sobota, 24 maja 2014

Rozdział 60 & Epilog

Wzrok mojej matki stawał się coraz cięższy. Nigdy nie widziałam tyle wrogości w jej oczach. 

- Chciałabym porozmawiać z własną córką. Sam na sam. - powiedziała do Harry'ego.

Trudno było zauważyć emocje Harry'ego gdy czerwone i zielone światła migotały na jego twarzy. 

- Nie wie pani o połowie rzeczy które zrobiłem by być z Thalią. - odpowiedział.

Moja matka spojrzała na palce Harry'ego, kącik jej ust drgnął kiedy zobaczyła papierosa. 

- Dziękuję ci za pomoc. - powiedziała stanowczym tonem, ponownie na niego spoglądając. 

- Ale nie chcę by Thalia miała coś wspólnego z czymkolwiek związanym z Damianem. Musisz zrozumieć.

- To pani musi zrozumieć. Poświęciłem zbyt wiele by teraz pozwolić jej odejść. - powiedział, stając naprzeciw mnie. - Kocham ją.

- Kochasz? Drogie dziecko, co ty wiesz o miłości? - matka rozejrzała się by sprawdzić czy w pobliżu nie ma żadnych ludzi, zanim kontynuowała. - Stosunki seksualne nie są równoznaczne dla miłości, a w tym przypadku kochałbyś kogoś bardzo wiele razy!

- Mamo! - przerwałam jej.

- Szczerze mówiąc, nie dajesz mi wyboru, Thalia. - powiedziała, mój brat spoglądał na nią w milczeniu. - Nie ulega wątpliwości to że był z wieloma dziewczynami. Ile z nich zapłodnił tak jak ciebie? Tego nie wiesz! 

Mój gniew rósł z każdą sekundą.

- Nie możesz przyjąć do wiadomości niektórych rzeczy! Myślisz że dlaczego opuścił Fleese? On nie ma teraz nic, ale krewni jego mamy są tutaj. On bierze za mnie odpowiedzialność. Ufam mu, mamo. I nie rozumiem dlaczego nie możesz zaakceptować naszego związku. Wiem jak trudno jest zaufać ludziom. Ale ja zaufałam Harry'emu. - Starałam się jej to wszystko wytłumaczyć ale w głębi duszy wiedziałam że to przegrana sprawa. Nie wiedziałam co mogłabym jeszcze powiedzieć żeby zrozumiała.

- Ufałam twojemu ojcu! Długo po jego śmierci trwałam w przekonaniu że był człowiekiem sprawiedliwym - przerwała, nie mogąc więcej powiedzieć. Łzy wypłynęły z jej oczu.

- Ten chłopak nie jest dobrym człowiekiem. - dodała niepewnie. 

- Harry nie jest taki jak jego ojciec. - powiedziałam cicho.

Jej szare oczy spoglądały to na mnie, to na Harry'ego. 

- Zmieniłaś się. Nie jesteś moją - urwała w połowie zdania.

- Już nie jestem twoją małą dziewczynką? - moja klatka piersiowa zabolała, kiedy dokończyłam za nią.

- Zniknęła na kilka miesięcy, wróciła zupełnie obca. - powiedziała, przyciągając do siebie Jakey'a.
Nagle poczułam jakby miedzy nami był niewidzialny mur. 
Przypomniałam sobie jak zostawiła mnie w szpitalu, kiedy byłam w okropnym stanie. Rozumiałam że moja ciąża mogła ją zdenerwować, ale nie rozumiem tego jak mogła mnie tak lekceważyć po poronieniu. Do tej pory nie zapytała jak się czuję. 

Kochała mnie, wiedziałam to. Ale miała idealny obraz mnie, a jeśli zrobiłam coś nie po jej myśli próbowała zrzucić na mnie całą winę. Zachowywała się tak odkąd zmarł mój ojciec. 

Zrobiła to z wieloma naszymi przyjaciółmi. Tworzyła sobie ich idealny obraz a jeśli coś źle poszło to ich odrzucała. Więc teraz nie ma żadnych przyjaciół.

- Dar-Darren mi powiedział. Powiedział że coś jest nie tak. Na początku mu nie wierzyłam ale potem - przełknęła ślinę - Widziałam naszyjnik pod twoim łóżkiem, i to twoje dziwne zachowanie...

- Wasz związek jest chory. Jesteście młodzi, a jedyne co was do siebie przyciąga to pożądanie. - dokończyła, łzy spływały po jej policzkach.

Nie rozumiała tego, i nie zrozumie.

Harry przełknął ślinę zanim się odezwał. Bałam się podnieść głos na moją matkę. 

- Będę dbał o pańską córkę. Obiecuję. - powiedział. 

- Mamo, proszę chodź z nami. - zbliżyłam się do niej. - P-proszę nie utrudniaj tego wszystkiego. Teraz wszystko będzie dobrze. 

Moja mama zrobiła szybki krok do tyłu, ciągnąc za sobą Jakey'a. 

- Moja decyzję jest stała. 

Wzięła głęboki oddech zanim dokończyła.

- Albo idziesz z nami, albo odchodzisz z nim. 

Harry stanął obok mnie, ale nie powiedział ani słowa. 

Jak ona mogła kazać mi teraz wybierać? Będę szczęśliwa jeśli będę tu z Harry'm ale byłabym jeszcze szczęśliwsza gdybym mogła być tu też z moją rodziną. 

- Lia do nas wróci, mamo. - powiedział mój brat. - Dlaczego ją od nas odpychasz?

- Jak ja ją odpycham? Powiedziałam jej by poszła z nami! - powiedziała.

Poczułam jak dłoń Harry'ego chwyta moją i spojrzałam na niego. Miał nerwowy wyraz twarzy.

Wiedziałam co chcę zrobić. Ale nie wiedziałam jak to powiedzieć.

W końcu zebrałam się na odwagę i splotłam nasze palce. Jego rysy złagodniały, uniósł brwi ze zdziwienia. 

- Dobrze. - powiedziała moja mama gdy spojrzała na nasze splecione dłonie. - Próbowałam.

- To nie musi być takie trudne. - powiedziałam. - Wystarczyłoby żebyś zrozumiała...

- Chodźmy do środka, Jakey. Noc jest zimna. - przerwała. 
Rzuciła mi szybkie spojrzenie, przez chwilę nie wiedziałam kim była ta kobieta. 

Gdy moja mama wracała do hotelu, przytuliłam mojego brata i powiedziałam że jutro się z nim zobaczę. 


______________________________________________________________________



Poczułam sól na swoim języku, zimny wiatr sprawił że moje policzki nabrały czerwonego koloru. Wepchnęłam swoje stopy wgłąb piasku, relaksując się. 

Nie byłam zaskoczona gdy poczułam że czyjeś ręce owijają się wokół mojej talii. Dreszcz przebiegł przez moje ciało kiedy poczułam ciepły oddech na mojej szyi.

- Wiesz że sierociniec jest tuż za rogiem? - Harry powiedział mi do ucha. - To naprawdę nic wielkiego. Możesz tam iść, pograć w berka z twoim bratem i wrócić kiedy chcesz. 

- Nie gram w berka z moim bratem. - zaśmiałam się.

- Wiem że na pewno to robisz.

- Skąd?

- Mówisz podczas snu. Teraz ty jesteś berek! - naśladował mój głos.

- Właśnie mnie trochę przestraszyłeś.

- Nie będę oceniał bo cię kocham.

Zaśmiałam się i parłam głowę o ramię Harry'ego. 

- Tak dla jasności, nie zapłodniłem nikogo innego. - dodał.

- Wiem.

- Dziękuję. - powiedział. - Za cierpliwość którą mi dajesz. Za wybranie mnie po tym wszystkim co ci zrobiłem. Dziękuję.

Uśmiechnęłam się myśląc o tym jak bardzo Harry zmienił się od czasu gdy pierwszy raz go spotkałam. Wtedy słowo 'dziękuję' nie było nawet w jego słowniku.

Poczułam ból przez wspomnienie poronienia. Słyszałam wołającego Harry'ego, który prosił bym z nim została, który mówił że wszystko będzie dobrze. Próbowałam zablokować te myśli. To już koniec, pomyślałam. Ale tak naprawdę zawsze będę pamiętać o tych wszystkich rzeczach.

Czubek jego nosa musnął moje zaczerwienione policzki, ciepłe oddechy spowodowały dreszcze na mojej skórze.

- Harry, - powiedziałam cicho.

- Tak?

- A co jeśli twój ojciec nas tutaj znajdzie? - spytałam, mając nadzieję że usłyszę coś co rozwieje moje wątpliwości.

- Nie znajdzie. On nie zna tego miejsca. Nie wie że byłem tu gdy ostatnio uciekłem. - powiedział.
Jego ciocia nas zawołała a ja szybko odsunęłam się od niego wiedząc co ona może sobie myśleć widząc dwójkę niezamężnych ludzi tak blisko.

- Śniadanie jest gotowe. - powiedziała i szybko wróciła do środka.
Harry objął mnie zdrowym ramieniem i poszliśmy.
Podziwiałam dom kiedy się do niego zbliżaliśmy.
Byłam mały i prosty, trochę staroświecki.

- Harry, Thalia, możemy przez chwilę porozmawiać? - Abby wskazała salon, kierując nas do pójścia za nią.

Na chwilę zapadła niezręczna cisza, patrzeliśmy jak Abby bawi się palcami. Zniecierpliwiony Harry zaczął mówić pierwszy.

- Zanim z nami porozmawiasz, myślisz że możesz przygotować małą kąpiel dla mnie? Moje stopy mnie dobijają, naprawdę muszę zamoczyć je w czymś ciepłym.

- Kąpiel? Dla twoich nóg? - Patrick wyszedł z kuchni.

- Tak. - Harry wzruszył ramionami.

- Oczywiście. - zaszydził, a następnie odwrócił się i spojrzał na żonę. - Czy nie mówiłem ci że on się nie zmienił?

- Patrick - Abby szybko mu przerwała.

- Może chcesz też wysokiej jakości odżywkę dla włosów na twoich nogach, panie Styles? - zapytał Patrick z sarkazmem w głosie.

- Patrick! Daj chłopakowi spokój. On wiele przeszedł. - powiedziała Abby.

- W każdym razie, - odwróciła się do nas, kiedy Patrick odszedł. Teraz mówiła szeptem. - Nie mów wujkowi ale jestem chętna by wesprzeć cię finansowo żebyś mógł wrócić do collegu, Harry. Istnieje szkoła, nie jest zbyt daleko od tego miejsca.

Jej oferta dla Harry'ego poprawiła mój humor. Byłabym szczęśliwa gdyby udało mu się skończyć szkołę.

- Wciąż mam trochę gotówki - zaczął Harry.

- Zapisz się. - powiedziała, uśmiech pojawił się na jej twarzy.

- Dziękuję. Teraz zmienię kierunek na sztukę. Biznes za bardzo pieprzy mój umysł.

- Cokolwiek chcesz. - odpowiedziała.

Miała w sobie tyle zrozumienia i różniła się od ludzi w Fleese. Wolałabym gdyby Harry był wychowywany przez Abby niż przez Damiana. Harry mówił że jego mama zawsze chciała go tutaj wysłać ale nigdy nie miała okazji. Jego życie nie byłoby tak skomplikowane jak teraz. Ale wtedy też nigdy byśmy się nie spotkali.

- Jest coś o czym chcę z wami porozmawiać. Powiem to wprost. - Abby kontynuowała. - Rozumiemy że oboje wiele przeszliście. - zamilkła przełykając ślinę.

- dziwnie się czujemy z tym że para która nie jest po ślubie mieszka pod naszym dachem, wiec byłoby miło gdybyście zgodzili się mieszkać w osobnych pomieszczeniach. Nie chciałabym żeby Josh myślał że to jest 'w porządku'. - powiedziała. - Nie chcę się wtrącać, ale po prostu tak jest u nas, mam nadzieję że to uszanujecie.

- Och, my tego nie robimy. - jąkałam się, próbując wszystko wyjaśnić.

_________________________________________________________________________


Po śniadaniu miałam przenieść swoje rzeczy do innego pokoju na dole.

- Może to go zaniepokoiło czy coś i nie wiedząc co z tym zrobić powiedział o tym swojej mamie. - powiedział Harry, siedząc na krawędzi łóżka w pokoju który był teraz tylko jego.

- Harry, - trąciłam go w ramię.
Josh zobaczył nas wczoraj razem, a Harry wierzył że to on był powodem prośby Abby. To nie był dla mnie wielki problem. Tak długo jak czułam obecność Harry'ego, czułam się bezpiecznie.

- Musimy w końcu znaleźć nasze własne miejsce. - powiedział Harry, kładąc się na łóżku. - A dopóki nie znajdę pracy, będę musiał znosić Patricka. Najpierw muszę dostać się co collegu. - jęknął.

- Możesz zacząć pracę zanim skończysz szkołę. Ja też mogę podjąć jakąś pracę.

- Ty nie pójdziesz do pracy. Nie będziesz w pobliżu niczego gdzie jest możliwość że możesz zostać porwana.

- To tak jakby powiedzieć że nie mogę opuszczać tego domu.

- Technicznie.

- Myślałam o tym że mogłabym pomagać w sierocińcu. - powiedziałam, przeczesując dłonią włosy.

Moja koszulka lekko się uniosła kiedy zakładałam opaskę na włosy. Zauważyłam jak Harry patrzył się na odsłoniętą część mojego brzucha. Westchnęłam, i opuściłam koszulkę. Harry zaśmiał się i znowu położył się na łóżku.

Gdy chowałam swoje ubrania do torby zauważyłam skrawki papieru wystające z bagażu Harry'ego. Pomagałam mu się pakować ale nie pamiętałam żeby wkładał tam jakieś kartki. Spojrzałam przez ramię aby upewnić się że nadal leży na łóżku. Z ciekawości przesunęłam suwak żeby uzyskać lepszy widok.

Włożyłam rękę do środka żeby wyciągnąć kawałek. Gdy rozłożyłam zmięty kawałek zaczęłam zdawać sobie sprawę że był to jeden z rysunków Harry'ego który przedstawiał mnie. Widziałam jeden rysunek ale nie myślałam że jest ich więcej.

Uśmiechnęłam się dokładnie oglądając rysunek. Nie mogąc się powstrzymać zaczęłam wyciągać kolejne.

- Hej, - Harry podniósł się z łóżka - Co ty sobie myślisz?

- To jest niesamowite, Harry. - powiedziałam, po czym wróciłam do oglądania rysunków. Każdy z nich przedstawiał mnie. - Dlaczego mi ich nie pokazałeś?

- To nic. - podszedł do mnie, drapiąc swój kark. - Nie miałaś ich zobaczyć.

- Nie chciałeś mi ich pokazać? Dlaczego nie?

- Mówiłem ci wcześniej. Moje rysunki są dla mnie osobiste. - powiedział.

- Nawet kiedy przedstawiają mnie?

- Nawet wtedy.

Szanowałam to. Nagle poczułam się winna.

- Przepraszam. - włożyłam kartki do torby.

- Rysowałem je kiedy odeszłaś. Czułem się źle wiedząc że mogę cię już nigdy nie zobaczyć. Potrzebowałem czegoś co by mi o tobie przypominało. To jest dziwne.

- Nie, nie jest. - wtuliłam się w niego a on objął mnie ramionami.
Jego włosy w ciągu kilku miesięcy dość sporo urosły i nie były już tak kręcone jak kiedyś. Podobało mi się to.

- Naprawdę potrzebuję prysznicu. - powiedział.

- Potrzebujesz. - jego włosy naprawdę potrzebowały odświeżenia. - Ale twoje ramię

- Wiem. Ale śmierdzę jak gówno, prawda?

- Nie. Ale twoje włosy nie są w najlepszym stanie.

- Możesz mi pomóc.

- Co?

- Pod prysznicem.

Poczułam jak moje policzki się czerwienią.

- Nie,

- To nic wielkiego, Thalia. Po prostu mi pomożesz.

- Harry, nie jesteśmy już w twojej rezydencji. - przypomniałam mu.

- Więc pozwolisz żebym zaczął gnić?

- Nie gnijesz, Harry.

Westchnął.

- Obiecuję że to nic seksualnego, świętoszku.

- Wyrzucą nas stąd jeśli ktoś się dowie. - powiedziałam.

- Więc, powiemy im że to nic seksualnego.

Byłam oniemiała. On nie mógł być poważny.

- Możesz popływać w morzu, fale cię oczyszczą.

- Nie chcę żeby fale mnie czyściły, chcę żebyś ty to zrobiła. W ogóle to nie mogę chodzić nago w miejscu publicznym.

- Lia, chcę wziąć normalny prysznic a nie mogę tego zrobić kiedy jestem ubrany. Zrobię to w najbardziej niewinny i nieseksualny sposób. - Harry zaczął odpinać guziki jego koszuli krzywiąc się i  jęcząc z bólu. Przesadnie oczywiście.

- Dobrze. - westchnęłam.

- Kocham cię. - rzucił ubrania na podłogę. Będę musiała mu przypomnieć że nie ma tu pa nie Briffen i sam będzie musiał to posprzątać.

- Mogę cię o coś zapytać? - powiedziałam gdy szłam za nim do łazienki.

- Jasne.

Rozpuściłam swoje włosy, opierając się o zlew.

- Dlaczego Patrick tak cię nie lubi?

Harry wybuchnął śmiechem, krótko trwałym śmiechem kiedy stanął przed lustrem by zdjąć bandaż.

- Wielu ludzi mnie nienawidzi. Ty też kiedyś mnie nienawidziłaś.

- Ale teraz cie kocham. Dlaczego z Patrickiem jest inaczej?

- Pokłóciliśmy się kiedy ostatni raz tu byłem. Chciał żebym wyprał i wysuszył swoje ubrania ale ja tego nie zrobiłem. Nie lubił też tego że jadałem w restauracjach zamiast gotować w domu. A kiedy zabrałem jego syna do baru na parę drinków i żeby poznał kilka dziewczyn, po prostu eksplodował.

- Dlaczego to zrobiłeś?

- Ponieważ to dziecko w wieku szesnastu lat bawi się drewnianymi zabawkami. - powiedział, krzywiąc się kiedy całkowicie zdjął bandaż. Jego rana powoli się goiła. Podeszłam bliżej żeby lepiej ją zobaczyć.

- To już zostanie. - Harry spojrzał na ranę wyrządzoną przez jego ojca. - To zabawne że oboje z rodziców obdarowali mnie bliznami.

- Nie możesz tego zamoczyć, prawda? - zapytałam.

- Nie.

- Więc przykryjemy to czymś kiedy będziesz brał prysznic. Później owinę to nowym bandażem. - chwyciłam mały ręcznik i delikatnie owinęłam nim ranę.

- Nigdy więcej ciasteczkowych lizaków, co? - powiedział Harry kiedy zdjął spodnie i został w samych bokserkach.

Pokręciłam głową i dodałam:

- Nigdy więcej tych fantazyjnych rzeczy.

- Mogę sobie z tym poradzić.

- Nigdy więcej bogatych modelek. - dodałam, przypominając sobie o Kaylee.

Harry uśmiechnął się.

- Jesteś wszystkim czego potrzebuję.

- Zaufaj mi. - dodał.

- Zrobię to. - powiedziałam cicho, zanim Harry pochylił się by mnie pocałować. Odwzajemniłam pocałunek i oparłam swoje dłonie o jego naglą klatkę piersiową. Rozczarowałam się kiedy się odsunął.

- Obiecałem. - Harry uśmiechnął się i cmoknął mnie jeszcze raz zanim wszedł pod prysznic.

- Mam dziwne przeczucie że kiedy to włączę to z tego wypłynie ocet. - powiedział spoglądając na prysznic.
Zaśmiałam się.

Przypomniałam sobie o tym jak zostawałam sama w rezydencji, jak potajemnie liczyłam godziny do przyjazdu Harry'ego, czekałam aż drzwi wejściowe się otworzę a ja znów poczuję to dziwne uczucie w żołądku na jego widok.

Wtedy pewnie nawet nie myślał, że zostawi to wszystko by być z dziewczyną która nie ma ani grosza przy duszy.

Pogodzenie się z faktem że go kocham było trudne, ale o dziwo, okazało się najlepszym wyborem.

Mamy jeszcze długą drogę do przebycia. Nie wiem co zrobię jeśli Damian albo Richard pojawią się kiedyś w drzwiach tego domu. Nie wiedziałam jak długo ten spokojny rozdział będzie trwał w moim życiu. Przez moją przeszłość zawsze będę pełna obaw.

Ale gdy pomyślałam o tym że będę miała Harry'ego przy sobie poczułam się bezpiecznie, zadowolenie wypełniło mnie i stałam się odważniejsza.


KONIEC


________________________________________________________________________
______________________________________________________________________


NIE, PO PROSTU NIE WIERZĘ ŻE TO JUŻ KONIEC.
TAK BARDZO ZŻYŁAM SIĘ Z TYM FF. 

ALE NAJBARDZIEJ CHCIAŁABYM PODZIĘKOWAĆ WAM.
ZA TO ŻE MNIE WSPIERALIŚCIE, ZA TO ŻE KOMENTOWALIŚCIE NOWE ROZDZIAŁY, PO PROSTU ZA WSZYSTKO.
BEZ WAS NIC BYM NIE ZROBIŁA.
JESTEŚCIE CUDOWNI ♥

A JEŚLI CHCECIE WIEDZIEĆ CZY BĘDZIE SEQUEL: 
(CYTUJĘ AUTORKĘ) 
"I PRZY OKAZJI, SEQUEL SIĘ NIE POJAWI. A PRZYNAJMNIEJ TERAZ. KTO WIE CO PRZYNIESIE PRZYSZŁOŚĆ...''

MOŻE JEST JESZCZE SZANSA NA SEQUEL :) 

NA RAZIE CHYBA NIE BĘDĘ TŁUMACZYĆ ŻADNEGO FF. OSTATNIO W MOIM ŻYCIU DUŻO SIĘ DZIEJE, NIE MAM NA NIC CZASU. 
NO ALE JEŚLI AUTORKA ZACZNIE PISAĆ NOWE FF (BO PLANUJE I TEŻ O HARRY'M) TO Z CHĘCIĄ BYM SIĘ ZA NIE ZABRAŁA :)

JESZCZE RAZ BARDZO WAM DZIĘKUJĘ.

KOCHAM WAS ♥

XX

sobota, 3 maja 2014

Rozdział 59 - Zawsze

Nie byłam pewna czy tylko mi się wydawało ale skóra Harry'ego straciła opaleniznę. Jego koszulka przemoczona krwią została wyrzucona do kosza, miałam nadzieję że to samo stanie się z wszystkimi mrocznymi wspomnieniami. 
Moje powieki z każdą godziną stawały się cięższe.
Gdy trzymałam jego dłoń żałowałam że nie mogę mieć choć trochę siły Harry'ego.

- Więc... dzięki za wszystko, pani Briffen. - Harry powiedział do pulchnej kobiety stojącej naprzeciwko nas.

Słaby uśmiech pojawił się na jej twarzy.

- Proszę, - wzięła głęboki oddech - bądźcie razem. Zawsze.

Harry przytaknął. 
Byłam nieco zaskoczona kiedy wyciągnął swoją dłoń z mojego uścisku i pochylił się by przytulić panią Briffen. 
Uśmiechnęłam się przez wymianę tych słodkich gestów. 
Ona wydawała się być tym zaskoczona tak samo jak ja.

- Ostatni raz przytuliłeś mnie kiedy traciłeś swoje zęby mleczne. 

Zaśmiałam się i ostatni raz pożegnałam się przed wejściem do samochodu.
Kiedy mąż pani Briffen wyruszył, uklęknęłam na skórzanym siedzeniu i zaczęłam machać dopóki chłopcy i pani Briffen nie zniknęli z mojego pola widzenia. 
Harry chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie bym usiadła obok niego.

- Może trochę przesadzasz. - uśmiechnął się.

- Możemy nigdy już ich nie zobaczyć. - odpowiedziałam.
Ta myśl była przygnębiająca. 

Harry uniósł zabandażowaną rękę a ja mogłam w końcu oprzeć się o niego. 
Jego twarz wykrzywiła się kiedy powoli położył na mnie swoją zranioną rękę. 
Uśmiech wkradł się na moją twarz, pomimo wyczerpania.

- Mogę przenieść się na drugą stronę. - zasugerowałam, spoglądając na jego zdrowe ramię.

- Nie. Nie jestem niepełnosprawny. - powiedział.

Samochód wjechał na drogę o nierównej powierzchni więc przez chwilę w środku trzęsło. Trudno było nam zasnąć.  

Mąż pani Briffen, Howard, był bardzo spokojnym człowiekiem i oddanym kierowcą.  
Nie powiedział nic oprócz: 
- Ach, przepraszam! 
kiedy samochód wjeżdżał na nierówności.
Harry powtarzał mu jak właściwie jechać ale przecież to nie była jego wina. W tej części miasta drogi nie były zadbane.

- Wszystko w porządku? - Harry odgarnął włosy z mojej twarzy i spojrzał na mnie.

Przełknęłam rosnący guzek w gardle.

- Harry,

- Mhm?

- Nieważne. - zmieniłam zdanie.

- Już zaczęłaś. Musisz to dokończyć.

- Zostawiłam naszyjnik w mieszkaniu. - powiedziałam.
Przypomniałam sobie jak zażartowałam że go zgubiłam, przez co Harry był zły. 

- To cię trapi? - potarł dłonią swoje oczy.

- Wszystko mnie trapi. - Ale było jeszcze coś ważniejszego, co nie miało związku z naszyjnikiem. - Ale, właściwie,

- Chce mi się spać więc lepiej się pospiesz.

- Dobrze, - wzięłam głęboki oddech - Czy ty... czy myślisz że możemy być w jakiś sposób związani?

Zadrżałam kiedy śmiech Harry'ego wypełnił samochód.

- Moja droga Thalio, nie możemy być przyrodnim rodzeństwem ponieważ oboje urodziliśmy się wtedy kiedy nasi rodzice dopiero zaczęli się spotykać. 

Nagle poczułam się głupio przez to że zadałam to pytanie.

- Więc ty... wiesz kiedy to było?

- Zdawałem sobie sprawę że moja mama spotykała się z jakimś facetem przed rozwodem. Kto by pomyślał że to był twój ojciec. Zabawne że to jest powodem dlaczego się spotkaliśmy. Mój tata jest przebiegłym skurwysynem.

Harry uśmiechnął się i spojrzał na mnie leniwym wzrokiem, tak jakbym była dzieckiem bez żadnego doświadczenia życiowego. 

- To bardzo... dziwne. Myśl że nasi rodzice kiedyś byli razem. - powiedziałam - Nigdy nie pomyślałabym że mógłby zrobić coś takiego. Zawsze miałam idealne zdanie o nim... 

- Tak, byłbym zaskoczony jeśli okazałoby się że moja mama nie zdradzała mojego ojca. - powiedział.

To wszystko było przez nich. Naszych rodziców. Ich romans spowodował płonącą zazdrość u Damiana a okrutny los przeniósł się na ich dzieci.

- On nie żyje. - powiedziałam chwilę później. - Powinnam była coś zrobić, nie powinniśmy go tam tak zostawiać. - mój głos się załamał.
Ilekroć zamykałam oczy, widziałam Darrena. Jego twarz beż żadnego wyrazu, nieruchome ciało leżące w kałuży krwi. W głębi duszy wiedziałam że Darren nie mógł być tym złośliwym a myśl o tym że on nie żyje tylko łamała mi serce.

Oderwałam się od moich myśli kiedy poczułam małe podmuchy powietrza na moim czole. Powoli podniosłam się z Harry'ego i zobaczyłam go będącego w głębokim śnie. 
Pomogłam mu oprzeć głowę o oparcie, bez budzenia go, a sama przesunęłam się by dać mu więcej miejsca.
Nie minęła minuta a Harry odsunął moją rękę a potem położył głowę na moich kolanach, jego oczy wciąż były zamknięte.

Po chwili lekko zachrapał.
Uśmiechnęłam się kiedy delikatnie odsunęłam włosy z jego twarzy.


_______________________________________________________________


Przez całą podróż byliśmy w głębokim śnie przez co nie zauważyliśmy jak Howard wiele razy zatrzymywał się by zatankować. Nie miałam pojęcia o czasie ani o kierunku w którym jechaliśmy.
To było prawie jak sen, budzenie się i wyglądanie przez okno po to by zobaczyć krajobrazy które istniały tylko w mojej głowie.

Po raz pierwszy zobaczyłam plażę. Przysunęłam się bliżej okna, praktycznie przyciskając twarz do niego. Było dość słonecznie, piasek był biały, to wszystko wydawało się takie nierealne.
Poczułam ciepłą dłoń ściskającą moją dłoń.

Harry był ze mną. Byliśmy w tak pięknym miejscu.
Nic nie może pójść źle. Przez jakiś czas to była jedyna myśl jaką miałam.

- Zatrzymaj się tutaj. - Harry powiedział do mężczyzny siedzącego na miejscu kierowcy.

- G-gdzie jesteśmy? - zapytałam, pocierając oczy.

- Wciąż z dala od snu. - powiedział otwierając drzwi.
Przywitało nas ciężkie, zimne powietrze.

Harry rozciągnął swoje ramiona, głośno ziewając. Przechylił głowę na obie strony po czym położył dłoń na szyi, pocierając ją. Drugą ręką wciąż trzymał moją dłoń.

- Chodź. - powiedział.

Moje powieki były ciężkie, umysł wciąż zamglony od snu.

- Lia - nalegał i pomógł mi wysiąść z samochodu.

Wiatr rozwiewał moje włosy na wszystkie strony. Niektóre kosmyki uderzyły Harry'ego w twarz przez co on zacisnął dłonie na mojej głowie by trochę 'uspokoić' moje włosy.

- Przepraszam. - zaśmiałam się, ale jego własne włosy zakryły jego twarz.

- Harry...? - usłyszałam głos pośród wiatru.

Nasze głowy obróciły się w stronę domku naprzeciwko którego zaparkowaliśmy samochód.
Kobieta stała w drzwiach. Kilka kosmyków ciemnych włosów opuściło jej koka kiedy ruszyła w naszym kierunku. Podmuch powietrza prawie zabrał jej fartuch ale ona szła dalej.

- To ty! - zawołała ze śmiechem, zmrużyła oczy kiedy spojrzała na Harry'ego. - Wejdźcie! Wejdźcie! - wskazała nam wejście do domku.

Howard szedł za nami. Poproszono nas byśmy zdjęli buty, więc tak zrobiliśmy. Wszystko teraz nabierało sensu.

Wewnątrz było ciepło i przytulnie. Przypomniałam sobie rozmowę moją i Harry'ego gdy byliśmy w drodze do stacji kolejowej.

- Harry? - powiedział zaskoczony mężczyzna. Zerwał się na równe nogi, jego oczy wędrowały z Harry'ego na mnie, i tak w kółko. Była też jego młodsza wersja, siedząca po turecku na dywanie, która także wstała gdy nas zobaczyła.

- Czy to nie jest niespodzianka, Pat? To już trzy lata. - kobieta zdjęła fartuch i stanęła obok mężczyzny który, jak przypuszczam, był jej mężem.

- Co ty tu robisz? Dlaczego wcześniej nie zadzwoniłeś? Kto to jest? - spojrzała na mnie.

- To... długa historia, ciociu Abby. - powiedział Harry. - Nie będziesz miała nic przeciwko jeśli zatrzymamy się tu na kilka dni? Dopóki nie znajdziemy jakiegoś miejsca do mieszkania.

- Och, oczywiście że nie! Możecie zostać z nami tak długo jak chcecie. Mamy zbyt wiele pustych pokoi, a wiesz że to nie jest dobre. - powiedziała. - Spójrz na siebie. Tak bardzo dorosłeś, Harry. Tęskniliśmy za tobą.

- To także mój dom. - przerwał jej mężczyzna. - Abby, wiesz co myślę o tym dziecku. - mówił tak jakbyśmy byli niewidzialni.

- Pat. - Abby powiedziała ostrzegawczo.

- Abby, on pojawia się w naszych drzwiach po latach bez żadnego kontaktu. Nie wydaje ci się to dziwne? - odparł mężczyzna.

- Jestem tutaj bo potrzebuję waszej pomocy. - powiedział Harry.

- Styles prosi nas o pomoc? Czy tatuś w końcu się załamał? - powiedział mężczyzna.

- Patrick! - Abby praktycznie krzyknęła przez co w całym domu zapanowała cisza.

- Właściwie, - Harry przerwał ciszę - Staram się uciec od niego. I potrzebuję pomocy. - powiedział przez zęby, jego cierpliwość wyraźnie się kończyła. W innych okolicznościach Harry już dawno by ją stracił.

- Jeśli on potrzebuje pomocy, Patrick, to mu pomożemy. - powiedziała Abby. - On jest rodziną, czy ci się to podoba, czy nie.

- Nie przez krew. - Patrick mruknął do siebie po czym opadł na swój fotel. Jego żona miała wyraźną przewagę.

- Przepraszam cię za to, kochanie. Wujek wstał dzisiaj ze złej strony łóżka. - Abby próbowała wyjaśnić. - W każdym razie, kim jest ta urocza młoda dama?

- Thalia. - powiedział Harry. - Thalia, to moja ciocia, Abby.
Trochę za późno na przedstawianie ale i tak uścisnęłam jej dłoń, uśmiechając się.

- I ... zgaduję że jest twoją żoną?

- Nie, ale jesteśmy razem. - Harry poprawił ją.

- Rozumiem. Na szczęście mam już przygotowany jeden pokój. Po prostu przyciągnę materac do innego pokoju i...

- W porządku, będziemy dzielić pokój. - powiedział Harry.

Otrzymaliśmy dziwne spojrzenia od Abby, Patricka i chłopaka, który jak się domyśliłam, był ich synem.

- Och. - powiedziała Abby.

- Oczywiście. - dodał Patrick.

- My- my omówimy to później. Jesteście głodni? Dlaczego nie usiądziecie na kanapie? Mieliście długą podróż i och, - jej oczy wylądowały na mężczyźnie stojącym za nami. - Nie jestem pewna czy go przedstawiłeś, Harry.

- To jest Howard, mąż pani Briffen. Przywiózł nas tutaj, będzie potrzebował żeby ktoś zaprowadził go na dworzec kolejowy by mógł wrócić do domu.

- Och, jesteś mężem Marii. Miło cię poznać. - przywitała go. - On prowadził przez całą drogę z Fleese? To musiał obyć męczące. Dlaczego nie wsiedliście do pociągu? - wzięła głęboki oddech.

Harry zsunął swoją kurtkę przez co wszyscy zwrócili uwagę na jego zabandażowaną rękę.

- Wyjaśnię. - lekko się zaśmiał, rozbawiony reakcją którą otrzymał.


_____________________________________________________________________



Abby wysłuchała naszej historii i powiedziała że Damian jest diabłem. Mówiła że nie byłaby w stanie przejść przez te rzeczy przez które ja przeszłam i chwaliła mnie za odwagę.
Ona była taką miłą panią, w przeciwieństwie do jej męża.
Ale widocznie Patrick zachowywał się tak w stosunku do Harry'ego ze względu na Damiana.

A to dlatego że Damian zwolnił go kiedy ten mieszkał w Fleese. Patrick nienawidził Damiana także za sposób w jaki traktował matkę Harry'ego, która była jego szwagierką.
Abby nienawidziła go tak samo, ale Harry'ego kochała z całego serca i, w przeciwieństwie do jej męża, wierzyła ze był inny niż jego ojciec.

Abby zapewniła mnie że doprowadzi mnie i Howarda na dworzec gdzie miałam spotkać moją rodzinę. Powiedziała mi nawet że nie miałaby nic przeciwko gdyby zatrzymali się w jej domu.
Miałam nadzieję że byli w motelu w Pinedell. Mówiłam im że tam się spotkamy.

Harry powiedział mi że był tutaj trzy lata temu. Uciekł z Fleese kiedy miał siedemnaście lat, po ogromnej kłótni z Damianem i wrócił dopiero po miesiącu. Powiedział że czuł się tu bezpiecznie ale po jakimś czasie musiał wrócić do Fleese.

Najwyraźniej musiał być w stałym towarzystwie dziewcząt i fantazyjnych samochodów.
Powiedział że nigdy nigdzie nie czuł się tak szczęśliwy jak tutaj, ale nie czuł się 'normalnie' bez tych wszystkich rzeczy które codziennie go otaczały.

To mnie trochę zmartwiło.

- Dlaczego posiadanie wielu pustych pokoi w domu nie jest dobre? - zapytałam siedząc na krawędzi łóżka.

- Co? - Harry zamknął drzwi od sypialni.

- Twoja ciocia tak powiedziała.

- Och, ona jest przesądna. - powiedział. - Cała rodzina jest. Gdy byłem młodszy jej mąż pryskał mnie octem za bawienie się z czarnym kotem.

Zaśmiałam się.

- I oczywiście nie bardzo chcą byśmy dzielili pokój.

- Tak, to dlatego ze nie lubią seksu. - roześmiał się. - To jedyna rzecz która cię z nimi łączy.

- Harry. - ostrzegłam go.

Wciągnął nasze torby w głąb pokoju i uklęknął przy nich. Rozpiął torbę i próbował jedną ręką ściągnąć swoją koszulkę.

- Pomogę. - uklęknęłam obok i wyprostowałam białą koszulę dla niego.
Harry chwycił koniec swojej koszulki, próbując ją ściągnąć. Nie mógł sobie poradzić więc postanowiłam że mu pomogę.

- Ostrożnie. - powiedziałam gdy podniósł ręce do góry.

Uśmiech pojawił się na jego popękanych ustach.

Starałam się być delikatna kiedy przeciągałam koszulkę przez jego głowę. Zadrżałam kiedy usłyszałam jak jęknął.
Wybuchnął śmiechem przez moją reakcję a ja ostrzegłam go że naprawdę go skrzywdzę jeśli jeszcze raz tak zrobi.

- Jaki jest w tym sens? - zapytał, a ja wzruszyłam ramionami.

- Podoba ci się tutaj, Lia? - zapytał Harry kiedy ja wciągałam na niego nową koszulkę. Byłam bombardowana wspomnieniami kiedy byłam przyciśnięta do jego ciała, przypomniałam sobie uczucie jego skóry na mojej skórze, to ciepłe uczucie posiadania kogoś tak blisko...

- Lia? - spojrzałam na uśmiechającego się Harry'ego.

- Tak? - zamrugałam, czując jak ciepło zbiera się w moich policzkach.

- Zapytałem czy ci się tu podoba. - postukał palcem w moją brodę.

- Kocham to miejsce. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Pierwszy raz w moim życiu zobaczyłam plażę. To jest piękne.

- Nie powiedziałaś mi tego. - powiedział Harry, opierając się o łóżko.

- Cóż, nigdy nie opuszczałam Fleese więc myślałam że się tego domyślisz.

Skinął głową.

- Chodźmy potem popływać.

- Jak ty chcesz pływać jeśli nawet nie możesz się ubrać?

- Thalia, nie jestem niepełnosprawny.

- Tymczasowo jesteś.

- Dobrze, więc będę tylko patrzeć jak pływasz. - nalegał.

- To będzie straszne, Harry. - powiedziałam. - Nie mam nawet kostiumu kąpielowego.

- Nie potrzebujesz go jeśli masz stanik i majtki.

- To nienormalne, nigdy nie będę w nich pływać! - powiedziałam.

- Czym one się różnią od bikini?

- Nie będę nosiła takiego bikini.

- Jezus, Lia. - Harry potrząsnął głową, śmiejąc się. Położył swoją dłoń na moim karku i przyciągnął mnie siebie. Byłam na czworakach zanim nasze usta się spotkały.

Przyczołgałam się bliżej niego, jego ręka chwyciła mnie w talii próbując lekko mnie podnieść, więc w końcu mogłam usiąść na mim okrakiem. Usadowiłam się na jego kolanach, moje palce były splecione na jego szyi, moje serce zaciekle dudniło mi w uszach kiedy nasze usta poruszały się w zsynchronizowanych ruchach.

Kiedy Harry jęknął, zauważyłam że przypadkowo chwyciłam zębami jego dolną wargę. Ciepło przechodziło przez całe moje ciało, przypomniałam sobie kiedy ostatni raz tak się czułam.
Zapach świec w korytarzu, żółte światła spadające na nasze ciała, ciepłe, powolne pocałunki na mojej skórze, jego niski śmiech wypełniający pokój.

'Kocham go, kocham go' - myślałam.

- Kocham cię, Lia. - powiedział.

Czułam jego dotyk przesuwający  się w dół mojego swetra, zatrzymałam go to bo przypomniałam sobie coś co nie było słodkim wspomnieniem.

- Harry, nie mogę. - wyszeptałam w jego usta, przesuwając jego dłoń. - Nie znowu.

- Wiem. - wziął oddech. - Ale chcę żebyś wiedziała że nie pozwolę by coś takiego znowu cię spotkało.

- Wiem. - westchnęłam. - Myślę że po prostu... potrzebuję więcej czasu.

Drzwi nagle się otworzyły a ja poczułam że bicie mojego serca przyspieszyło.
Josh, jedyny syn Abby, stał w drzwiach, jego blada twarz wydawała się być jeszcze bledsza.

- P-przepraszam, powinienem był zapukać. - powiedział szybko i zamknął drzwi.
Kuzyn Harry'ego był pozornie cichy i uległy, bał się wielu rzeczy - w przeciwieństwie do Harry'ego.

Zeszła z Harry'ego i stanęłam na własnych nogach próbując ułożyć swoje włosy kiedy Harry zaczął się śmiać.
Wydawało się ze śmiał się z wszystkiego odkąd tu przyjechaliśmy, to miejsce było pewnego rodzaju lekiem dla niego. Ale wiedziałam że był po prostu szczęśliwy. Szczęśliwy że był z dala od ograniczeń swojej posiadłości, z dala od swojego ojca.

- Naprawdę ci się tu podoba, prawda? - zapytałam.

- Tak myślę. - wzruszył ramionami i wstał. - Tutaj wszystko jest o wiele prostsze, wiesz? Zawsze myślałem o przyjściu tutaj jeśli chciałem uciec. Myślałem o tym od lat, ale nigdy nie miałem dość odwagi by to zrobić, dopóki ty się nie pojawiłaś.

Usłyszeliśmy ponowne pukanie do drzwi a ja wiedziałam że to Josh.

- Pierdolony dzieciak - Harry jęknął i ruszył do drzwi. Jego nagła zmiana nastroju rozśmieszyła mnie.

- Tak? - powiedział szorstko, kiedy otworzył drzwi.

Ale to była Abby.

- Myślałem że to Josh. - wyjaśnił Harry.

- Stacja kolejowa? - powiedziała. - Jesteśmy gotowi do drogi.



__________________________________________________________________________




Jakey rzucił się w moim kierunku kiedy mnie zobaczył. Moja matka szła za nim, ale została w pewnej odległości, gdy jej wzrok padł na Harry'ego.

Harry trzymał papierosa między palcami a ja poprosiłam go by powstrzymał na chwilę chęć palenia. To byłaby kolejna rzecz za którą moja mama mogłaby go znienawidzić.

Mogę sobie tylko wyobrazić jak ciężko jej było po tym jak dowiedziała się o zdradzie ojca. A ja wiedziałam że trudno będzie ją przekonać do Harry'ego zwłaszcza że jej mąż zdradził ją z jego matką.

- Mamy miejsce, mamo. - powiedziałam.

- Mamy miejsce. - odpowiedziała.

- Co?

- Zadzwoniliśmy do tutejszego sierocińca Guardeen - powiedział Jakey - ten w którym mieszkał Darren zanim przyjechał do Fleese. Mówili że mają pracę dla mamy i pokoje dla nas.

- Zostaniemy tam, Thalia i ty idziesz z nami. - moja mama powiedziała ostro.

- Nie, ona nie idzie. - usłyszałam Harry'ego zanim zdążyłam cokolwiek pomyśleć.



_________________________________________________________________________
_____________________________________________________________________


UWAGA!
MAM DOBRĄ WIADOMOŚĆ, BĘDZIE JESZCZE JEDEN ROZDZIAŁ :D

CO DO ROZDZIAŁU:
CHOCIAŻ MATKA LII POJAWIŁA SIĘ TU TYLKO NA CHWILĘ TO I TAK NIEŹLE MNIE ZDENERWOWAŁA. NO BO ZNOWU CHCE ODSEPAROWAĆ THALIĘ OD INNYCH LUDZI. WIEM ŻE PEWNIE SIĘ O NIĄ MARTWI NO ALE BEZ PRZESADY.
NIECH LEPIEJ DA JEJ SPOKÓJ
I NIECH HARRY I LIA ZAMIESZKAJĄ RAZEM I BĘDZIE CUDOWNIE :D

A WY CO MYŚLICIE?

ASK: http://ask.fm/soirishlove

HASHTAG NA TT: #BABYDOLLPL

XX