować ale wystarczyłoby chociaż zwykłe: 'czytam'

To wasze komentarze mnie motywują :)

Jeśli macie jakieś pytania: http://ask.fm/soirishlove

xx

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 40- Kłamstwa

Powietrze w korytarzu zmieniło się, atmosfera nagle utraciła nieznaczne ciepło.
Zrozumiałam że była już północ gdy zwróciłam uwagę na to jak opustoszałe było to miejsce teraz.


Okłamałam Darrena, powiedziałam mu, że między mną,a Harrym nic nie ma.
Moim najgłębszym marzeniem w tym momencie było żeby Harry teraz także kłamał.
Jednak jego ton spowodował,że zakładałam inaczej.


Podeszłam bliżej,ale on stał zbyt daleko, aby zdawać sobie sprawę o mojej obecności.
Chciałam żeby kontynuował rozmowę, rozmowę, którą prowadził myśląc,że nie ma mnie w pobliżu.


-Tak, wiem stary.
Ciemny dym papierosowy, rozwiał się kiedy mówił, zwracając uwagę większej liczby zebranego,szpitalnego personelu, przyglądającemu się mu z frustracją.
-Mój ojciec zamierza zostawić to gówno,ale hej, ta suka nareszcie odeszła.Żałuj,że nie wdziałeś jej miny, kiedy zdjąłem jej pierścionek z palca. Bezcenne.


Moje kolana uginały się pode mną, każde jego słowo wywierało na mnie silne wrażenie.
Kaylee nie była sympatyczną osobą, może była nawet daleko jej było do tego słowa,ale sposób w jaki Harry mówił o niej był straszny.
Przyglądanie się tej stronie Harry'ego powodowało,że moje zaufanie do niego zwiędło.
Moje poczucie bezpieczeństwa ulatniało się w równym tempie.


-Co?Boże, możemy już zostawić ten temat? Jest Baby Doll, to tyle.
Jego cichy śmiech złamał mi serce.


Nagle nawet oddychanie stało się bolesne.
Wciąż rozpaczliwie trzymałam się nadziei,że kłamał.
Jeśli tak, miał spory talent.
Był w tym lepszy ode mnie, głos nie zadrżał mu ani razu.
Tak naprawdę najbardziej przeszkadzało mi to,że nazwał mnie Baby Doll.
Z tymi słowami zniknęła jego obietnica,że nigdy mnie nie zrani.
Wiedział jak bardzo nie lubię kiedy ludzie nazywają mnie w ten sposób.
Możliwe,że użył tego, aby mieć przewagę, aby wyczyścić jego imię, żeby pozbyć się wszelkich podejrzeń, które zagrażały jego reputacji


- Zrobię sobie przerwę od dziewczyn. Za dużo 'dram'. Myślę,że kluby się za mną tęskniły, już niedługo zawitam tam ponownie.
Papieros ,który znacznie się skrócił spadł na ziemię, zanim znalazł się pod jego butem.
Ten gest przypomniał mi o Allison. Allison.


Wzdrygnęłąm  się na wspomnienie jej historii o Harrym.
Bardzo jasne było to,że priorytetem Harry'ego było utrzymanie jego postawy społecznej nienaruszonej.
Zastanawiałam się co spowodowało iż sądziłam,że to się zmieni.
Co spowodowało iż sądziłam,że poddał mi się.
Brzuch rozbolał mnie na wspomnienie o tym,że oddałam mu się.


-Do zobaczenia.
Nareszcie odsunął telefon od ucha.
Rozłączył się, nadal przesuwając palcem po ekranie.
Stanęłam naprzeciwko niego, niepewna co mam robić czy myśleć.
Bolało mnie serce i chciałam żeby mnie pocieszył tak smutno, jak to brzmiało.


Kiedy jego oczy przeniosły się na mnie, na jego twarzy pojawił się grymas,ale zaraz zniknął,a na jego miejscu pojawił się luz.
Schował komórkę do kieszeni spodni, jego nerwowe spojrzenie zmieszało mnie.


-Lia - odchrząknął.- jak długo tu stoisz?


-Naprawdę miałeś na myśli wszystko co powiedziałeś?
Byłam zakłopotana przez mój własny głos, drżał bardziej niż tego chciałam.


-Nie, nie. Nie powinnaś tego słyszeć...
Jego głos złagodniał, kiedy przysunął się do mnie, jego dłonie próbowały dotknąć mnie.
Oczy zamgliły mi się,a moje usta zacisnęły się.
Nie chciałam żeby miał na mnie wpływał.


-Nie wiem już w co wierzyć.
Powiedziałam cicho, zdejmując jego dłonie ze swojej twarzy.

-Chodź, porozmawiamy w samochodzie...

-Nie, nie idę z tobą Harry. 
Przerwałam mu.

Zmartwienie pojawiło się na jego twarzy, czułam jak oplata palcami moje ramiona.
-Lia, nie bądź taka, chodź do samochodu, już późno.


-Nie, ja...ja muszę pomyśleć.
Odetchnęłam głęboko. Ostatnią rzeczą jakiej chciałam było odejście od Harry'ego, ale w głowie miałam mętlik i musiałam to sobie poukładać. Byłam psychicznie wyczerpana i nie miałam zamiaru rozmawiać z nim na zewnątrz, nie miałam ochoty w ogóle z nim rozmawiać, jego słowa mogłyby tylko jeszcze bardziej uszkodzić moją psychikę.


-Dobrze, już oboje pomyśleliśmy.Wyjaśnię Ci wszystko. Chodźmy do auta.
Jego palce wykręciły się wokół mnie.


-Nie pójdę z tobą Harry.
Szarpnęłam ramionami, próbując zrzucić jego dłonie ze mnie.Oczywiście nie dało to efektu, więc oparłam ręce na jego klatce piersiowej, tworząc przestrzeń między nami.Zaczęłam dyszeć, kiedy znów przyciągnął mnie do siebie. Jego siła obezwładniła mnie, dając mi do zrozumienia,że należę do niego.


-Lia przestań.
Wyszeptał w moje włosy, podczas kiedy ja nadal próbowałam się wyrwać.
Jego ramiona przyduszały mnie, trzymając mnie za gardło. 
Był gwałtowny i to mi się nie podobało.
Moje ręce wciąż napierały na jego tors, próbując odciągnąć jego ramiona,ale naciskałam na niego, był silniejszy i wciąż zaciskał swoje ramiona wokół mnie..
-Przestań, przestań i pomyśl.Nie sądzisz, że to dobry pomysł, żeby mój ojciec się o nas dowiedział? żeby Richard się o nas dowiedział?
Wybełkotał.


-Odsuń się od tej młodej damy! 
Niski mężczyzna z ochrony dmuchnął w gwizdek.

-Słucham? Nie, nic złego się tu nie dzieje.
Harry dość nerwowo zareagował na uwagę ochroniarza. Jego uścisk powoli zelżał. Był to dla mnie sygnał,żę mam się odsunąć,ale Harry chwycił mój łokieć, więc nie mogłam nawet drgnąć.
-Jest trochę niesforna...-Wysyczał przez zęby i pochylił się aby wysłać mi piorunujące spojrzenie.


-Wygląda to tak jakbyś TY był trudnym przypadkiem. Odejdź od dziewczyny.
Mężczyzna w ciągu sekundy trzymał w dłoni pałkę, gotów jej użyć.


Harry wybuchnął śmiechem, powaga sytuacji spadła na niego jako nic więcej niż dobry żart.
-Thalia powiedz temu małemu mężczyźnie,że nic złego się nie dzieje.


Mój oddech drżał, zauważyłam,że szpitalny personel stłoczył się za szklanymi drzwiami, ciekawie przypatrując się scence.
Miałam nadzieję,że Darren i Jakey opuścili już budynek. 


-Wszystko w porządku proszę pana.- zapewniłam ochroniarza, zanim odwróciłam się do Harry'ego - Zostaje tutaj z mamą na noc.


Jego brwi złączyły się, kiedy zmarszczył czoło i delikatnie puścił mój łokieć.
-Dlaczego to robisz?- zapytał cicho, gdy strażnik znów zaczął się na nas gapić.


-Ja...ja przyjadę rano zabrać swoje rzeczy. Wyjaśnisz to później.
Nie wiedziałam co jeszcze powiedzieć, moje myśli plątały mi się w głowie.
Wszystko czego teraz chciałam to położyć głowę na miękkich poduszkach i głęboko zasnąć.
Wiedziałam,że nie jest to możliwe dopóki Harry tam był.


Chłopak ponuro pokiwał głową. Ochroniarz cały czas obserwował Harry'ego gdy odwracałam się i ruszałam korytarzem w stronę szklanych drzwi. Moje oczy płonęły z wyczerpania. Zadowoliło mnie to,że ludzie rozstąpili się kiedy przechodziłam.


-Kocham Cię.
Usłyszałam za sobą, zanim położyłam rękę na klamce od drzwi.
Poczułam ucisk w brzuchu. 
Ja też go kochałam. 
Może nawet za bardzo.

______________________________________________________________________________


Słońce przeświecało przez zasłony sali, kiedy się obudziłam.
Uśmiechnęłam się, wiedząc,że pierwszy raz od wielu tygodni budze się przy mamie.
-Zobacz kto wstał.- jej głos rozbrzmiał mi  w uszach.
Nie mogłam uwierzyć,że to już koniec tego wszystkiego.
To było jak marzenie.


-Jak się czujesz mamo?
Zapytałam ziewając i rozciągając się.
Spałam na kanapie przy jej łóżku, więc spałam zaskakująco komfortowo.


-Nigdy nie było lepiej.- odpowiedziała z uśmiechem. Usiadła na łóżku, przesuwając dużą poduszkę, podpierającą ją i położyła dłoń na moim ramieniu.
-Thalia...wiesz jak szczęśliwa jestem znów mając Cię przy sobie? Przepraszam cie za to wszystko, to moja wi-


-Proszę mamo, przestań. Nie rozmawiajmy o tym. Już po wszystkim,a my jesteśmy bezpieczne.
Nie miałam zamiaru rozpamiętywać mojej 'kariery' Baby Doll.
Przynajmniej nie teraz.


Dziękowałam Bogu za szybką poprawę. 
Zobaczenie jej w tym stanie, dawało mi dużą ulgę.
Spędziłyśmy cały ranek na rozprawianiu, gdzie się przeniesiemy, o mojej pracy i o wszystkim.
Wiele razy lekarze wchodzili, aby sprawdzić co u mamy.
Zostałyśmy poinformowane o tym,że mama powinna wyjść w ciągu tygodnia.


Prawda, były to dobre wieści,ale ja natychmiastowo zostałam zbombardowana myślami o Harrym i o tym co usłyszałam zeszłej nocy.
W fakcie ona nie wiedziała co się między nami wydarzyło,ale to wywiercało we mnie pustą dziurę.
Wiedziała tylko o rzeczach, które przekazał jej Darren, to,że Harry nie zmuszał mnie do spania z nim i to,że jestem tą samą Thalią, w żadnym wypadku nie wiedziała,że straciłam dziewictwo z Harrym w brudnym motelu kilka nocy temu.
Kłamstwa, kłamstwa, kłamstwa.


Nie słuchałam kiedy moja mama mówiła.
'Jest Baby Doll to tyle'
Słowa Harry'ego wyryły się w  mojej pamięci, podszeptując, że moje łzy już dawno powinny wypłynąć,a ja podtrzymywałam je.
Moja mama wypowiedziała głośniej swoje pytanie,a ja powiedziałam jej,że jestem tym wszystkim przytłoczona i moje emocje są niestabilne.
Kupiła to.


Darren podrzucił Jakey'a do szpitala, zanim pojechał do pracy na popołudnie.
Wtedy spędziłam miły czas z moją mamą, chociaż nie byłam obecna przez pewien czas.
Po dużym lunchu w kawiarence, wreszcie zdecydowałam się wezwać taksówkę i pojechać po swoje rzeczy.

________________________________________________________________________________________________________________________________________________________

-Nie odezwał się do mnie ani słowem.- powiedziała pani Briffen - Kompletnie mnie zignorował, kiedy spytałam czy chciałby coś zjeść. Przestraszył mnie kiedy spytałam gdzie ty jesteś. Kopnął ten stolik i poszedł do swojego pokoju.


-Nie wiem pani Briffen. Dziwnie się wczoraj zachowywał. Krzyczał na ludzi i mówił potworne rzeczy do swojego przyjaciela przez telefon.- westchnęłam głęboko. -Dlatego zdecydowałam,że zostanę w szpitalu.


-To nie będzie to samo miejsce bez ciebie.- zauważyła- Ale będę szczęśliwa, dla ciebie. 


-Będę za panią tęsknić pani Briffen. Co słychać, tak przy okazji?


-Przy okazji Kaylee wrzeszczała,że wszystko naprawi.- jej policzki rozdęły się,kiedy się uśmiechnęła.- A teraz wybacz, zostawię Cię na chwile, pójdę spakować twoje rzeczy.


Skinęłam głową i weszłam po schodach.
Byłam rozczarowana, kiedy pani Briffen powiedziała mi,że Harry jeszcze śpi.
Była druga po południu.
Jeśli sobie ze mnie nie żartował, mógł czekać na mnie.
To nie był skończony biznes.
Musieliśmy porozmawiać o kilku rzeczach.
Pewien głos zaatakował moją podświadomość i poinformował mnie,że to buduje naszą relacje niepraktyczną i nierealną.
To kąsało, ponieważ była w tym prawda.


Może to jest to. Może wszystko już jest skończone.


Wyczyściłam całą szafę w pokoju, w którym przebywałam, składając wszystkie ubrania i wkładając je do torby.
Poczułam ciepło na moich policzkach, kiedy zauważyłam czarną mini-sukienkę,którą kupił Harry.
Wszystkie wspomnienia wróciły.
Odwiesiłam ją do szafy i kontynuowałam pakowanie.


Podskoczyłam, kiedy drzwi zaskrzypiały. Obróciłam głowę i zobaczyłam Harry'ego. Co mu zajęło tyle czasu?


Odwróciłam się do niego plecami i kontynuowałam pakowanie, nie zwracając uwagi na jego obecność.
Nie trwało to długo, ponieważ moje włosy spadły na jedną stronę, na moje prawe ramie.
Potem poczułam coś zimnego na mojej skórze, lśniące wzdłuż skraju mojego pola widzenia.


-Proszę zabierz go.- wyszeptał w łuku pomiędzy moją szyją,a ramieniem.


-Harry...nie wiem co powiedzieć.- wyszeptałam.


Poczułam znajomy zapach, zanim poczułam miękkie usta na mojej skórze.
Zadrżałam z emocji.


-Zawstydzasz mnie.- powiedziałam cicho.

-Nie.- jego ciepło dotknęło mojej wilgotnej skóry. - Wszystko co wtedy powiedziałem, nie miałem tego na myśli. To zwarta społeczność i jeśli coś powiesz, rozprzestrzenia się to jak ogień. Mój ojciec pił kiedy skończyłem sprawę z Kaylee, nie chce żebyś czuła się zraniona.- odwrócił mnie tak, abym stała twarzą do niego.

-Kaylee nie powiedziała mu o nas?


-Jasne, powiedziała,ale powiedziałem mu to...ja...uh.-urwał.


-Użyłeś mnie aby się jej pozbyć.- przypomniałam mu.


-Przepraszam, nie myślałem o niczym innym.


-Ale to w jaki sposób mówiłeś te wszystkie rzeczy....


-Wiem, brzmiałem jak totalny dupek,ale chciałem być przekonujący.- położył dłoń na moim karku, pieszcząc skórę.- Idę do tej pracy.


Nasza przyszłość była bardzo niepewna,ale nie mogłam zostawić Harry'ego. Taksówkarz zatrąbił i wtedy uświadomiłam sobie,że muszę iść.
-JAK? Jak będziemy się ze sobą kontaktować? Przenoszę się do nowego miejsca, tam gdzie mieszka Darren, będzie 'psem obronnym' 


-Czemu tu zostaje? Strasznie się przyczepił.- wykrzywił usta, pokazując swoją irytację.

-Nie za bardzo Cię lubi.-mały uśmieszek wkradł się na moją twarz.


Harry przyciągnął mnie do siebie.Jego usta powoli wylądowały na moich. Teraz był dżentelmenem, co kontrastowało z jego wczorajszym zachowaniu w szpitalu. Nie pozwoliłabym go zranić, na sto procent. Oderwał się ode mnie, żeby na mnie spojrzeć.
-Daj mi trochę czasu na poukładanie spraw z moim tatą.Znajdę cię.Obiecuję.- przerwał mu ogłuszający dźwięk klaksonu.



Przyłapałam się na tym,że jednak trochę byłam związana z tym miejscem i bałam się je opuszczać. 
Będę daleko od Harry'ego, nie wiedziałam nawet na jak długo. 
Przyzwyczaiłam się,że mam go u boku.
Wszystko teraz wyglądało strasznie. 


__________________________________________________________________
______________________________________________________________

Hej :)
No i jest kolejny rozdział

Na początku chciałabym podziękować kochanej @hellomarvel za to że przetłumaczyła ten rozdział.
Gdyby nie ona pewnie bym go nawet nie dodała, bo nie dość że mam dużo nauki to jeszcze jestem chora.

Podoba się Wam rozdział?

Proszę komentujcie, to dla mnie wiele znaczy :)

jeśli macie jakieś pytania: http://ask.fm/soirishlove

xx

środa, 19 lutego 2014

Rozdział 39 - 48 godzin

(przeczytajcie notkę pod rozdziałem)


'Wymyślę coś'


Wciąż słyszałam w głowie głos Harry'ego. To co mi powiedział. Moja pewność siebie zbladła przez jego słowa. Potrzebowałam czegoś lepszego niż to. Wszystko między nami zmieni się drastycznie już za 48 godzin. To wszystko działo się za szybko. Byłam przerażona. Nawet małe rzeczy zaczynały mnie przerażać.


Po naszej wspólnej nocy zaczęłam dostrzegać jak bardzo chcę być blisko Harry'ego, jak bardzo go kocham. Nie myślałam o tych wszystkich konsekwencjach.

Zbliżaliśmy się do szpitala, do mojej mamy. Moje dłonie zaczęły drżeć. Zadzwoniłam do Darrena i powiedziałam mu że przyjadę. Chociaż nie byłam pewna czy chcę się z nimi zobaczyć, a już zwłaszcza z moją mamą. Dlaczego tak się denerwowałam spotkaniem z nią? Przecież jest moją matką. Jest jedyną osobą przy której czuję się tak komfortowo. Ale teraz ja byłam inną osobą, a przynajmniej tak mi się wydawało. Czułam jakbym stała się jedną z tych których tak bardzo nienawidziła.

Dobrowolnie straciłam dziewictwo. Przeze mnie zostały zerwany zaręczyny. A to wszystko w zaledwie 48 godzin.

Moja mama nie może się o tym dowiedzieć. Nie chcę złamać jej biednego serca. Wolę żeby cała wina zjadała mnie od środka.

Poczułam coś ciepłego na moim udzie. Spojrzałam na Harry'ego.

- Znowu myślisz?

Przytaknęłam. Zacisnął swoje palce wokół mojego uda. Wszystko byłoby o wiele łatwiejsze gdybym nigdy go nie poznała.

- Musisz pozwolić odpocząć swojemu umysłowi. - powiedział.

- Wiem, jestem po prostu.... nerwowa. - odpowiedziałam. Jego oczy wróciły na drogę, lecz wciąż starał się trzymać swoją dłoń na mnie.

- Ona jest twoją mamą. - zaśmiał się. Niezręczne przesunęłam się pod jego uściskiem. Zauważył to i spojrzał na mnie, tym razem bez uśmiechu. Zadrżałam gdy jego ręka przeniosła się trochę wyżej. Nie teraz.


- Dlaczego nie nosisz już sukienek? - zapytał. Wiedziałam że chciał mnie uspokoić, ale poczułam że moje policzki robią się czerwone przez jego słowa. Nie chciałam myśleć o tym jak dziwna byłaby ta sytuacja gdybym zamiast jeansów miała teraz na sobie sukienkę.


- Te staroświeckie? Mówiłeś że wyglądają śmiesznie. - odpowiedziałam. Poczułam że jego dłoń znów zjechała w dół mojego uda. Drżące skomlenie opuściło moje usta a zakłopotanie jeszcze bardziej wzrosło.

Harry uśmiechnął się przez moją reakcję. Na jego twarzy pojawiło się rozbawienie, ale wciąż patrzył na drogę. Był taki przystojny kiedy się uśmiechał, naprawdę lubiłam jego dołeczki. Nie, nie. To nie czas.

- Może mógłbym sprawić ci coś dobrego... ale nieco krótszego. - wzruszył ramionami a po chwili zaczął ruszać swoją dłonią, delikatnie dotykając moje intymne miejsce. Zaczęłam przegryzać dolną wargę po to by żadne dźwięki nie wydobyły się z moich ust. Boże, to jest złe. Czułam się winna przez to że korzystałam z tego.

- Jest dobrze, Lia... wszystko będzie dobrze. - zapewniał mnie. Jak to możliwe że zawsze i wszędzie sprawiał że tak się czułam? Nigdy nie czułam takich dreszczów emocji dopóki go nie poznałam. To jak na mnie wpływał zdecydowanie się pogłębiło po naszej ostatniej nocy.

Harry zabrał swoją dłoń. Poczułam palące uczucie w moim przełyku. Otworzyłam oczy. Zauważyłam że Volksvagen stał już na szpitalnym parkingu.

- Dokończymy później. - Harry wyszczerzył się w uśmiechu gdy odpinał pasy. Pochylił się by pocałować mnie w policzek a po chwili wysiadł z auta.

Zrobiłam to samo. Poczułam guzek w moim gardle gdy spojrzałam na stary budynek. Nigdy nie czułam się taka niespokojna. To będzie dziwne spotkać się z mamą po tym co stało się w aucie.

- Thalia, co ty robisz? - Harry stał już w drzwiach. - Chodź. - chciałabym pożyczyć trochę tego jego spokoju i pewności siebie.

Podeszłam do niego. Harry wyciągnął swoją dłoń w moim kierunku.

- Harry, myślisz że to dobry pomysł? - zapytałam z nutką sarkazmu.

- Nie. Ale wyglądasz na zestresowaną więc...

Uśmiechnęłam się.

- Jest okay.

Gdy weszliśmy, wszyscy odwrócili głowy w nasza stronę. Ludzie patrzyli na Harry'ego, ciekawie badając jego całokształt. To pewnie dlatego że miał na sobie drogo wyglądające ubrania i przez to że przyjechaliśmy Volksvagenem. Osoby takie jak Harry rzadko bywały w takich szpitalach.

Ale Harry nie zwracał uwagi na tych wszystkich ludzi, stał wyprostowany i trzymał podbródek w górze, nawet schody mu w tym nie przeszkadzały. Był prawdopodobnie stworzony do tego.


__________________________________________________________________________


- Georgia Faye. - powtórzyłam po to by recepcjonistka mogła mnie usłyszeć. Głośne rozmowy i krzyki płaczących dzieci wypełniały całe pomieszczenie.

- Dobrze... a jak ty się nazywasz? - zapytała starsza recepcjonistka.

- Thalia Faye. - odpowiedziałam.

- Co? - przyłożyła dłoń do swojego ucha i przystawiła je bliżej.

- Thalia Faye. - powiedziałam głośniej.

- Możesz powtórzyć? 

- Kurwa mać, ona nazywa się Thalia Faye! - Harry wtrącił głośno.

- Oh, widzę. - kobieta zbladła, po chwili opuściła wzrok patrząc na książkę.

- Harry... - obróciłam się do niego.

- Co? Cały szpital mógł cię słyszeć. - bronił się. Wiedziałam że zachowywał się tak przez to że był zmęczony. Worki pojawiły się pod jego oczami. - Poczekam za tobą na zewnątrz. - wyciągnął papierosa i wyszedł przez drzwi.

- Przeniesiono ją z oddziału ratunkowego. Idź tam. - wskazała na korytarz. - Ona jest w klinicznej jednostce badawczej - 19.

_________________________________________________________________________

Moje nerwy zaczęły drżeć gdy mój mały braciszek otworzył drzwi. Zmęczone oczy Jakey'a sprawiły że podbiegłam do niego i przytuliłam go.

- Mówiłem ci! Mówiłem że przyjdzie! - mówił podekscytowany.

- Udało ci się. - usłyszałam głos Darrena za sobą. Właśnie wszedł do środka. Nie widziałam go na zewnątrz. 

- Tak, to nie było łatwe. - lekko się zaśmiałam przypominając sobie o wczorajszych wydarzeniach.

Darren podszedł do mnie i przytulił mnie. Znów poczułam się jak stara Thalia, wszystko było takie znajome. Moje serce zaczęło mocno bić gdy zobaczyłam moją mamę w szpitalnym łóżku.

Odsunęłam się od Darrena. Jakey zaprowadził mnie do środka pokoju. Poczułam ostry zapach środków dezynfekujących.

- Mamo? - powiedziałam, starałam się być na tyle ostrożna by jej nie wystraszyć.

- Przeniesiono ją z oddziału ratunkowego dziś rano. - Darren poinformował mnie, stając obok mnie. - Czuje się trochę lepiej.

Uśmiechnęłam się przez dobre wiadomości.

- Wiesz kiedy będzie mogła stąd wyjść?

- Myślę że zostanie tu jeszcze przez tydzień. - powiedział przeczesując dłonią swoje najeżone, blond włosy.

- Jak to zrobiłaś że tu jesteś?

- Thalia? - usłyszałam słaby głos mojej mamy, skierowałam na nią swoją uwagę. Moje palce chwyciły poręcz łóżka, gdy patrzyłam na nią. Igły przebijały jej bladą skórę, pod bandażem, którym była owinięta. Na jej całym ciele pojawiły się żyły. Obok łóżka pikała maszyna, ukazująca jej tętno.

- Mamo, jestem tu. - powiedziałam drżącym głosem. Lekko podniosła swoją dłoń a ja ją chwyciłam. - Jak się czujesz?

- Teraz już lepiej. - wymruczała i uśmiechnęła się. To odpędziło moje zmartwienia.

- Wracam do domu, mamo. - powiedziałam.

- Wiem. Darren mi powiedział. - mówiła. - Przepraszam, Lia. - łzy pojawiły się w jej szarych oczach.

- Mamo, przestań. Wszystko jest dobrze. Tylko to się liczy. - uśmiechnęłam się do niej.

- Ja... zrobię to dla ciebie. - jej głos ucichł, a powieki zamknęły się.

- Mamo? - mój niepokój wzrósł.

- Nie martw się. Jest śpiąca bo dostaje leki. - powiedział Darren, obejmując moje ramiona. - Tak w ogóle co zrobiłaś że tu jesteś? Wyglądasz na wykończoną.

Zacisnęłam usta i obróciłam się do niego.

- Nie wiem od czego zacząć.

- Gdzie ten skurwysyn? - skrzyżował swoje ramiona na klatce piersiowej.

- Darren. - powiedziałam ostrzegająco.

- Przeraża mnie to że nigdy nie powiedziałaś na niego żadnego złego słowa. - lekko potrząsnął głową. - Czy on cię tu przywiózł?

- Nie. wzięłam taksówkę. - skłamałam. Nigdy nie zrozumiałby tego co wydarzyło się między mną a Harry'm.

- Spałaś z nim? - moje ciało napięło się przez jego pytanie.

Spojrzałam przez ramię Darrena, upewniając się że Jakey nie słucha naszej rozmowy. Na moje szczęście, spał na kanapie.

- Więc? - Darren wciąż w to brnął.

- Co? Nie. - znów skłamałam. Darren był moim przyjacielem ale wiedziałam jak mógłby zareagować na prawdę.

Wziął głęboki oddech.

- Przepraszam, Lia. Po prostu martwię się o ciebie, wiesz.

- Nie musisz. - zapewniłam go.- Tak w ogóle to musimy znaleźć nowe mieszkanie. - zmieniłam temat.

- Wiem. Zaplanowałem to. Jest mieszkanie, kilka bloków od twojego domu. Cena jest niska ale mieszkanie jest naprawdę przyzwoite. Jest tam gdzie ja byłem. Pokoje będą gotowe za dwa dni. - spojrzał na zegarek. - Za jeden dzień, od teraz. Jakey jest podekscytowany. Odłożyłem też trochę pieniędzy. Mogę pomóc zapłacić czynsz.

- Dziękuję. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. - uścisnęłam go. - Muszę mieć jakąś pracę. - westchnęłam, odsuwając się od niego.

- Opłaca się pracować w kawiarni, tam gdzie ja. Jeśli będziesz chciała, mogę pomóc ci zdobyć tam pracę. - Czy jest coś w czym mógłby mi nie pomagać?

- Brzmi świetnie. - uśmiechnęłam się. Po chwili przypomniałam sobie o szkole, o tym że nigdy jej nie skończę. To było okropne.

- Jakey zostanie ze mną na noc. Co z tobą? - zapytał.

- Musze spakować swoje rzeczy. Wrócę rano. - powiedziałam.

- Zostaniesz tam na noc? - usłyszałam wstręt w jego głosie.

- Nie zabrałam niczego ze sobą. A jest późno. Jedna noc niczego nie zmieni. Harry'ego nawet nie ma w domu. - skłamałam, kolejny raz.

Darren odpowiedział powolnym przytaknięciem.

- Po prostu bądź ostrożna.


__________________________________________________________________________


Zobaczyłam Harry'ego za drzwiami. Opierał się o ścianę. Jedną ręką trzymał telefon przy swoim uchu, a drugą papierosa. Czułam się okropnie okłamując Darrena. Miałam nadzieję że nie natknął się na Harry'ego. Miał razem że Jakey'em pojechać do domu taksówką . Powinnam wejść tam razem z nimi.

Przestałam o tym myśleć kiedy zaczęłam zbliżać się do Harry'ego. Zadrżałam, gdy zobaczyłam że kręci się obok niego młoda kobieta w stroju pielęgniarki. Machała do niego ręką. Harry spojrzała na nią, oczekując na to co chciała powiedzieć.

- Przepraszam pana, ale nie można tu palić. - powiedziała.

- Palę na zewnątrz. To nie przestępstwo. I właśnie mam telefon. - obrócił się by kontynuować swoją rozmowę.

- Przepraszam ale musi pan to wyrzucić. - powtórzyła.

- Powiedziałem że rozmawiam przez telefon, możesz się zamknąć? - powiedział zanim wsunął swojego papierosa do ust. Pielęgniarka była zszokowana jego zachowaniem. Potrząsała głową gdy odchodziła.

Harry był dziś trochę agresywny. Najpierw Kaylee, potem recepcjonistka, teraz pielęgniarka. Byłam teraz bardziej sceptyczna. Czy on zawsze był taki do innych? Nigdy nie opuszczałam rezydencji więc nie widziałam jak zachowuje się wobec innych ludzi. Widząc go w tym stanie przypomniałam sobie o Allison. Nazwała go dupkiem.

Zatrzymałam się gdy usłyszałam jak mówi słowa które mnie zszokowały.

- Ona jest niczym, stary. Chcę tylko pozbyć się Kaylee.


__________________________________________________________________________
______________________________________________________________________

Hej miśki :)
No i udało mi się dodać rozdział
a to za sprawą mojego kochanego planu lekcji, bo w środy mam tylko 4 lekcje :)
Podoba wam się rozdział?

jeśli macie jakieś pytania: http://ask.fm/soirishlove

A teraz moje pytanie do was:

Jest tu ktoś kto mógłby pomóc mi przetłumaczyć kolejny rozdział?

Zrobiłabym to sama, ale mam ogromnie dużo nauki, i tak samo będzie w przyszłym tygodniu, więc nie wiem w jakie dni będą pojawiać się rozdziały. O wszystkim będę informować was na asku i na tt pod hashtagiem: #BabyDollPL
Wiem że kilka osób oferowało mi pomóc, ale zapomniałam waszych nazw na tt.

Więc jeśli jest tu ktoś taki, proszę o kontakt na tt: @soirishlove, lub na asku: http://ask.fm/soirishlove

xx




poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 38 - Panika

(przeczytajcie notkę pod rozdziałem :) )

Zamknęłam drzwi swojego pokoju i próbowałam zapomnieć o tym że Kaylee mnie widziała. A może ona mnie nawet nie widziała. Byłam daleko i nie byłam pewna czy mnie zauważyła. Jeśli tak to pewnie zaraz zrobi jakąś scenę lub coś takiego. Mając taką nadzieję, rozebrałam się i poszłam wziąć prysznic.

Ciepła woda spływała po moim ciele. Ogarnął mnie spokój. To było wszystko czego potrzebowałam. Postanowiłam że dziś spędzę tu więcej czasu niż zwykle. To powinno zabić czas. Miałam nadzieję że gdy wyjdę, impreza będzie już skończona.

Jęknęłam gdy zobaczyłam czerwoną ciecz spływającą po mojej nodze. Spojrzałam na ranę na moim kolanie, mając nadzieję że to ona była tego przyczyną. Ale była już sucha, nie wypływała z niej krew. A ten czas w miesiącu właśnie minął. Co to było? Przestraszyłam się i nie mogłam się ruszyć gdy przypomniałam sobie o wydarzeniach z ostatniej nocy. Czy Harry był tego przyczyną?

Ból który mi zadał wciąż był, mimo że nie był już taki silny. Nie miałam żadnego pojęcia o seksie ale wiedziałam że to nie było normalne. Może coś się we mnie uszkodziło. Próbowałam zignorować to, kontynuując prysznic, ale mój niepokój wciąż rósł. Jeśli to będzie poważniejsze, będę musiała powiedzieć o tym Harry'emu.

Minęło wiele minut zanim wyszłam spod prysznica. Zmarszczyłam brwi z powodu braku ciepła opadającego na moje ciało. Zaczęło robić mi się zimno. Owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do suszarki.

Gdy wróciłam do pokoju, rozczarowałam się, bo na dole wciąż grała muzyka. Moja cierpliwość powoli się wyczerpywała. Naprawdę musiałam zobaczyć moja mamę i byłam zła przez to że tyle razy coś mi stawało na drodze. Wiem że Harry nie był w nastroju, ale dlaczego nie zakończył imprezy?

Przełknęłam ślinę gdy pomyślałam o Kaylee. Co jeśli jakoś sprawiła że zmienił zdanie gdy ja byłam tutaj?

Nie, widziałam jak Harry z nią skończył. Był stanowczy. Ufałam mu.

Założyłam na siebie granatowy sweter i czarne jeansy. Zanim zdążyłam związać włosy usłyszałam głośne dźwięki wydobywające się zza drzwi mojego pokoju. Podeszłam i przystawiłam do nich ucho.

- Przepraszam, boję się, nie mogę tego zrobić. - to było przytłumione ale brzmiało jak głos pani Briffen.

- Wiem, że masz stare uszy ale teraz mnie posłuchaj bo mówię to ostatni raz. Powiesz jej by się wynosiła albo przysięgam że zrobię coś co źle odbije się na twojej karierze. - To była Kaylee - Rozumiesz to, jędzo?

- Nie mogę tego zrobić bo jej tu nie ma. - mówiła pani Briffen. - Mówiłam ci to. Nie wiem co ty zobaczyłaś.

Usłyszałam pukanie do drzwi przez co moje serce podskoczyło. Instynktownie otworzyłam drzwi i zobaczyłam Kaylee. Pani Briffen siedziała na podłodze, trzymając dłonie na swoim czole. Kaylee musiała ją uderzyć czy coś takiego.

Podbiegłam do pani Briffen by pomóc jej wstać a Kaylee gapiła się na mnie.

- Więc mój wzrok mnie nie mylił. - powiedziała ostro, a ja zauważyłam jak z uwagą śledziła każdy mój ruch.

Muzyka przestała grać i zauważyłam jak niektórzy goście wychodzą.

- Dlaczego jej to zrobiłaś? - zapytałam gdy wstałam razem z panią Briffen.

- On wciąż cię tu trzyma. Jesteś powodem tego wszystkiego. - powiedziała ciszej, ale rysy jej twarzy zrobiły się ostrzejsze.

Zignorowałam ją i zaprowadziłam panią Briffen do mojego pokoju, pomagając jej usiąść na moim łóżku. Kaylee poszła za mną, krzyżując swoje ramiona.

- Ale dlaczego? - wyszeptała ale za chwilę się zaśmiała - To musi być jakiś żart. Na pewno to jest żart.

- Nie wiem o czym mówisz. - wyprostowałam się. Byłam trochę wyższa od niej.

- Jestem posiadaczką wielu wyróżnień. Jestem początkującym przedsiębiorcą. Jestem ekonomistą, jak Harry. - bełkotała, gdy żyłki w jej oczach zrobiły się bardziej widoczne. - Ty jesteś kurwą. - zaśmiała się.

Moja krew gotowała się przez jej słowa, moje palce zaczęły się trząść, złość przejęła władzę nade mną.

- Powinnaś wyjść. - powiedziałam, mając nadzieję że zniknie stąd, nie robiąc żadnego zamieszania.

- To nie ma sensu! - wrzasnęła gdy łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Jej tusz do rzęs rozmazał się, oczy zrobiły się czerwone a ja doszłam do wniosku że nie powinnam być zazdrosna o jej wygląd. Mimo mojej złości, zaczęłam jej trochę współczuć. Ona musiała naprawdę kochać Harry'ego. Ale to nie był mój problem że on nie czuł tego samego do niej. Wiedziałam że on nie chciał być z nią związany. Nie miałam wpływu na jego wybory. Harry nie był szczęśliwy i zrozumiał że chce to zmienić.

- Ile dostajesz za noc? - zadrwiła. Nigdy nie chciałam krzyknąć tak na kogoś ale zrobiłam to zanim zrozumiałam że mogę przyciągnąć tym czyjąś uwagę.

- Nie jestem prostytutką! - krzyknęłam. - To skomplikowane, ale nie jestem. - te słowa bolały najbardziej. Nie byłam prostytutką.

- On cię wykorzystuje. On to robi. Rozumiem, jest uzależniony od seksu. To ma sens. Pewnie ukrywa więcej Baby Dolls w swoich pokojach. - nie byłam pewna czy mówiła do mnie czy do siebie.

- Proszę, wyjdź. - powiedziałam stanowczo. - Sprawiasz zbyt wiele kłopotów. - wskazałam ręką na panią Briffen która była zbyt roztrzęsiona by coś powiedzieć.

- Oh, wyjdę. Ale zanim to zrobię, powiem wszystkim prawdę. - chłodny uśmiech pojawił się na jej twarzy.

Wzdrygnęłam się gdy gwałtownie szarpnęła mnie za nadgarstek i pociągnęła mnie za sobą. Usłyszałam krzyk pani Briffen gdy zostałam wyciągnięta z pokoju. Pociągnęłam mocno moją ręką sprawiając że Kaylee upadła na podłogę.

Zanim zdążyłam uciec do pokoju ona zawołała:

- Spójrzcie! Mamy tu Baby Doll! Imprezową ucztę dla wszystkich gości! - gdy chciałam odejść, Kaylee pociągnęła mnie za kostkę przez co upadłam.

Cała drżałam gdy powoli się podniosłam. Spojrzałam w dół i zobaczyłam tylko kilku znajomych Harry'ego. Większość z nich już wyszła. Ale wiele par oczu wpatrywało się w tą scenę, poczułam jak moje policzki zaczynają się czerwienić. Zastanawiałam się czy ktokolwiek został kiedyś tak samo upokorzony jak ja teraz. Nigdy nie zapomnę o tym co Kaylee mi zrobiła.

Harry zbladł gdy spojrzał w górę.

- Co do cholery? - jego głos rozszedł się po całym domu.

- Nie wierzę ci. Ja tylko... - Kaylee zaśmiała się gdy stanęła na swoich nogach. - Ona? Naprawdę?

- Zadzwonię do was później. - Harry powiedział do swoich znajomych, sygnalizując im by wyszli. Oni wymienili między sobą dziwne spojrzenia ale po chwili ruszyli w kierunku wyjścia.

- Wyjdź z mojego domu. - Harry powiedział szorstko.

- Ona jest dziwką! - Kaylee krzyczała, schodząc po schodach. To było najgorsze upokorzenie jakie mnie spotkało. Nie byłam dziwką, kurwą, ani prostytutką. Prawdopodobnie najgorszą rzeczą jaką mogłam zrobić to zakochać się w chłopaku który był związany z jakąś dziewczyną.

- Ona nie jest jedną z tych które straciły dziewictwo w wieku 12 lat. - odparł Harry. - Czy to było o niej?


Twarz Kaylee zrobiła się czerwona.


- To pokazuje jak głupi jesteś. Myślałam że zmądrzałeś przez te kilka lat, ale myliłam się.

- Wynoś się. - Harry napiął się i zmrużył oczy patrząc na nią.

Wskazała na niego palcem.

- Nie, posłuchaj mnie, dupku! Nie mogę...

- Wypierdalaj! - wrzasnął, czym mnie zaskoczył. Kaylee działała mu na nerwy. Nigdy nie widziałam by był tak rozdrażniony, jego jasne oczy kontrastowały z ciemnymi brwiami. Miał długi dzień i wiedziałam że nawet przez coś małego może wybuchnąć.

Nie wypowiedziała już żadnego słowa. Było widać że się bała gdy trzęsącymi się rękoma podniosła swoją torbę i poszła w stronę drzwi. Zacisnęła szczękę, chciała sprawić wrażenie że nie obchodzi jej to co powiedział jej Harry. Ale nie wychodziło jej to.

Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i wiedziałam że wyszła. Miałam nadzieję że na dobre.

Harry potarł swoją twarz, biorąc głęboki oddech. Zbiegłam na dół i, nie myśląc dwa razy, objęłam rękoma jego talię. Przyłożyłam głowę do jego klatki piersiowej, dźwięk jego bijącego serca zaskakująco mnie ukoił.

On objął moje ramiona, sprawiając że jeszcze bardziej się do niego przybliżyłam.

- Jesteś ranna?

- Harry, boję się. - powiedziałam.

- Zapomnij o Kaylee, ona jest...

- Nie, nie jej. Boję się tego co może stać się później. Nie mam pojęcia co my z tym zrobimy. - zacisnęłam mój uścisk wokół niego. - Powinnam teraz wrócić do domu, prawda?

- Nie musisz tego...

- Myślę że nie jestem tutaj bezpieczna. Twój ojciec przyszedł tu tydzień temu i groził mi.

Harry odsunął się by spojrzeć na mnie.

- Co?

- Powiedział że nie mogę ci powiedzieć. - wygadałam. - Powiedział że może zabrać każdy cent z banku mojej rodziny.

- Czy to dlatego przespałaś się ze mną? - zapytał, zmartwienie pojawiło się na jego twarzy.

- Co? Nie! Nie robiłam tego dla nikogo. Nie jestem taka.

- Wiem, wiem. Przepraszam. - wyszeptał. Przejechał kciukiem po moich ustach. - Ale on nie może już tego zrobić, kontrakt się skończył. Myślę że on dowiedział się o tym. Powiedział że przyjdzie jutro by ze mną porozmawiać. Będzie mnie wyzywał gdy dowie się o wszystkim co się stało. Myślę że powinnaś wrócić do domu. Jeśli możesz, spróbuj znaleźć inne mieszkanie. I my... - zrobił pauzę.

Poczułam uścisk na moim żołądku.

- My co?

Harry wziął głęboki oddech zanim oparł swoje czoło o moje.

- Wymyślę coś. - był tak samo niepewny tego wszystkiego, jak ja. Zakończył wszystko z Kaylee, ale ja musiałam wrócić do domu. To wszystko do siebie nie pasowało. Pochodziliśmy z dwóch, kompletnie innych światów. Ale nie mogłam wyobrazić sobie mojego życia bez Harry'ego. On był jego nieodłączną częścią.

Ale zrozumiałam że nie byłam już pod niczyja kontrolą. Musiałam przeprowadzić się gdzieś z moją rodziną, po to by ci ludzie nie sprawiali nam więcej kłopotów. Znajdę gdzieś pracę po to by utrzymać naszą rodzinę, myślę że Darren też pomoże. Nie ma z tym żadnego problemu. Martwiłam się tylko o mnie i Harry'ego.

- Musisz gdzieś zamieszkać, nie martw się o nas. Sprawimy że wszystko będzie dobrze. - to brzmiało jakby on czytał w moich myślach.

- Mam taką nadzieję. - szybko pocałowałam jego usta, przez co pojawił się na nich uśmiech.

- Więc mam zabrać cię do twojej mamy? - zaoferował.

- Jeśli nie jesteś zbyt zmęczony. - zauważyłam że jego powieki robiły się coraz cięższe.

- Zabiorę cię tam jeśli zostaniesz ze mną na noc. - zaproponował. Przytaknęłam, mimo że zaczęłam panikować przez myśl że Harry znajdzie się w tym samym miejscu co moja mama, i pewnie też Darren.


___________________________________________________________________________
_______________________________________________________________________

Hej miśki!
No i jest kolejny rozdział :D
Jego połowę przetłumaczyłam w szkole
tak, w szkole
wiecie, czasami się nudzi na lekcjach :D

Mała informacja: 

Kolejny rozdział pojawi się w środę!
Dodałabym jutro ale mam za dużo nauki 

Tak w ogóle podoba wam się rozdział?

Jeśli macie jakieś pytania: http://ask.fm/soirishlove

xx

niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 37 - Wróg

Tkwił we mnie irytujący ból. Moje dłonie zacisnęły się w pięści, gdy pomyślałam o Kaylee. Tak naprawdę to nie zrobiła mi nic takiego bym źle o niej myślała, ale nie mogłam tego powstrzymać. Nazwała mnie prostytutką, a to było wystarczająco dużo bym mogła jej nienawidzić.

Co jeśli Harry nie będzie chciał zmienić planów co do ślubu? Co jeśli po tym jak zobaczy Kaylee będzie wciąż chciał to zrobić? Nie byłam niczego pewna ale powinnam bardziej ufać Harry'emu.

- Zostanę w samochodzie. - zaproponowałam. Ostatnią rzeczą której teraz chciałam to jeszcze większy dramat. Miałam już dość.

- Nie, pójdziemy tam razem. To mój dom. Mogę przyprowadzać do niego kogo chcę. - Harry wyłączył silnik i wziął kluczyki.

- Harry, nie chcę więcej kłopotów. - powiedziałam.

- I tak prędzej czy później muszę się z nią spotkać.

- Możesz to zrobić beze mnie. - powiedziałam. - Nie chcę być postrzegana jako burzycielka czy coś takiego.

Po chwili zauważyliśmy panią Briffen zbiegającą po schodach na ganek. W końcu podbiegła do samochodu, wyprostowując swoją sukienkę.

Była nieobecna przez weekend, więc tylko zawróciłabym jej głowę mówiąc o rzeczach które wydarzyły się pod jej nieobecność. Ale nawet nie chciałam tego zrobić. Tak jak Harry powiedział, tu chodzi tylko o nas.

- Co się stało? - Harry zapytał wysiadając z auta.

Pani Briffen ledwo łapała oddech, to pewnie dlatego że tu przybiegła.

- K-Kaylee właśnie wyszła z... - wzięła głęboki oddech. - Dylanem by kupić rzeczy na imprezę.

- Gdzie wy byliście? - kontynuowała.

Wyszłam z auta i poszłam za Harry'm. Więc Kaylee tu nie było. Ale o jakiej imprezie ona mówiła?

- Niech pani zwolni... jaka impreza? - Harry zabrał te słowa z moich ust.

- Twierdziła że o tym wiesz. - zmarszczyła swoje siwe brwi. - Goście niedługo przyjdą! Byłam niespokojna gdy wróciłam tu rano a was nie było, ale zgadnijcie kto czekał za drzwiami.

- Kaylee. - domyśliłam się.

Przytaknęła.

- O szóstej rano. Była tu cały dzień.

Harry wyjął telefon z kieszeni.

- Nie odbierałem połączeń i wiadomości ale nie przejmowałem się tym na tyle by sprawdzić.

- Ojej.... to niedobrze. - pani Briffen stukała w swoją dolną wargę ale przestała gdy zobaczyła że mam na sobie koszulkę Harry'ego.

- Po co ta impreza? - zapytałam.

- Chce uczcić zaręczyny, chce by wszyscy wiedzieli. - gdy usłyszałam jej słowa stałam się jeszcze bardziej zdenerwowana.

- Co do cholery? Ona nie może wchodzić sobie do mojego domu i robić co jej się podoba. - powiedział Harry. Po chwili przejechał palcem po ekranie swojego telefonu i przyłożył go do ucha.

- Gdzie wy byliście? - zapytała, ponownie patrząc na mój ubiór.

- To... strasznie długa historia. - westchnęłam. Nie byłam w nastroju by opowiadać o tym co stało się wczoraj. Rzeczy które działy się teraz sprawiały że dostawałam palpitacji serca.

- Nie odpowiada. - Harry schował swój telefon do kieszeni i schował twarz w swoich dłoniach. - Pani Briffen, ciepła woda do moich stóp. Są naprawdę spięte.

Przytaknęła.

- Najpierw wejdźcie do środka. - powiedziała zanim szybko poszła w kierunku rezydencji.

- Harry, co chcesz zrobić? - zapytałam, niepokój pojawił się w moim głosie.

Oparł się o samochód i wziął głęboki oddech, przeczesując włosy dłonią.

- Chodź tu. - chwycił moją dłoń, przyciągając mnie do siebie. - Zajmę się wszystkim, nie martw się. - splótł nasze palce.

- Jak? Celem tej... imprezy jest by wszyscy dowiedzieli się o zaręczynach. - poczułam gorzki smak gdy te słowa wypłynęły z moich ust.

- Porozmawiam z Kaylee gdy tu wróci i powiem jej że zrywam zaręczyny. Wydaje mi się że przyjdzie tu przed wszystkimi gośćmi.

- Ale czy to nie będzie za późno by odwołać imprezę?

- Pozwolimy by impreza się odbyła. Ale to będzie normalna zabawa, bez żadnych wiadomości o zaręczynach czy czymś takim. - powiedział zanim przyłożył moją dłoń do swoich ust. - Wiem jak sobie z tym poradzić. - wymruczał całując moje kostki. Gdy to robił, mój stres się zmniejszał. - Nie jesteś już zmęczona ciągłym byciem zmartwioną?

- Ja.... zawsze taka byłam. Wciąż działo się coś złego więc cały czas byłam zmartwiona.

Jego dłonie delikatnie owinęły się wokół mojego karku zanim przyłożył swoje usta do mojego ucha.

- Zaufaj mi, Lia. - wyszeptał. Słowa Harry'ego uspokajały mnie.

Zauważyliśmy rażące światła nadjeżdżającego samochodu i odwróciliśmy się. Zauważyłam zbliżające się sportowe auto.

- To Dylan. I Kaylee. - powiedział Harry.

Poczułam pulsowanie w głowie.

- Może zostanę w pokoju?

- Zamknij drzwi. - powiedział.


______________________________________________________________________


Poszłam na górę ale zostałam w takiej odległości bym mogła wszystko słyszeć. Ogromna przestrzeń w rezydencji pomagała usłyszeć każde słowa. Zajrzałam przez balustradę i zobaczyłam dwie osoby wchodzące do środka.

Harry usiadł na jednej z kanap, zanurzając swoje stopy w misce z wodą. Wysoki chłopak z czarnymi, kręconymi włosami usiadł obok niego. Z dala przypominał Harry'ego ale gdy spojrzałam bliżej na jego twarz, już nie był taki podobny. To musiał być Dylan.

Poczułam mdłości na widok Kaylee. Wyglądała ładnie w tych fantazyjnych ubraniach i zadbanych włosach. Harry i ona mieli długą historię, nawet jeśli nie była idealna. Pewnie to ich zbliżyło do siebie.

Był z innymi dziewczynami tak jak ze mną ostatniej nocy. Był z Kaylee tak samo jak ze mną ostatniej nocy. Ten fakt sprawił że poczułam ból. Nie mogłam znieść myśli o tym że się całowali, a to że mogli robić coś więcej sprawiło że zacisnęłam szczękę. 

- Pani Briffen, kupiliśmy trochę rzeczy na imprezę. Są w bagażniku samochodu Dylana. Wie pani co zrobić. - posłała jej uśmiech, który szybko zniknął z jej twarzy. Pani Briffen miała chory kręgosłup, nie mogła wiele dźwigać.

- Misiaczku... - wysoki ton głosu Kaylee ranił moje uszy. Misiaczku? Odłożyła swoją dużą torbę na ziemię i ruszyła w kierunku Harry'ego. Wzięłam głęboki oddech gdy usiadła na jego kolanach. Nigdy nie byłam aż tak zła. To było silne, i odgrywało dobrą robotę niszcząc mnie od środka. 

Gdy pochyliła swoją głowę, wzdrygnęłam się i miałam ogromną ochotę by zbiec na dół po schodach i zatrzymać to wszystko. Ale Harry wziął sprawy w swoje ręce i obrócił głowę w drugą stronę, odmawiając pocałunku.

- Co się stało? - Kaylee zaśmiała się, nie wstydziła się okazywać swojej 'miłości' do Harry'ego przy Dylanie. 

- Dzwoniłam do ciebie wiele razy, wysłałam masę wiadomości. Gdzie byłeś? - figlarnie stuknęła palcem w jego nos. To jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło. Nie wiedziałam ile jeszcze mogę znieść.

- Musimy porozmawiać. - Harry powiedział stanowczo, powoli odpychając ją od siebie.

Wyglądała na oszołomioną gdy wstała i wsunęła swoje włosy za uszy. 

- Prywatnie. - Harry odwrócił się do Dylana i wskazał głową drzwi. - Jeśli nie masz nic przeciwko.

Dylan podniósł swoje ręce na moment.

- Tak w ogóle to muszę zapalić. Pożycz mi swoją zapalniczkę, kolego. - Harry wyciągnął czarny obiekt z kieszeni swoich spodni i podał go Dylanowi.

- Nie mamy czasu na gadanie. - powiedziała Kaylee kiedy drzwi się zamknęły . - Goście zaraz tu będą a ty wciąż jesteś nieprzygotowany. - podniosła ręce by uczesać dłońmi włosy Harry'ego. Dlaczego ona go dotykała?

- Co sprawiło że pomyślałaś że możesz robić tu imprezy? To mój dom. - Harry odsunął się od niej. - Nic o tym nie wiedziałem.

- Rozmawiałam o tym z twoim tatą i on stwierdził że to dobry pomysł dlatego że są wakacje i wszyscy będą mogli przyjść. Nie ma lepszego czasu na to by powiedzieć innym o nas. Czy przestaniesz być wciąż takim wkurzonym? Wszystko co robię jest na twoją korzyść. - warknęła na niego.

- Masz na myśli na twoją korzyść. Myślałaś kiedyś o tym że może nie chcę wyjechać z tobą do Paryża? Że może nie chcę się zając tym biznesem z perfumami? Ty tego chcesz, mój tata tego chce. Ale ja tego nie chcę. - Naprawdę, Paryż? Biznes z perfumami? To był ich plan?

Jej twarz zbladła przez jego słowa, ona wiedziała do czego on dąży.

- Tatuś powiedział mi bym powiedziała tobie że musisz dziś podpisać papiery które dał ci tydzień temu. - chciała go przekupić, ignorując to co jej powiedział. - Wiesz, po to byś skończył szybciej college. - jej głos zaczął drżeć.

- Tak w ogóle to dość gadania. - obróciła się by odejść od niego, ale Harry złapał jej nadgarstek. - Jaki masz problem? Ludzie przychodzą! Halo!

Po chwili drzwi się otworzyły i Dylan przez nie zajrzał.

- Musze wam przerwać, papużki nierozłączki. Ludzie są już na podwórzu. - poinformował, wskazując kciukiem na zewnątrz.

- Widzisz? Musisz się zachowywać, Harry. - powiedziała Kaylee przez zaciśnięte zęby. 

Zamarła pod wpływem uścisku Harry'ego, jej usta się otworzyły kiedy on przekręcił jej pierścionek i zdjął go z jej palca. Otworzyła szeroko oczy i zaczęła patrzeć na swój nagi palec, szukając właściwych słów które mogłaby powiedzieć. 

- Nie zrobię tego, Kaylee. Przepraszam. - powiedział Harry, chowając pierścionek do swojej kieszeni.

- Ty... ty popełniasz poważny błąd. - powiedziała gdy drzwi się otworzyły. Dylan wszedł do środka razem z gośćmi.

Widziałam to. Harry to zakończył. I goście byli tutaj. Powinnam być w swoim pokoju. Przypomniałam sobie o ostatniej imprezie która tu była. Znajomi Harry'ego byli wrogo nastawieni wobec mnie a jeden z nich chciał mieć nade mną przewagę gdy inni go dopingowali. Zdecydowałam że nienawidzę imprez.

Miałam nadzieję że to koniec i Harry w końcu zabierze mnie do mojej mamy. 

Podniosłam się by wrócić do swojego pokoju ale, na moje nieszczęście, mój cień pojawił się na ścianie klatki schodowej. Szybko odsunęłam się gdy to zauważyłam ale czyiś wzrok był szybszy i to zobaczył. Kaylee i ja spojrzałyśmy sobie w oczy na moment zanim pobiegłam wzdłuż ciemnego korytarza. Ona mnie widziała. To nie zwiastowało niczego dobrego. 


_____________________________________________________________________________
_________________________________________________________________________

Hej miśki :)
no i jest kolejny rozdział?
podoba się wam?
bo mi strasznie

Harry, wreszcie dobra decyzja 
no ale oczywiście Kaylee musiała zobaczyć cień Thalii...

I mała informacja:
Dzisiaj już na pewno nie dam rady dodać kolejnego rozdziału (jutro wracam do szkoły i muszę się pouczyć)
oczywiście w poniedziałek dodam rozdział, i wtedy napiszę wam kiedy pojawi się kolejny

a jeśli macie jakieś pytaniahttp://ask.fm/soirishlove

xx