czwartek, 30 stycznia 2014

Rozdział 15 - Narażona

Moje nogi drętwiały gdy szłam wzdłuż ciemnego korytarza, na drugim piętrze. Nie mogłam tego zrobić. Nie mogłam przez to przechodzić. Nie chcę tego. Oparłam plecy o zimną ścianę, po czym zsunęłam się na ziemię. Usiadłam na podłodze, przyciągając kolana do klatki piersiowej. Moje łzy spływały na ziemię.

Nie miałam pojęcia co chciałam zrobić.

Obróciłam głowę w prawo i ujrzałam jasność za oknem. Po chwili usłyszałam grzmot, a moje serce podskoczyło. Znalazłam się w kompletnej ciemności. P prostu super.

Zdecydowałam że jestem za słaba by teraz wstać i szukać drogi do mojego pokoju w ciemności. Więc objęłam rękoma moje kola i nie ruszałam się. Wszystko co można było usłyszeć to tylko głośne grzmoty.

Zakryłam dłońmi moje uszy, ale to nic nie dało. Jedyny plus tej burzy to, to że dzięki niej na dworze było jasno. Odwróciłam wzrok od okna i spojrzałam w ciemność. Po chwili zauważyłam małe, pomarańczowe światełko.

Jeszcze raz spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam że światło rusza w górę, po schodach. W końcu znalazło się na korytarzu w którym byłam. Nie musiałam długo myśleć by domyślić się że to był Harry trzymający świeczkę.

- Tu jesteś. - złapał mnie za łokieć i pomógł wstać.

Wstałam, wycierając łzy z mojej twarzy nawet jeśli trudno byłoby je dostrzec w tej ciemności.

- Dlaczego zawsze znajduję cię w najdziwniejszych miejscach? Co ty tu robiłaś? - zapytał, obejmując mnie swoim ramieniem.

Nasza różnica wzrostu sprawiała że musiałam unieść głowę by być z nim twarzą w twarz. Mały ogień oświetlał jego twarz.

- Więc? Masz coś do powiedzenia? - zapytał ponownie.

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, usłyszałam kolejny grzmot. Tym razem był okropnie głośny. W szoku, przytuliłam się do Harry'ego. Głośny dźwięk ucichł, ale wciąż brzmiał w moich uszach. Gdy usłyszałam oddech Harry'ego zorientowałam się jak blisko siebie byliśmy. Moje palce zaciskały jego koszulkę.

Pierwsze co chciałam zrobić to uciec. Ale Harry wciąż obejmował mnie ramieniem.

Poczułam jak oparł swoją głowę o moją.

- Chodźmy stąd. - wyszeptał.

Zaprowadził mnie do jego pokoju, oświetlając nam drogę świeczką. Pewnie zorientował się że dziwnie się czułam gdy obejmował mnie ramieniem, przez całą drogę.

Puścił mnie gdy weszliśmy do pokoju. Stało tam już kilka świeczek.

- Jak długo nie ma prądu? - zapytałam, gdy Harry ostrożnie kładł świeczkę, którą trzymał, na stoliczku.

- Prawdopodobnie od rana. - reszta domu została pozbawiona światła, gdy Harry zamknął drzwi. Usiadł na łóżku i rozciągnął się, wzdychając.

- Moja mama i ja zawsze zapalaliśmy świeczki w naszym domu gdy nie było prądu. Nie zdarzało się to często ale dla mnie był to najlepszy czas. - wydobył z siebie ledwo słyszalny śmiech.

 - Tam gdzie ja mieszkam, często nie ma prądu. Czasami kierownictwo samo wyłączało nam prąd. Nie było nam tak fajnie. - wzruszyłam ramionami.

- Kiedy zmarł twój ojciec? - zapytał.

- Miałam dwanaście lat, prawie trzynaście. Czuł się źle przez miesiąc a odszedł po dwóch. Praktycznie, to on był naszym obrońcą. Wszystko się zawaliło gdy on odszedł. - byłam zdziwiona jak to wszystko łatwo wychodziło z moich ust.

- Wiem że pewnie roześmiejesz się gdy powiem ci że kiedyś moje życie było tak samo ciężkie jak twoje.

- Każdy miał zły czas w swoim życiu. - powiedziałam. - Ale myślę że niewiele osób spotkało to co mnie. - lekko zachichotałam.

- Rozumiem. - powiedział. - Ale moja mama była jedyną prawdziwą rodziną jaką miałem. Tata nie był częścią mojego życia, dopóki ona nie umarła. Wiesz jak trudno jest zarobić pieniądze w tym mieście. Moja mama i ja próbowaliśmy wiele gównianych sposobów by je zarobić, tak samo jak mój tata. Osiągnął sukces gdy spotkał Richarda, ale moja mama nie, bo zachorowała. Miałem pieniądze, nawet więcej niż bym potrzebował. Mam je dzięki osobie która kiedyś nic dla mnie nie znaczyła.

- Oh... Ja...nie spodziewałam się tego. - wymamrotałam. Naprawdę nie spodziewałam się tego. Myślałam że Harry miał idealne życie, odkąd tylko się urodził.

- Tak. Ludzie nie wiedzą o tym. Większość moich przyjaciół nie wie. Nie zrozumieliby. - wzruszył ramionami, a jego wzrok napotkał mój.

Spojrzałam w bok i zacisnęłam dłonie, gdy wstał z łóżka i ruszył w moją stronę. Nasze spojrzenia spotkały się na dłuższy czas, i wydawało się że to go do mnie przyciągało. Spojrzałam w górę gdy stanął blisko mnie.

Gęsia skórka pojawiła się na moim zimnym ciele gdy nasze spojrzenia znów się spotkały. Tym razem nie mogłam spojrzeć w bok. Było coś urzekającego w Harry'm ale nie wiedziałam co to było. Wzięłam głęboki oddech gdy jego czoło dotknęło mojego. Był cieplejszy ode mnie. Nasza bliskość sprawiła że poczułam jego zapach, który sprawił że wszystkie obawy i wątpliwości zniknęły.

Motylki siały spustoszenie w moim brzuchu. Nie mogłam coś do niego czuć. Nie mogłam. Jego uderzająco zielone oczy oglądały każdy kawałek mojej twarzy, ale najbardziej skoncentrowały się na moich ustach.

- Thalia, myślę że chcę cię pocałować. - wymruczał a moje serce zaczęło szybciej bić. - Mogę? - wziął oddech, jego usta musnęły mój policzek.

Tak, tak, tak. Miałam to na końcu języka. Straciłam kontrolę nad moim sercem. Przestań Lia, przestań - mówiłam do siebie w myślach. Ale moje kwitnące pragnienie miało przewagę.

Harry wyglądał na rozbawionego, jakby mój problem był widoczny. W końcu zdecydował się wziąć sprawy w swoje ręce. Schylił głowę i przyłożył swoje usta do moich. Mocny dreszcze przeszedł moje ciało gdy nasze usta się spotkały.

Nos Harry'ego dotykał mój gdy on wydawał z siebie ciche jęki. Poczułam jego dłonie, na moich plecach, przyciągające mnie do niego. Dzięki niemu doznawał nowych, nieznajomych doświadczeń. Czułam się bardzo źle ale i dobrze.

Zanim zdążyłam coś pomyśleć Harry położył mnie na łóżku. Nie przerywaliśmy naszego pocałunku. Wtedy poddałam się mu. Czy dążyłam do robienie tego z nim?

'' Pomyśl o bólu jaki będzie musiała znosić twoja rodzina '' - usłyszałam głos Richarda w swojej głowie.

Harry uniósł się nade mną. Był tak zaangażowany w nasz pocałunek że wydawało się że nie będzie potrzebował przerwy na oddech.

Moje oczy otworzyły się gdy jego usta na chwilę oderwały się od moich. Harry rozpiął kilka guzików jego koszuli, ukazując kilka jego tatuaży. Moje serce mocno zabiło.

Widziałam kilka jego tatuaży. Kilka z nich było strasznych, cała ta sytuacja zaczęła mnie przerażać. Nie byłam na to gotowa. Definitywnie nie byłam na to gotowa. Nie ma mowy bym dążyła do zrobienia tego.

Ale cena jaką musiałabym za to zapłacić była ogromna. Uroniłam kilka łez gdy dłonie Harry'ego dotknęły moich włosów. Zaczęłam szlochać gdy dotknął tyłu mojej głowy i szyi. Od razu się odsunął. Łzy spływały po moich policzkach i połyskiwały w świetle świec.

- Dlaczego płaczesz? - Harry patrzył na mnie ze zdezorientowaniem zanim spojrzał na mą szyję. Spojrzał pytająco na moją szyję, gdy odgarnął z niej moje włosy by lepiej widzieć. Jego brwi zmarszczyły się. Wiedziałam że zobaczył ślady jakie zostawił na mnie Richard.

- Lia, co... - podniósł mnie bym usiadła.

Odkrycie Harry'ego sprawiło że płakałam jeszcze bardziej, siedząc na łóżku.

- J-ja spadłam. - odpowiedziałam szlochając.

- Kłamiesz, Lia. Znaki paznokci nie pojawiają się od spadnięcia ze schodów. - powiedział. - Kto ci to zrobił?

- Nikt. Nikt nie...

- Kto ci to zrobił? - jego ton był mocniejszy.

Zacisnęłam usta.

- Lia. - jego ton złagodniał, gdy chwycił moje ramiona. - Czy to był mój tata? Richard? Jeden z jego pracowników? To dlatego robisz to ze mną?

Przegryzłam wargę, próbując mu odpowiedzieć.

- Nie upadłaś i nie uderzyłaś się w głowę. Ktoś ci to zrobił. - powiedział. Współczucie pojawiło się w jego oczach.

Moja cisza była odpowiedzią której potrzebował. Przyłożył moją głowę do jego ramienia i objął mnie rękoma.

- O-on powiedział że coś strasznego może stać się z moją rodziną. I ze mną. - powiedziałam gdy byłam w uścisku Harry'ego.

- Kto? Kto ci to powiedział? - domagał się odpowiedzi.

- Richard. - wybełkotałam.

- Co za skurwysyn - przeklął. - Muszę coś z tym zrobić.

- Nie! - powiedziałam. - On na pewno skrzywdzi moją rodzinę. Proszę, nie mów nic.

Harry westchnął.

- Muszę wiedzieć jak on dowiedział się o wszystkim. Jak do cholery dowiedział się że nie sypiam z tobą?

Pani Briffen. Ale to nie był jej błąd. On wydusił to z niej. - Nie wiem. - powiedziałam.

- Zostań tu. - powiedział, głaszcząc moje włosy, zanim wstał. Poczułam się zmieszana gdy zapiął koszulę i wyszedł z pokoju. Po chwili zniknął w ciemności.


================================================

No i udało się :) Przetłumaczyłam rozdział.
I przyznam że jak na razie ten rozdział podoba mi się najbardziej.

Jeśli będą jakieś błędy - przepraszam.

I przypominam że informacje o nowych rozdziałach pojawiają się na tt pod hashtagiem: #BABYDOLLPL

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 



środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 14 - Decyzje

Zegar wybił 2.

Pojedyncza lampa sufitowa oświetlała kuchnię gdy stałam naprzeciwko blatu. Ciemność otaczała mnie pogłębiając moje pragnienie w tym momencie. To wyprzedziło moje zmysły. Byłam zagubiona. Nie mogłam normalnie myśleć. Depresja zawładnęła moim umysłem i przytłumiła wszystkie normalne myśli.

Spojrzałam na rękę i sięgnęłam po coś. Nigdy nie myślałam że mogę być tak blada. Moje palce zaczęły się trząść gdy zbliżały się do noża. Zabrałam ostre narzędzie z drewnianego pudełka i spojrzałam na swoje odbicie. Nigdy tak nie wyglądałam. Zacisnęłam lekko rękojeść moją wilgotną dłonią, po czym mocno zacisnęłam oczy starając się zatrzymać wszystkie moje myśli.

Każda męka, każdy ból zniknie po tym - myślałam. - Możesz to zrobić, Lia. Będziesz z tatą.

Łzy spłynęły na moje policzki. Moje myśli były jakby za mgłą. Moje oczy otworzyły się gdy poczułam ostre narzędzie przez mój sweter - to dotykało mojego brzucha. Zatrzymałam się, trzymając go tam. To jest naprawdę.

Ten ból będzie tymczasowy, zniknie po chwili, razem z wszystkimi innymi rzeczami. - słyszałam mój głos namawiający mnie do tego. Poczułam twardy guzek w moim gardle.

- Thalia? - kolejne ujęcie rzeczywistości. - Co ty do cholery robisz? - głos był teraz głośniejszy.

Nóż wypadł z mojej dłoni, widziałam jak opadł na kafelki w kuchni. Poczułam jak ktoś chwyta moje ramiona. Zostałam obrócona twarzą do Harry'ego. Widziałam go podwójnie. Nie wiedziałam co się dzieje ale czułam się bezpiecznie.

Moje wizje były z każdą chwilą coraz bardziej rozmyte a ból który czułam w mojej głowie, znikał.

- Lia. - usłyszałam swoje imię wiele razy ale głos Harry'ego stawał się coraz cichszy.

Moje kolana osłabły. Nie byłam w stanie się utrzymać, poddałam się całkowicie. Ale nie upadłam, poczułam że ktoś mnie trzyma.


_________________________________________________


Lekkie światło które czułam na moich powiekach sprawiło że domyśliłam się że noc już minęła. Co się stało? Pytałam sama siebie.

Zacisnęłam dłonie i podniosłam koc którym byłam przykryta. Gdy to zrobiłam dotarł do mnie zapach wody kolońskiej. To nie był mój pokój.

Usiadłam szybko, moja głowa zapulsowała. Przypomniałam sobie że Richard mnie uderzył. Dotknęłam mojej głowy i poczułam że mam ją owiniętą bandażem. Ból głowy powoli znikał, stawał się coraz mniejszy.

Gdy mój umysł się oczyścił, uświadomiłam sobie że jestem w pokoju Harry'ego. Po chwili przypomniałam też sobie co próbowałam sobie zrobić. Zadrżałam, na myśl o tym wszystkim.

To nie była tylko absurdalna rzecz, to było egoistyczne. Nie myślałam o konsekwencjach. Zignorowałam myśl że mogłabym sprowadzić je na moją rodzinę gdybym się zabiła.

Poczułam się zakłopotana, zagubiona i samotna. Byłam w grze szachowej, wiedziałam że przegram, nie ważne ile ruchów bym zrobiła, chciałam tylko zakończyć tą grę. Chciałam obudzić się z tego złego snu. 

Drzwi otwarły się. To pani Briffen weszła z jedzeniem na tacy. Usiadła na brzegu łóżka, kładąc tacę obok mnie.

- Jak się czujesz kochanie? Sprawiłaś że bardzo się martwiliśmy.

- Dlaczego jestem w pokoju Harry'ego?

- Chciał przy tobie być po tym jak doktor wyszedł. Twój pokój jest też trochę daleko i to byłoby trudne. Nie martw się. On spał na kanapie, na dole. - powiedziała, gdy nalewała herbaty do kubka.

- Doktor?

- Byłaś ranna po... po tym wczorajszym incydencie. Potrzebowałaś doktora. - podała mi kubek. Zauważyłam że jej oczy lśniły. Znów zaczęła płakać.

- Dobrze się czuję, pani Briffen. - próbowałam się uśmiechnąć.

- Dziecko, obiecaj mi że nie będziesz próbowała tego więcej zrobić. - jej głos drżał gdy mówiła.

- To było głupie, wiem. Coś zawładnęło nade mną i przejęło kontrolę. Może byłam zbyt mocno uderzona w głowę. - wzruszyłam ramionami, zanim wzięłam łyka herbaty. - Czy Harry pani o tym powiedział?

- Tak, dzięki Bogu że dostał się do ciebie na czas. Nigdy nie widziałam żeby był tak oszalały. - potrząsnęła głową. - Pobił się z jakąś dziewczyną która tu była. Słyszałam trzaskanie drzwiami i głośne tupanie. Tak właśnie się obudziłam. 

- Więc ta dziewczyna wyszła?

- Jasne, ona wyszła. Zrobiła to po tym jak upadłaś w kuchni. 

Nasza rozmowa została przerwana kiedy Harry zapukał do otwartych drzwi. Wciąż chciałam zapytać panią Briffen czy powiedziała Harry'emu o Richardzie. Byłabym martwa jeśli by to zrobiła. Harry przeczesał dłonią swoje włosy które były bardziej niechlujne niż zwykle. Wyglądał jakby dopiero wstał. Wciąż miał na sobie te same ubrania co wczoraj. 

- Zostawię was na chwilę samych. - pani Briffen ścisnęła moją dłoń zanim wyszła z szerokim uśmiechem.

- Mogę wejść? - zapytał Harry, opierając się o framugę drzwi.

- To twój pokój. - uśmiechnęłam się.

Przytaknął po czym usiadł na oparciu łóżka, obok mnie. 

- Po ostatniej nocy nie będziesz opuszczać tego pokoju przez dłuższy czas. 

- Dlaczego nie?

- Chcę mieć cię na oku by mieć pewność że nie będziesz chciała zrobić znów czegoś idiotycznego. 

- Nie będę chciała. - westchnęłam. - Obiecałam pani Briffen że nie zrobię tego.

- Nie obiecałaś mi. - Harry oparł swoje łokcie o kolana po czym pochylił się nad łóżkiem. - Obiecaj mi. 

- Obiecuję - powiedziałam cicho. 

Ostrożnie patrzył w moje oczy.

- I ty rzekomo ... spadłaś ze schodów wczoraj. To tak uderzyłaś się w głowę?

Pani Briffen pewnie to zmyśliła.

- Uh, tak. S-spadłam. To był naprawdę zły upadek. 

- Jesteś taka niezdarna. Nikt nie spadł z tych schodów. - Harry powoli zwilżył swoje usta zanim kontynuował. - Jesteś pewna że to nie kłamstwo, Lia?

- J-jasne że tak. Dlaczego miałabym to zmyślić?

- Czy to nie była próba zabicia się?

Potrząsnęłam głową, protestując.

- Przysięgam że nie.

- Dobrze. - powiedział. Miałam nadzieję że będzie chciał się wycofać z tego tematu. - Ale chcę wiedzieć dlaczego chciałaś to zrobić.

Cała nadzieja znikła.

- Osobiste powody.

- Zamieniam się w słuch.

- Czułam że nic więcej nie zrobię w swoim życiu. To znaczy... jak długo będziemy jeszcze to wszystko udawać, Harry? w końcu zapytałam. Już dawno chciałam to z siebie wyrzucić. Nie zajdziemy z tym daleko. Dlaczego ja tu wciąż byłam, jeśli nie byłam do niczego potrzebna? Dlaczego nie pogada ze swoim ojcem i nie pozwoli mi odejść?

- Myślę że możemy osiągnąć kompromis. - odpowiedział.

- Dobrze, ale dlaczego nadal tu jestem? - zapytałam. - Jestem ciężarem. Jestem niepotrzebna. Rozumiem czego chce twój ojciec ale...

- Lubię mieć kogoś obok siebie. Czy to przestępstwo? - wymusił uśmiech.

- Masz tylu przyjaciół.

- Nie zrozumiałabyś nawet jeśli bym ci wyjaśnił. Sam ledwo to rozumiem.

- Co takiego?

- Dość gadania, Thalia. Za dużo pytań. - Harry wstał i podciągnął jeansy. - Jeśli używasz ciekawości by się zabić to pamiętaj że to działa tylko na koty. I jeśli dobrze wiem, to ty nie jesteś jednym z nich.

Co za zły żart. Ale uczucie śmiechu chcącego wydostać się na zewnątrz i czerwieniące się policzki wywołały śmiech u Harry'ego. - Do zobaczenia wieczorem. - powiedział zanim wyszedł z pokoju. - I chcę żebyś tu została. Nie ruszaj się za dużo.


________________________________________________________


Przypominałam sobie wczorajsze wydarzenia minuta po minucie, nie zapominając o żadnym detalu. Ciemne uczucia które były we mnie, przyciemniały optymizm i szczęście. Na zewnątrz była burza, każdy grzmot sprawiał że moje serce szybciej biło.

Znów czułam się beznadziejnie. Wciąż słyszałam w swojej głowie słowa Richarda. 

''Więc lepiej nie kłam gdy znów tu przyjdę. Albo... wiesz co się stanie. Może nawet zrobię coś dla ciebie.''

Zadrżałam. Richard chciał znów tu przyjść, ale nie wiedziałam kiedy. To była najbardziej przerażająca część. To mogło być za tydzień, albo nawet jutro.

Nie mogłam znieść myśli że mojej mamie i bratu mogłoby się coś stać. Zaczęłam płakać, już 3 raz w tym dniu.

Nie mogłam się narażać. Ale musiałam coś zrobić. Nie mogłam dopuścić do tego by coś się im stało.

Gdy podjęłam decyzję, tak mocno zagryzłam wargę że poczułam smak krwi. Muszę się w końcu przeciwstawić albo stracę wszystko.

Harry wszedł do domu i zatrzasnął drzwi. Jego loki były przemoczone od deszczu. Potrząsnął głową. Zdjął swój płaszcz i poszedł do salonu. Nie mogłam się z nim teraz spotkać, potrzebowałam czasu. Więc dyskretnie pobiegłam na górę.


__________________________________________________________


No jest nowy rozdział :)
Podoba się?

A i mam informację: Niedługo przestanę was informować o rozdziałach bo jest was coraz więcej, ale za to informacje o nowych rozdziałach będą pojawiać się na tt na moim profilu pod hashtagiem: #BABYDOLLPL 

Jeśli są jakieś błędy - przepraszam :)

CZYTASZ - KOMENTUJESZ 









poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 13 - Rozbita

Pani Briffen nie zjadła ze mną śniadania, co było dziwne. Zawsze jadłyśmy posiłki razem. Nie rozmawiała też ze mną. Myślałam nad wszystkim co zrobiłam, by znaleźć coś co mogłoby ją sprowokować do takiego zachowania. Ale nie znalazłam nic.

Przeszłam koło biblioteczki idąc wzdłuż korytarza, by móc w końcu dotrzeć do mojej sypialni. Kto by pomyślał że mieszkanie w tym luksusowym domu może być miłe.

Nie czytałam żadnej czystej książki od dłuższego czasu. W domu, pomagałam mojej mamie w zajęciach domowych a na naszych regałach na książki stały tylko stare książki które czytałam już wiele razy, więc w wolnych chwilach szyłam lub robiłam origami.

Sama myśl o tym krzyczy nudą. Ale to prawda. Nie było niczego do robienia oprócz tego.

- Wstałaś tak wcześnie? - obróciłam głowę w bok. Harry zatopił zęby w jabłku które trzymał, biorąc duży gryz. Ruszył wzdłuż korytarza, podrzucając do pół zjedzonym jabłkiem.

- Jest 12, po południu. - powiedziałam, stwierdzając fakt.

- To wcześnie, dla mnie. - odpowiedział z pełnymi ustami, jego poranny głos wciąż był przytłumiony.

Pokiwałam głową, a na moje usta wkradł się uśmiech.

Gdy Harry wreszcie dotarł do drzwi wyjściowych, przykucnął by założyć swoje buty. Po chwili poczułam jego wzrok na mnie.

Przejrzał mnie od głowy aż do stóp. Nie żebym była próżna ale kiedyś mężczyźni też tak na mnie patrzyli i zawsze wtedy czułam się niepewnie i jakaś taka odrzucona, ilekroć to wyczułam.

Więc ten przepływ emocji był dla mnie nieznajomy. Byłam zawstydzona czując to, ale to było coś czego nie mogłam kontrolować. Co moja mam pomyślałaby o mnie jeśli wiedziałaby?

- Myślę o tym by mieć chińszczyznę na obiad. - powiedział.

- Oh, z twoimi znajomymi? - spojrzałam na niego.

- Nie. - powiesił plecak na ramieniu, gdy się wyprostował. Był wysoki. - W domu. Myślałem by zamówić jedzenie. Co o tym myślisz?

- Brzmi dobrze. - odpowiedziałam.

- Ty... lubisz chińszczyznę?

- Tak. - Chciał znać moją opinię? - Moja babcia przygotowywała ją często. - uśmiechnęłam się. - Chcesz zaprosić kogoś?

Harry spojrzał w dół, po czym cicho się zaśmiał, drapiąc swoją szyję.

- Nie. - powiedział.

Czy ja o czymś nie wiem?



______________________________________________



Doszłam do piątego rozdziału "The Time Keeper" gdy moje oczy się zamknęły. To zimne powietrze na dworze pewnie tak na mnie wpłynęło. Mogłam zasnąć kiedy tylko chciałam, gdy na dworze było zimno. Dzisiejszy dzień był jednym z takich.

Chciałam zapaść w jakiś miły sen ale to było trudne gdy wciąż myślałam o moim bracie i mamie. Ostatnie co usłyszałam to to że moja mama nie była w najlepszym stanie.

Ale moja powieki stawały się cięższe z każdą sekundą. Sen był moją ucieczką od rzeczywistości. Ale przez te kilka dni nie miałam aż takiej potrzeby do ucieczki.

Każdego dnia w tym tygodniu czekałam do godziny dziesiątej. Nienawidziłam za to siebie, dlatego że to wtedy Harry wracał do domu. Czasami wracał i po chwili znów wychodził, ze znajomymi. On zdecydowanie był moim prześladowcom, prawda że był?Przeklęłam siebie za myślenie tak o nim. Jeśli nie pocałowałby mnie, nie myślałabym tak.

Wybudziłam się z mojego snu gdy światło zapaliło się w domu. Po chwili poczułam ból na szyi.

Silne dłonie objęły moją szyję. Krzyknęłam.

- Spałaś, kochanie? - zaśmiał się Richard. W oddali usłyszałam szlochanie pani Briffen.

Byłam pewna że moja szyja był posiniaczona. Łzy zaczęły wypływać z moich oczu, gdy gwałtownie szarpnął mnie za nogi. Jego uścisk opuścił bolące miejsce na moim ramieniu.

- Przestań, proszę! Przepraszam! - krzyczała pani Briffen.

- Briffen, wróć do kuchni zanim nie powiem Damianowi by cię zwolnił. - powiedział Richard, zanim spojrzał na mnie.
Kropelki potu spływały po mojej twarzy, moje oczy rozszerzyły się ze strachu.

- Czego chcesz? - płakałam, przykładając rękę do mojej szyi.

- Wiem że wzbudziłaś litość w chłopaku. Ale tylko jego możesz oszukać. - mocno szarpnął moje ramię.

- Damian jest moim starym przyjacielem i co on sobie teraz o mnie pomyśli, gdy płaci pieniądze za nic, ty mała suko?

Richard mocno uderzył mnie w tył głowy. Ból przeszył mnie gdy upadłam na ziemię. Głośny krzyk pani Briffen dotarł do moich uszu.

Całe moje ciało zdrętwiało gdy zostałam uderzona. Co się mi stało? Moje usta były suche, czułam jak zaczynają pękać.

Żadne słowo protestu nie wydostało się z moich ust. Czułam się jak jeleń przy zbliżających się do niego reflektorach. Było mi wstyd za to jak bardzo byłam przestraszona.

Potwór znów spojrzał na mnie.

- Myślałem o tym by uderzyć cię w policzek ale wtedy siniak byłby widoczny. Chłopak pewnie pytałby się od czego to, prawda? Myślę że wiesz że nie chcę by ani Damian ani Harry nie dowiedział się o tym.

Richard poluzował swój krawat po czym ukucnął.

- Ale mam nadzieję że nasze spotkanie przyniesie ci jakąś lekcję. - jego głos był niższy. - Rób to co masz robić. A jeśli nie, - spojrzał na mnie. - więc po prostu pomyśl o swojej rodzinie. Pomyśl co może się stać jeśli nie dotrzymasz obietnicy.

- Więc lepiej nie kłam gdy znów tu przyjdę. - jego palce uderzyły mój policzek. - Albo... wiesz co się stanie. Może nawet zrobię coś dla ciebie. - moje oczy rozszerzyły się gdy szybko pocałował mnie w usta. Poczułam jak posiłek zjedzony przeze mnie rusza w górę, próbując wydostać się przez moje usta.

Moje serce uspokoiło się gdy wyszedł głośno trzaskając drzwiami.



_______________________________________________




- Na pewno nie będziesz jeść? - zapytał Harry, już trzeci raz.

- Nie. - potrząsnęłam głową.

- Dobrze. - powiedział rozczarowanym tonem. -Więc nie będę zamawiać jedzenia.

- Możesz zjeść beze mnie. - powiedziałam mu.

- Wychodzę. - potrząsnął głową.

Moja głowa wciąż bolała. Fakt, że było gorzej niż wcześniej. Wiedziałam że pewnie powstanie tam ogromny siniak. Wciąż byłam w szoku. Nie mogłam z nikim rozmawiać, bez kolejnego płaczu. Wciąż to sobie przypominałam. Wiedziałam, że był złą osobą. Ale tym razem byłam przez niego rozbita.

Pani Briffen płakała prawie tak samo mocno jak ja. Biedna kobieta.

Nie wiedziałam co mam robić dalej. Chciałam zatrzymać to całe zdarzenie tylko w mojej wyobraźni. Czy kiedykolwiek otrząsnę się po tym spotkaniu? 

- Co ja zrobiłem? - Harry obrócił się by spojrzeć na mnie, gdy otwarł drzwi. Jego brwi powoli zwężały się. Myślę że nie był zadowolony z tego że wychodził. 

- Nic. - nie patrzyłam na niego. Bałam się że zaraz się rozpłaczę. Byłam taka wrażliwa.

- Nie chcesz ze mną rozmawiać? - lekko się zaśmiał choć nie było w tym nic śmiesznego. - Nieważne. - Powiedziawszy to, wyszedł.



______________________________________________



Pani Briffen przygotowała pyszną kolację bym poczuła się lepiej. Zapach kurczaka rozprzestrzenił się po całym domu, ale wciąż nie miałam apetytu. Nie zjadłabym nic nawet jeśli jedzenie było nie wiadomo jak pyszne. 

Była północ, ale nie mogłam spać. Pani Briffen chciała posiedzieć ze mną ale kazałam jej iść do łóżka. Czułam pulsujący ból w mojej szyi. Wciąż płakałam i płakałam.

Nie miałam pojęcia co mam zrobić.

Usłyszałam szuranie w zamku, a po chwili drzwi otworzyły się. Harry był w domu i wszystko co chciałam teraz zrobić to zwierzyć się mu. Chciałam powiedzieć mu wszystko. 

Ale pomyślałam że to głupi pomysł. Ale chciałam z nim pogadać. Odciąć się od tego bólu. Wstałam z kanapy i powoli szłam w stronę drzwi. Zatrzymałam się gdy zobaczyłam że Harry nie był sam. Obejmował ramieniem małą blondynkę ubraną w miniówkę.



=================================================== 

Uff no i skończyłam tłumaczyć rozdział. Myślałam że już nie uda mi się dodać go dziś ale jest. :)

Jak Wam się podoba?
Biedna Thalia. Richard to naprawdę okrutny człowiek.
A i przepraszam za błędy (jeśli się pojawią) ale nie miałam czasu by to sprawdzić.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ



niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 12 - Anioły obserwują

- Usiądź. - Harry nalegał.

Nie byłam chętna by usiąść bo wciąż nie czułam się na 100% pewnie, przebywając z nim. Minuty spędzone z nim w samochodzie były bardzo nerwowe. Ale usiadłam.

Harry odłożył menu gdy zdecydował się które ciastko chce zamówić. To zabawne, gdybyście zobaczyli go pierwszy raz pewnie nie pomyślelibyście że chłopak jak on mógłby iść do kawiarni by kupić ciasteczkowe lizaki albo babeczki ale... on właśnie tu był. Wybierając co chce zamówić.

Młody kelner podszedł do nas gdy Harry podniósł rękę.

- Chcę te ciasteczkowe lizaki. Mięta i czekolada.

- Dobry wybór. - kelner uśmiechnął się, zanim zanotował to w swoim notatniku. - Coś do popicia?

- Daj nam piwo korzenne. - Pewnie chciał napić się czegoś podobnego do zwykłego piwa.

- Przepraszam, ale skończyło się. Polecam lemoniadę.

Harry lekko zacisnął usta i znów podniósł menu by wybrać coś do picia.

Jego brwi lekko się zwężały, marszczył czoło gdy czytał. Miałam ochotę się roześmiać, widząc jak poważny był. Zauważyłam że jego oczy są zielone. Rzadko widzę ludzi którzy mają zielone oczy.

Jego wzrok napotkał mój, a ja szybko spojrzałam w bok. To było krępujące. Czy gapiłam się na niego przez długi czas? Mam nadzieję że nie. To było tylko... to było tylko chwilowe spojrzenie.

- Chcę dietetyczną Colę - Harry powiadomił kelnera i spojrzał na mnie. - Chcesz to samo?
Myślałam że to on o wszystkim decyduje.

- Chcę tylko wodę.

- Wodę? To nudne.

- Nie lubię dietetycznej Coli.

Harry spojrzał na kelnera - Słyszałeś ją.

Kelner uśmiechnął się do nas zanim odszedł. Harry oparł się o krzesło, jego postawa się zrelaksowała. Złączył swoje ręce zanim oparł je na swoim brzuchu.

Poczułam się dziwnie, czułam jego wzrok na mnie.

- Zrelaksuj się - powiedział.

- Co? - spojrzałam na niego.

- Zawsze jesteś taka spięta. Wyluzuj się. - lekko wzruszył ramionami.

- Taka już jestem.

- Możesz to zmienić. Jeszcze raz, ile masz lat?

- Siedemnaście.

- Widzisz - wskazał na mnie palcem. - Zapomniałem o tym. Myślałem że masz z czterdzieści lat. - zaśmiał się przez swój własny żart.

- Bardzo zabawne. - uśmiechnęłam się.

Jego usta uformowały się w uśmiech, przypomniał mi się moment w którym się pocałowaliśmy. Przeszedł mnie dreszcz.

- Pierwszy raz widzę jak się uśmiechasz. - powiedział do mnie. - Rób to częściej.

Mój uśmiech umocnił się przez jego słowa. Co było moim problemem? Spojrzałam w dół, na malutkie rysunki na stole, by zapomnieć o jego uśmiechu.

- Dlaczego zabrałeś mnie tu? - zapytałam.

Harry westchnął.

- Czasami lepiej jest być z ludźmi którzy szczerze cię nie lubią, niż z tymi którzy udają że cię lubią.

Pomyślałam o tym co powiedział. Znalazłam różnice w moim wcześniejszym postrzeganiu Harry'ego. Walczyłam z moimi myślami ale nie było żadnej wygranej. Nie byłam pewna co do niego czuję, ale na pewno go nie nienawidziłam, część mnie twierdziła że tak, ale ja nie mogłam tego stwierdzić.

Resztę wieczoru spędziliśmy delektując się ciasteczkowymi lizakami i innymi słodyczami które Harry zamówił. Pozwolił mi zamówić co chcę. Tego wieczoru on był inny. Nie był ta osobą opisaną w moim liście. Napięcie między nami zmniejszało się z każdą chwilą.



_____________________________________________________



- Mieliście dobry wieczór? - powitała nas pani Briffen.

- Było dobrze. - Harry wzruszył ramionami, rzucając kluczyki na stolik.

Bez żadnego słowa poszedł na górę. Było słychać trzaśnięcie drzwiami. 

- Czy to była randka? - usłyszałam pytanie pani Briffen.

- Randka? Co? Nie!

- Tylko pytam. - uśmiechnęła się, widziałam to coś w jej oczach.

Byłam gotowa by iść do łóżka. To było wszystko czego potrzebowałam po ostatnio przespanych tylko czterech godzinach.

Gdy nadusiłam klamkę drzwi do sypialni usłyszałam kroki za sobą. Obróciłam się i zobaczyłam Harry'ego. 

- Wiesz ta... piosenka. Uh... -zaczął.

- Piosenka?

- To co śpiewałaś....

- Oh, kołysanka. - mam nadzieję że znów się nie zarumieniłam.

- Tak. To. Uh...

- Dlaczego pytasz? - zapytałam zdziwiona.

- Zaśpiewaj.

- Co? Ja...

- Po prostu zaśpiewaj - powiedział.

Wzięłam głęboki oddech.

- Anioły zawszę cię tutaj obserwują. Przez całą noc - wzięłam oddech. - Nocna drzemka, oni blisko cię otaczają. Przez całą noc

- Kontynuuj. To nie to. - powiedział, gdy przestałam.

Zwilżyłam moje suche usta.

Spokojnie obserwują cię przez senne godziny

Wzgórze i dolina w drzemce i śnie - Harry dołączył, kontynuując kolejny wers.

Przez całą noc

Zieleń jego oczu została zniekształcona przez łzy. Szybko otarł je dłonią.

- Ona śpiewał to tak samo - wymruczał.

Patrzyliśmy na siebie i zostaliśmy tak dość długo. W końcu Harry dotknął mojego podbródka.

- Dobranoc, słodka. - powiedział po czym odszedł.

Poczułam motylki w brzuchu ale szybko skarciłam się za moją reakcję.



===============================================================

Czyżby Harry zmieniał swoje nastawienie wobec Thalii?
Hmm... ciekawe co będzie dalej :)
Dzisiaj dodałam tylko jeden rozdział, bo nie mam zbyt wiele czasu by przetłumaczyć więcej. I teraz już tak zostanie, będę dodawać po jednym rozdziale :) A i nie jestem pewna czy jutro dodam kolejny, ale zrobię wszystko co w mojej mocy by dodać. 

Tak, w ogóle co myślicie o tym rozdziale? 

A i jeszcze jedno, strasznie dziękuję za wszystkie komentarze. Dzisiaj okazało się że wczoraj miałam na blogu ponad 1000 wyświetleń za co strasznie dziękuję. 
I jeszcze jedno, przepraszam jeśli pojawią się jakieś literówki przez ostatnie dni jestem trochę roztargniona.

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 11 - Nieuczciwy

Byłam w kuchni z panią Briffen, smażąc jajecznicę i siadając na kanapie. Odkąd tu przybyłam uważam że w tym domu jedzenie jest najsmaczniejsze. O takim czymś mój brat mógłby pomarzyć. Właściwie, to o tym marzy.

Pani Briffen opowiedziała mi o jej dwóch synach i ich nadpobudliwości gdy widzieli, że kroi ogórki. Zachichotała gdy zauważyła, jak zaczynam drżeć za każdym razem gdy nóż zbliżał się do jej pulchnych palców.

Skierowałam swoją uwagę na panią Briffen a moja jajecznica się przypaliła. Ale to było niczym w porównaniu z zapachem który wydobywał się zza drzwi kuchennych. Ten zapach był znajomy, i przyniósł mi okropne wspomnienia.

Wiedziałam że Harry wrócił ze szkoły ale myślałam że jest na górze. Albo część domu właśnie się palila albo on był w salonie i robił coś absolutnie okropnego.

Ruszyłam w stronę salony by znaleźć przyczynę tego zapachu. Stawał się on coraz bardziej nie do zniesienia. Mój nos nie był zachwycony z tego co czuł, a moja klatka piersiowa napinała się gdy zapach dostał się do moich płuc. Moje dłonie szybko zakryły usta i nos chroniąc je przed obrzydliwym zapachem.

Harry leniwie siedział na dużej kanapie, ciężar jego ciała gwałtownie osunął się na dół, a jego prawa ręka trzymała toksyczną substancję blisko jego ust.

- Co ty robisz? - zapytałam przytłumionym głosem.

- A jak myślisz? - wymusił uśmiech, który szybko zniknął.

- Dlaczego robisz to sobie?

- Moje życie to gówno - powiedział zanim włożył papierosa do ust - Masz z tym jakiś problem?

- N-nie mogę znieść tego zapachu. - wydusiłam, próbując nie wdychać nieczystego powietrza.

- Więc wyjdź na dwór albo coś.

Lekko potrząsnęłam głową. Obróciłam się i powoli odchodziłam. To nie dlatego że byłam zaniepokojona tym co robił, ja po prostu nie mogłam znieść tej atmosfery. Znów obróciła się do niego.

- Mój ojciec zmarł bo za dużo palił. Nie mogę zrozumieć dlaczego ludzie robią coś co im szkodzi, chociaż doskonale o tym wiedzą. Musisz przestać.

- Zapytałaś kiedyś tatusia dlaczego to robił? - zapytał, podnosząc się i siadając na kanapie. Oparł łokcie o swoje rozchylone uda a papieros wciąż tkwił między jego palcami.

- Więc, byłam dzieckiem i nie bardzo rozumiałam....

- Nie zrozumiałaś. I nie zrozumiesz tego, kochanie. - wypuścił dym ze swoich ust, przeczesując swoje włosy palcami. - Jeśli nadal nie rozumiesz, słowa nie mogą tego wyjaśnić. Nie zawsze mamy tu króliczki i tęcze.
Właściwie, nigdy nie ma tego gówna.

- Rozumiem - powiedziałam. - I rozumiem że ludzi mają problemy, ale zawsze mamy jakiś wybór. Zawsze możemy wybrać inną drogę. Bardziej rozsądną drogę.

- Możesz jeśli jesteś otoczony przez ludzi którzy klną na ciebie. - zaśmiał się lekko zanim kontynuował -  Wiesz, jesteś pierwszą osobą która powiedziała mi bym przestał palić - zerknął na mnie.

- Więc weź to jako dobra radę. - wzruszyłam ramionami zanim ponownie zakaszlałam. Zapach dymu strasznie drażnił moje gardło.

- Wiesz jak to jest przebywać z ludźmi którzy myślą tylko ile kasy masz w portfelu? - zapytał.

- Wiec, tak. - jestem pewna że moja odpowiedź zaskoczyła go. - Richard i jego ludzi zawsze sprawdzali nasz majątek, jeśli mieliśmy kwotę ok. 700 to oni znajdowali sposób by zabrać nam 500. Chcieli byśmy byli pod ich kontrolą, zawsze.

Spojrzałam na mnie ostrożnie, gdy przestałam mówić. Przetwarzał w swojej głowie to co właśnie powiedziałam. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, moje policzki pokryły się rumieńcem. Mam nadzieję że nie zrozumiał źle tego co powiedziałam.

Westchnął zanim spojrzał na papierosa który był krótszy niż na początku naszej rozmowy. Jego język przejechał po jego ustach, chłopak wyglądał jakby o czymś myślał. Byłam szczęśliwa gdy wrzucił zużytego papierosa do małej popielniczki.

- Słyszałaś kiedyś o ciasteczkowych lizakach? - Harry zapytał, wstając z kanapy, a ja westchnęłam.

- Thalia?

- Huh? - wróciłam na ziemię.

- Ciasteczkowe lizaki. Słyszałaś o nich?

- Uh...nie.

- Są bardzo dobre. - wziął swoje klucze samochodowe i wskazał głową drzwi.

Czy chciał żebym z nim wyszła? Nie byłam pewna więc się nie ruszałam.

- Więc, wychodzisz czy nie? - usłyszałam głos Harry'ego. Teraz już wiedziałam że dobrze myślałam.

_________________________________________________________

*POV Pani Briffen*

Minęła godzina odkąd Harry i Thalia wyszli. Dziwnie było widzieć Harry'ego zachowującego się inaczej wobec Thalii. Nie pamiętam kiedy ostatni raz zabrał miłą dziewczynę na ciastka. Ona była zbyt niewinna dla niego, i wiem że on powinien wszystko przemyśleć dwa razy.

Jeffrey i Manny poszli po 50 połączeniach na mojej komórce, wiedziałam że znów ze mną pogrywają. Chciałam zadzwonić do domu by zapytać czy wszystko w porządku gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. 

Spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam Damiana. Albo jego twarz była okropnie zniekształcona przez szybkę albo był zły.

- Pan Damian, co za niespodzianka - powitałam go gdy wszedł do środka.

- Coś jest źle. - powiedział. - Gdzie Harry? Gdzie ta dziewczyna?

- Thalia bierze prysznic. Harry nie wrócił jeszcze do domu. - skłamałam.

- Najwyraźniej Harry powiedział synowi Patricka że nie sypia z tą dziewczyną z powodu braku doświadczenia albo czegoś takiego. Wiesz coś o tym, Maria?

- N-nie.

- Maria. - wymusił uśmiech, ukazując swoje żółte zęby. - Pomyśl o swoich dzieciach, zanim odpowiesz na to pytanie. - wziął oddech. - Czy płacę za nic?

____________________________________________________


no i w końcu 11 rozdział :)
cieszycie się?
jestem zdziwiona zachowanie Harry'ego, był nawet miły dla Thalii 

Podoba Wam się rozdział?

A i dziękuję za wszystkie komentarze które dodajecie. Nawet nie wiecie ile radości sprawiacie mi, pisząc je.

Rozdział 10 - Agresywny

Ostatniej nocy nie mogłam spać. Spałam może tylko z 4 godziny. Rano, wstałam wcześniej niż zawsze. Mój żołądek dokuczał. Zmusiłam się by zjeść trochę kaszy i chleba. Ale to nie pomogło. Minęło trochę czasu zanim zrozumiałam że dyskomfort który czułam, nie był spowodowany tym że byłam głodna.

Wyszłam na ganek i zaczęłam myśleć o wszystkim. Wspomnienia sprawiały że moje usta robiły się suche.

Choć mama zawsze nazywała to 'głupim i niepotrzebnym' zawsze zastanawiałam się jak to jest gdy chłopak cię całuje. I to nie było to, co sobie wyobrażałam. Pewnie dlatego że to nie była właściwa osoba. Powinno się lubić tą osobę. 
O czym ja myślę?

To nie był prawdziwy pocałunek. Można to było nazwać raczej dokuczaniem. To było coś, o czym Harry pewnie zaraz zapomniał. On był pijany, i pewnie to nic dla niego nie znaczyło. Powinnam czuć się urażona, prawda?

Ale nie byłam zła. Nie czułam też się urażona. Sama nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. 

Bum rush the speaker that booms, I’m killin’ your brain like a poisonous mushroom - obróciłam się by zobaczyć skąd dochodzi głos. Rozchmurzyłam się, kiedy zauważyłam chłopaka z torbą na ramię zatrzymującego się przy głównej bramie. Był listonoszem.

Poklepałam swoje uda, szukając mojego listu. 

- Zaczekaj! - zawołałam i podbiegłam do bramy. Pewnie mnie nie usłyszał bo kiwał głowę i mruczał słowa piosenki, nie zauważając mnie.

- Przepraszam. - dyszałam, chwytając się bramy. Chłopak wyciągnął słuchawki z uszu i poprawił swoje okulary.

- Cześć.- Nerwowo się uśmiechnął, poprawiając swoje przylizane włosy.

- Cześć, mógłbyś wysłać ten list na ten adres?- Pokazałam adres na małej i pomiętej kopercie.

- Och, jasne. To właśnie robimy. Mogłaś to po prostu wsadzić do skrzynki. - Zachichotał.

- Nie mogłam. To skomplikowane. Ale mógłbyś?

- Jasne. - Wyszczerzył się. - Mogę to nawet dostarczyć osobiście.

Wzrok chłopaka nagle przeszedł ze mnie na to co znajdowało się za mną. Miał na twarzy pytający wyraz, a ja podążyłam za jego wzrokiem i zauważyłam Harry’ego na ganku, ze skrzyżowanymi rękami na piersi. Głęboko wzięłam oddech i dałam upust swojemu nieszczęściu. Dlaczego on cały czas pojawia się gdzieś bez ostrzeżenia?

Szybko odwróciłam się do chłopaka 

- Idź - powiedziałam bezgłośnie.

- Marcel. - Harry zawołał, kiedy zaczął do nas pochodzić.

Znali się.

- Cześć, Harry! Jak tam twój system alarmowy? - zapytał się.

- Działa dobrze - odpowiedział Harry i zatrzymał się za mną.

 Chciałam uciec z tej nerwowej sytuacji, kiedy złapał moje ramię.

- Czy to list? - Wskazał na kopertę w rękach chłopaka. - Mogę to zobaczyć?

Młody listonosz popatrzył na mnie z niepokojem

- Marcel, chcę zobaczyć ten list. - Harry zażądał.

- J…jasne. - odpowiedział i podał list Harry'emu, poddając się mu.

____________________________________________________

– Tęsknię za tobą, tęsknię za tobą. Nie mogę się doczekać aż wydostanę się z tego miejsca i… – Harry przerwał, z szerokim uśmiechem i przewrócił na następną stronę. – I co, wpaść w jego muskularne ramiona? – powiedział wysokim głosem, przedrzeźniając mnie i znowu skierował swój wzrok na list.

– Harry, myślę że już starczy – pani Briffen zainterweniowała, jej twarz była różowa przez zmęczenie po podróży.

– Przestań! – Zestresowana, wyciągnęłam ręce po papiery, które Harry trzymał, ale on wyprostował swoje ramię na wysokość, która była dla mnie niemożliwa do osiągnięcia. 

– Nienawidzę tego miejsca, nienawidzę tych ludzi – głośno przeczytał, a jego rozbawienie zaczęło się ulatniać, a jego uśmiech słabł.

Zdałam sobie sprawę, że Harry doszedł do końca listu, więc przestałam próbować wyrwać mu kartki. Z jednej strony cieszyłam się, że to przeczytał. Nie miałam wystarczającej odwagi, aby pokazać jak się naprawdę czuję, subtelnie pokazywałam swoje niezadowolenie, ale teraz znał moje najskrytsze myśli o jego ojcu, Richardzie i nim.

Harry nie wypowiedział ani słowa, ale wypuścił z siebie niezadowolone westchnięcie i znowu się po tym uśmiechnął, ale tym razem trochę na siłę. Moje serce się złamało, kiedy przystawił mi kartki przed twarz i przerwał je w pół. Pani Briffen i ja wypuściłyśmy z siebie słabe sapnięcie.

Poczułam, jak staję się coraz bardziej wściekła, kiedy rzucił podarte kawałki papieru na podłogę. Jego twarz była sztywna i spięta, sprawiłam, że był zły.

 – Nie pamiętasz, co ci wczoraj powiedziałem? Naprawdę doprowadzasz mnie do skraju wytrzymałości, Thalia.

– Co ty byś zrobił, gdybyś był na moim miejscu? – odpowiedziałam drżącym głosem, a mój wzrok się zamglił, kiedy uklęknęłam na podłodze i zebrałam kawałki papieru.

– Byłbym dobrą, małą dziewczynką i byłbym wdzięczny za wszystko co Harry dla mnie zrobił – zadrwił. Podszedł do drzwi wejściowych i wygrzebał swoje klucze. – Powiedziałem ci, że będą niemiłe konsekwencje – powiedział i wyszedł z głośnym trzaskiem

Nie udało mi się powstrzymać łez. Co Harry teraz zrobi? Prawdopodobnie powie Richadrowi. Byłam taką idiotką, że pozwoliłam do tego dopuścić. Nie mogłam znieść myśli o tym, że mojej rodzinie może coś się stać. Moja mama już była wystarczająco słaba. A mój brat… co on zrobi?

– Kochanie, uspokój się. Prawdopodobnie niczego nie zrobi. Harry często mówi rzeczy, których nie ma na myśli, kiedy jest wściekły. – Pani Briffen spróbowała mnie pocieszyć i uklękła, obejmując mnie ramieniem.

– Robi to. Powiedział to wczoraj. Mówił prawdę – zaskomlałam, pocierając oczy.

– Co się stało wczoraj?

– Rano… poszłam do budki telefonicznej. I wściekł się, bo zadzwoniłam do swojej rodziny. Zagroził mi, że im coś zrobi, jeśli znowu coś takiego zrobię. Najwidoczniej śmiertelnie się boi, że jego tata będzie miał kłopoty przez te wszystkie nielegalne rzeczy, które zrobił – przerwałam, aby pociągnąć nosem i przełknąć ślinę.

– A… a potem mnie pocałował… w nocy. Kiedy wrócił pijany. Ale prawdopodobnie nie pamięta. Nie rozumiem, pani Briffen – kontynuowałam, zakładając kilka pasemek włosów za ucho.

– Och, kochanie… – Zakryła swoje usta swoją krótką i grubą ręką. – Czy, um… coś innego się stało?

– Nie, powiedział mi, że nic ze mną nie zrobi.

– Powiedział tak, prawda? – Pani Briffen usiadła za mną, wygładzając swoją sukienkę – Rozumiem, że możesz go nienawidzić, ale widzisz, dziecko, Harry nie jest taki jak jego ojciec. Nie możesz go brać za kogoś takiego jak Damian. Jest po prostu zagubiony i samotny, z tego co wiem, Damian jest jego jedyną rodziną. Zrobi wszystko, żeby go nie stracić, a będzie to robił… raczej agresywnie.

Uśmiechnęła się, kładąc swoją rękę na mojej. – I też zdajesz sobie sprawę, że dla mnie też czasami jest ciężki, ale to jest po prostu osoba, która została umodelowana przez ten cały brud, otaczający go podczas dorastania. Ale Harry nie jest jak taki jak Damian, albo ktoś inny z tego towarzystwa.

______________________________________________________

Harry wrócił do domu, a ja płakałam jeszcze bardziej na możliwość tego co pośrednio, lub bezpośrednio zrobił mojej rodzinie. Moje płakanie przyciągnęło jego uwagę i odgłosy butów stawały się głośniejsze i głośniejsze.

Ale nie mogło mnie mniej obchodzić, co robi. Nie mogłam już opanować swoich emocji.
Usłyszałam jak szklane drzwi się otwierają, ale nie obróciłam się, żeby popatrzeć. Harry był ostatnią osobą, którą chciałam teraz widzieć.

Ale wtedy poczułam uścisk na moim ramieniu i zostałam obrócona, stając z nim twarzą w twarz. 

- Przestań płakać, słyszę cię na dole!

– C-co zrobiłeś? – załkałam.

– Co zrobiłem? No więc, poszedłem z moimi przyjaciółmi na mrożony jogurt, a potem do klubu. A potem musiałem wrócić, bo pani Jones zadzwoniła i powiedziała, że słyszała jak ktoś płacze, kiedy biegała na tyłach domu – odpowiedział, biorąc mnie za ramię – Pamiętaj, że to miejsce odbija każdy mały dźwięk.

- Ty… t-ty powiedziałeś…

Wiem, że wyszedłem z dramatyczną groźbą, ale chciałem cię tylko wystraszyć. Boże, nie bierz wszystkiego tak na poważnie. – Harry zapewnił mnie ze słyszalną frustracją w jego głosie i wytarł moje łzy swoim kciukiem. – Teraz, jak już wiesz, że twoja rodzina nie jest martwa, idź do łóżka albo zrób coś innego. Muszę wrócić do tego klubu.












piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 9 - Konsekwencje

Zaczynało być lepiej. Może moje szczęście miało się zmienić. Choć Harry był władczy, to nie był aż taki zły jak myślałam. Kiedy mi powiedział, że nie muszę robić niczego, czego nie chcę, poczułam ulgę.

Byłam mu wdzięczna, kiedy pozwolił mi iść na krótki spacer. Obiecałam, że nie zrobię niczego głupiego i jak widać, zaufał mi. Ale dzwonienie z budki telefonicznej nie łamie tej obietnicy, prawda?

Upewniłam się że dobrze zamknęłam drzwi budki zanim wrzuciłam monetę i podniosłam słuchawkę. Wystukałam jedyny zestaw cyfr który pamiętałam.

Odpowiedź na mój telefon była szybko. Od razu się uspokoiłam, kiedy usłyszałam głos, który chciałam usłyszeć od dłuższego czasu.

- Halo? Kto to?

- Tu Lia. Darren, to ja.

- Boże, Lia... - usłyszałam jak zrobił przerwę - Przysięgam, że zbiję na kwaśne jabłko tego Richarda i z kimkolwiek tam jeszcze mieszkasz. Mam zamiar…

- Darren, przestań.

- Ja po prostu… Ja… ja nie pozwolę żeby ktoś ci zrobił krzywdę - zniżył głos, słychać było w nim zmartwienie.

- Boże, tęsknię za tobą.

- Lia, zróbmy coś z tym wszystkim. Znam ludzi którzy mogą pomóc... musisz jeszcze trochę poczekać. Możesz dzwonić częściej?

- Nie, to zbyt ryzykowne. Nie wiem, co się stanie, jeśli mnie złapią.

- W takim razie musisz pisać. Pisz do nas, a my nie będziemy odpisywać. Zostanę z twoją rodziną na jakiś czas. Muszę wiedzieć, że wszystko jest okay.

- Spróbuję.

Nagłe uderzenie w drzwi budki telefonicznej sprawiło, że cała się napięłam. Zanim mogłam odpowiedzieć, drzwi zostały otwarte. Telefon szybko wypadł mi z rąk i w ten sposób połączenie zostało również przerwane.

- Co ty do cholery robisz? - Harry oparł ręce na drzwiach, powstrzymując mnie od ucieczki.

- Ja tylko… - zaczęłam, a moje palce drapały się każdy po innym.

- Zaufałem ci, że pójdziesz tylko się przejść i spokojnie wrócisz, ale musiałaś wszystko zniszczyć, prawda?

Złapał mnie za nadgarstek i wyszarpał na zewnątrz. –Nie rozumiesz, ja…

-To dostaję za byciem miłym, huh? – przerwał mi, ciągnąc mnie za rękę w stronę domu –Z kim rozmawiałaś? Mój tata może mieć przez to kłopoty, wiesz o tym!

-Nie musielibyście się bać jakbyście nie robili niczego złego! –odparowałam.

-Słuchaj, wiem że to jest złe. Uwierz mi, protestowałem przeciwko temu. A jestem pewien, że każdy inny chłopak by się zgodził, ja dużo bardziej bym wolał przyprowadzać do domu inną dziewczynę każdej nocy, niż utknąć z jedną – warknął, kiedy doszedł do progu drzwi. –Ale mój tata zawsze robi to po swojemu, więc jest tak jest.

Harry złapał za klamkę, zanim drzwi się otworzyły. –I jesteś na miejscu. – skończył i popchnął mnie do środka.

Nienawidziłam tego jak szybko mógł się zmienić w awanturnika i agresywną osobę. On potrzebował wizyty u lekarza.

Harry przytrzymał otwarte drzwi i westchnął –Wychodzę i chcę, żebyś się zachowywała, rozumiesz?

Nie odpowiedziałam. Następstwa zachowań Harry'ego były moim słabym punktem. Moje ramię bolało i prawdopodobnie było posiniaczone. Moje brwi zmarszczyły się, przez co przybrałam niezadowoloną minę.

-Nie próbuj robić niczego śmiesznego. Są konsekwencje – powiedział i wziął kluczyki do swojego auta.

______________________________________________________

Harry, jak zwykle, nie wrócił, a była już prawie noc.

Znalazłam długopis na stole obok wejściowych drzwi i wzięłam sobie kilka kartek papieru z jakichś niezorganizowanych notesów, które walały się na podłodze w dużym pokoju. Harry spędził swoją ostatnią noc „kończąc swoje zadanie na studia” i nie pozbierał ich potem. Nie jakby zwykle to robił.

Usnął po kilku minutach zwykłego przewracania kartek w podręczniku. Według niego to była jego „nocna nauka”. Nie uważałam, że zauważy że kilka kartek brakuje w jego notesach, które ledwo co dotykał.

Zapełniłam dwie strony gdy moje palce zmęczyły się. Pierwsza strona była dla mojej mamy i brata a druga dla Darrena. Byłam lekko zawstydzona gdy zauważyłam że potrzebuję jeszcze jeden kartki do części dla Darrena. Nie widziałam go tak długo, a potrzebowałam mu odpowiedzieć tyle rzeczy.

Kiedy w końcu skończyłam, zgięłam kartki i wsunęłam je w kopertę, którą znalazłam w komodzie. Moje kciuki przejechały po krańcu, zamykając ją. 

Postanowiłam, że dam to listonoszowi osobiście rano. Harry nie mógł się dowiedzieć. Włożenie do skrzynki byłoby zbyt ryzykowne.

Położyłam się na kanapie w dużym pokoju i poukładałam sobie wszystko w głowie. Rozejrzałam się po pokoju i pokręciłam głową przez pozostałości po ostatniej imprezie Harry'ego. Pani Briffen będzie miała tu jutro piekło.

Zatrzymałam dla siebie swoje osądy, kiedy klamka od drzwi się przekręciła. Kierowca Harry’ego go podrzucił. Szybko chwyciłam kopertę i wepchnęłam ją do kieszeni jeansów.

Harry, potykając się, wszedł do środka, tym samym je zamykając. Znów był pijany. Jego ciężkie oczy wyglądały, jakby przeżywały ciężkie czasy, będąc otwarte, a klucze zostały rzucone na podłogę. Wydał z siebie przytłumione dźwięki i bełkotał rzeczy, których nie mogłam zrozumieć.

Obserwowałam, jak to dziwne stworzenie rusza w kierunku schodów, jego ręce latały w około szukając czegoś, czego mogłyby się chwycić.

Byłam zaskoczona, kiedy Harry upadł ze schodów. Przez moment bałam się, że może być martwy, bo wtedy mogłabym być posądzona o morderstwo. Ale na szczęście dla niego, jego głowa nie dotknęła marmuru. Zastanawiałam się jakim cudem wciąż był żywy, po tych wszystkich pijackich nocach. 

Fakt, że tak zwani „przyjaciele” Harry'ego, nie byli z nim, aby się upewnić, że wszystko jest okay, był dla mnie zaskakujący. W końcu to oni pili i imprezowali z nim. Jego ojciec ma go gdzieś. Nigdy nie sprawdza co u niego. Nawet jego kierowca nie mógłby być bardziej obojętny, jakby go zaprowadził bezpiecznie do łóżka.

Nie był otoczony przez osoby, które by obchodził. Może dlatego był taką złośliwą osobą.

- Kurwa. Gówniane schody. Cholera – Harry wybełkotał  i spróbował się podnieść ze schodów.

Kiedy wreszcie mu się to udało, zaczął iść w górę. Zaczął stawiać ciężkie i niepewne kroki, przez które wzdrygałam się. Kiedy był w połowie schodów, upadł jeszcze raz, a ja złapałam się na tym, że do niego podbiegłam.

Po prostu nie mogłam znieść widoku kogoś upadającego i możliwe umierającego. 

- Tutaj. - Chwyciłam go za ramię, pomagając mu wstać na nogi. Przyjął moją pomoc i przewiesił ramię przez moje ramiona. Był cięższy niż myślałam, ale udało mi się go doprowadzić na górę.

- Tina nam dała… cake pops. – Harry wybełkotał beztrosko, zanim zaczął chichotać, a ja wciąż pomagałam mu dotrzeć do pokoju.

-Wiesz czym są cake pops, Lia? Mogę cię nazywać Lią, prawda? – zapytał nonszalancko i upadł na najbezpieczniejszą rzecz w zasięgu jego wzroku - jego łóżko.

Nie odpowiedziałam mu, bo był pijany i nic tak naprawdę się dla niego nie liczyło. Wyciągnęłam rękę, prostując ją. Obróciłam się i miałam wyjść z pokoju, kiedy Harry złapał mnie za nadgarstek. 

- Dlaczego się nie odzywasz?

- Jesteś pijany. – odpowiedziałam, próbując wyrwać moją rękę z uścisku.

Przyciągnął mnie bliżej i pisnęłam, kiedy upadłam na kolana. 

- Więc? – wybełkotał, a jego brwi się zmarszczyły.

- Muszę iść, Harry - stanowczo mu odpowiedziałam.

Podparł się na łokciach i delikatnie usiadł, jego ręka wciąż dusiła mój nadgarstek 

- Wszyscy sobie idą. Dlaczego?

- Skąd mam wiedzieć? – dałam mu szczerą i bezpośrednią odpowiedź.

Nie miał co na to odpowiedzieć. Nic się nie odzywał i patrzył się prosto na mnie. Po chwili Harry puścił mój nadgarstek i przeniósł rękę na moje włosy.

-Ta piosenka, którą śpiewałaś… moja mama ją śpiewała. – powiedział

Moje bicie serca przyśpieszyło, kiedy pociągnął za gumkę, która trzymała mojego kucyka - dokładnie tak jak zrobił to wcześniej. Zmarszczyłam czoło, kiedy włosy opadły mi na ramiona.

Zanim mogłam zrobić cokolwiek, przyłożył swoje usta do moich. Zamarłam. Wszystko było dla mnie niewyraźne.

Moje oczy szeroko się otwarły, kiedy stopniowo rozłączył nasze usta. Oczy Harry'ego były ukryte za jego ciężkimi powiekami. Koniuszek jego nosa przejechał po moim policzku i  zjechał do moich ust, gdzie szybko przeciągnął go, po mojej górnej wardze.

Wtedy całkowicie się odchylił, ciężar jego ciała znowu spadł na łóżko. Od razu zasnął. Ale ja byłam rozbudzona, zaniepokojona i zmieszana. To był pierwszy raz, kiedy ktoś mnie pocałował.

__________________________________________________________ 

No i jesteśmy coraz bliżej 11 rozdziału który pojawi się już jutro.
Pierwszy pocałunek Thalii z Harry'm *.*
jak wolicie Tarry czy Harria ? a może inne połączenie ich imion?
piszcie w komentarzach :)

Rozdział 8 - Między nami

Usłyszałam głośne krzyki i dźwięki wydobywające się z korytarzy, gdy wyjrzałam przez okno. Zamknęłam drzwi od mojego pokoju i zdecydowałam się nie opuszczać go przez resztę dnia. Nie żebym kiedyś była na jakiejś, ale nigdy nie podobał mi się pomysł domówek, ponieważ przeważnie był na nich alkohol i… Bóg wie co jeszcze.

Słońce powoli zachodziło. Widok na horyzont z mojego okna był zdecydowanie jedyną rzeczą którą lubiłam w tym domu.

Uśmiechnęłam się na widok ukazującego się księżyca. Przyczynił się do stopniowego powstawania błyszczącego nieba. Chmury, o różnych kolorach, upewniały że noc będzie cicha i spokojna.

Wyrwałam się z moich myśli gdy głośna muzyka zaczęła grać na dole. Nie byłam pewna czy to ja czy może podłoga zaczęła się trząść, ale w każdym razie czułam się niekomfortowo. Rozpoznałam ta piosenkę, bo była tą do której dzieciaki z mojej szkoły tańczyły po lekcjach.

Nie miała żadnego porządnego tekstu. Poza elektronicznym bitem, z którego była zbudowana prawie cała piosenka, było tylko kilka, cały czas powtarzanych, słów. Osobiście, nienawidziłam tej piosenki.

Westchnęłam i podeszłam do łóżka.

_______________________________________________________________

- Otwórz! - obudził mnie przytłumiony, kobiecy głos. Głośne pukanie w moje drzwi było uporczywe, każde uderzenie z osobna sprawiało że byłam coraz bardziej uważna i rozbudzona. 

- Dalej! Bo zaraz... - jej głos został przerwany przez coś co było podobne do głośnego beknięcia. Zaraz miała zwymiotować. - Łazienki są zajęte...

Chwiejąc się na nogach podeszłam do drzwi i otworzyłam je, widząc za nimi chudą blondynkę z czerwoną twarzą. Odepchnęła mnie na bok i wbiegła do łazienki.

Miałam zamknąć drzwi, kiedy łysy i umięśniony chłopak wszedł do środka. Od razu się odsunęłam. Chłopak podchodził do mnie z podnieceniem, wszystko było widać bo drzwi wciąż były otwarte. 

- Jesteś Baby Doll, prawda?  -wybełkotał. Poczułam alkohol w jego oddechu. - Harry powiedział że możemy się podzielić. - wyszczerzył się.

Moje ręce zaczęły się pocić z niepokoju, kiedy moje plecy dotknęły ściany. Mój oddech przyśpieszył, gdy przestrzeń między nami się zmniejszyła. To nie był pierwszy raz, kiedy coś takiego się działo. Przypomniałam  sobie, jak obudziłam się obok jednego ze zbirów Richarda. Na szczęście, uciekłam. Ale teraz nie byłam pewna, czy mój los będzie tak samo pomyślny.

Moje narządy wewnętrzne skręcały się ze strachu, a przynajmniej odnosiłam takie wrażenie. Moje usta otwarły się z szoku, kiedy chłopak znalazł się tak blisko mnie, że wyraźnie słyszałam jego ciężki oddech. Oparł swoje ręce na ścianie za mną, więc kompletnie mnie już otaczał.

Podniosłam ręce, aby go odepchnąć, moja słaba siła wyraźnie go rozbawiła, bo się roześmiał. Czułam się żałośnie. Zaczęłam walić nadgarstkami w jego pierś, ale przestałam, kiedy mnie za nie złapał. Zauważyłam kilka osób zbierających się za kotarą.

- Pomocy! - krzyknęłam. Byłam zaskoczona, kiedy on, zamiast mi pomóc, zaczęli kibicować temu chłopakowi. Trzymali drinki i zachęcająco gwizdali. Jakimi oni byli ludźmi?

Byłam zszokowana i zmotywowana do walki. Zostałam popchnięta na łóżka.

- Hej ludzie! - Zach w końcu zaliczy! - usłyszałam czyiś krzyk.

- Chciałbym trochę prywatności. - chłopak powiedział, zanim znalazł się na mnie. Zapach jego oddechu był silny. Zaczęłam płakać i jedyną rzeczą o której myślałam było to jak bardzo chciałabym umrzeć.

- Proszę... -  głos mi się załamał. Wiedziałam że to w niczym mi nie pomoże.

- Zach, co ty do cholery wyprawiasz? - usłyszałam głos Harry'ego. Poczułam ulgę.

Chłopak podniósł się ze mnie i odwrócił żeby popatrzeć się na Harrego, który przepchnął się przez mały tłum przy wejściu.

- Myślałem, że mamy się dzisiaj zabawić, chłopie. – zaśmiał się, a ja wygramoliłam się z łóżka najszybciej jak mogłam.

- Nie tak. Wyłaź z tego pokoju. – Harry powiedział stanowczo.

- Dlaczego musisz tak niszczyć zabawę, Styles? – chłopak mruknął, przechodząc koło Harrego i tym samym dostosowując się do jego rozkazu.

- Nie chcę nikogo widzieć na górze! – Harry dalej mówił, a ludzie zaczęli się rozchodzić.

Muzyka cały czas grała, grzmiące bity nieprzerwanie huczały przez całą sytuację, ale nieco się złagodziły, kiedy Harry zamknął drzwi od mojego pokoju. Byliśmy teraz tylko we dwójkę.

- Zach jest trochę uh… pozbawiony zasad – Harry wyjaśnił, wsadzając ręce do kieszeni jego jeansów.

- Myślę, że to jest zrozumiałe. – powiedziałam, zanim wydęłam usta. Szybko otarłam łzy.

-Hej, - Harry przestał drapać się po głowie – on nie zrobi tego więcej.

To co powiedział nie pomogło mi, bo dalej płakałam mimo prób przestania. Nie mogłam tak dłużej. Nie mogłam już tego wytrzymać. Nie pasowałam tutaj i musiałam uciec.

-N.. nie chcę już żyć.

-Nie rób nic głupiego. - powiedział mi. - Spójrz, rozumiem skąd pochodzisz, ale nie mogę cię puścić. Tata wypominałby mi to przez resztę mojego życia. Ale…

- Nie musisz ze mną spać, dopóki nie będziesz chciała. Więc się nie zabijaj ani nie rób niczego w tym stylu. Zatrzymaj to między nami.







czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 7 - Kołysanka

Przez cały ranek rozmawiałam z mamą przez telefon, mimo że nie mogłam rozmawiać z nikim spoza domu. Harry'ego nie było w domu, więc to był najlepszy moment by zatelefonować. Pani Briffen powiedziała, że w razie czego będzie mnie chronić, więc z nią stojącą na czatach zaryzykowałam.

W nocy myślałam o tym, że to wszystko co się stało nadal do mnie nie dociera. Mój umysł przypominał sobie wydarzenia które do tego doprowadziły. Im głębiej zapuszczałam się w te myśli, tym bardziej się zadręczałam.

To bolało.

Wiedziałam że moja przyszłość nie będzie kolorowa. A najgorsze było uświadomienie sobie że byłam czymś w rodzaju.... prostytutki.

Obawiałam się że kiedyś moja mama zacznie się mnie wstydzić. Może dlatego zawahałam się przed zadzwonieniem do niej rano.

Ale nasza rozmowa była czymś czego potrzebowałam. Jej głos uspokajał mnie. Ona płakała i przepraszała. Obiecała że spróbuję wyciągnąć mnie z tego wszystkiego. Powiedziała, bym poczekała jeszcze trochę. Ale jej obietnice były niczym, bo wiedziałam że nie da rady wyciągnąć mnie z tego. Niemniej jednak, jej głos uspokajał mnie.

Powiadomiła mnie że dostali pieniądze, ale nie chcą wydać z nich ani centa. Zaprotestowałam, dowiadując się o tym, przecież to nie miało sensu. Jej gardłowy kaszel podczas naszej rozmowy niepokoił mnie.  Brzmiał szorstko, a troska o jej zdrowie stała się jedyną rzeczą, o której myślałam.

- Naprawdę, chciałabym żebyś ze mną poszła, Thalia - powiedziała pani Briffen.

- Ja też. - westchnęłam, opierając się o futrynę drzwi - Nie wiem co może stać się w ten weekend.

- Kochanie, proszę uważaj na siebie.

- Będę. Bezpiecznej podróży pani Briffen. - szybko przytuliłam ją zanim weszła do taksówki.

Zamknęłam drzwi i zrozumiałam że własnie zostałam sama w domu. Mogłabym stąd łatwo uciec, jeśli tylko bym chciała. Ale myśli o tym co Richard mógłby zrobić mojej rodzinie, paraliżowały mnie.

Ruszyłam w stronę kuchni, postanawiając że coś zjem. Pani Briffen zostawiła zupę na kuchence, więc przekręciłam pokrętłem by ją podgrzać. Nabrałam jej trochę na łyżkę, by spróbować, lecz tylko poparzyłam sobie język. Upuściłam łyżeczkę, a zupa pobrudziła moją sukienkę.

Mruknęłam, moja irytacja wzrosła. Nie lubiłam gdy złe rzeczy przytrafiały się mi, obojętnie czy były małe czy duże.

Wyłączyłam kuchenkę, wiedząc że zupa jest już wystarczająco ciepła.  Jej zapach od razu doszedł do moich nozdrzy i przypomniał mi o czasach, kiedy mama gotowała zupę dla Jakey’a i mnie. Nie wiedziałam jak długo musiałabym na to czekać.

Przyłapałam się na nuceniu jakiejś melodii. Była to kołysanka, którą rodzice śpiewali mi przed snem, zanim skończyłam 10 lat. Zachichotałam, kiedy sobie przypomniałam jak Darren się ze mnie śmiał, kiedy odkrył ten żenujący sekret.

„Anioły zawszę cię tutaj obserwują
Przez całą noc
Nocna drzemka, oni blisko cię otaczają
Przez całą noc”

Mój głos zadrżał gdy przypomniałam sobie mojego tatę. Widziałam je, jakby przez mgłę, gdy łzy zaczęły wypływać z moich oczu. Nie lubiłam tego że byłam taka emocjonalna. Nie chciałam być taka słaba.

„Spokojnie obserwują cię przez senne godziny
Wzgórze i dolina w drzemce i śnie
Przez całą noc”

Kontynuowałam nucenie. Mój głos nadal drżał gdy nalewałam zupy do miski.

-Przez całą… no… - przerwałam, gdy drzwi do kuchni się otworzyły.

- S-skąd znasz ta piosenkę? - moje serce głośno zabiło. Czułam się zakłopotana.

- M-moi rodzice. Oni mi ją śpiewali. - odpowiedziałam.

- Oh. - byłam zaskoczona gdy zauważyłam że jego oczy były lekko wilgotne. Szybko przetarł je rękawami, upewniając się że nie było niczego widać. Odwrócił się ode mnie, podszedł do stołu i rozpiął swoją kurtkę.

- Thalia. - powiedział.

- Tak?

- Robię imprezę. Moi znajomi niedługo będą.

- Oh.

- Chcę żebyś się przebrała w coś innego.

- Co? Dlaczego?

- Wygląda śmiesznie. Nie mamy 18 wieku.

- Mogę zostać w pokoju.

- Nie obchodzi mnie gdzie zostaniesz. Chcę żebyś przebrała ta brzydką sukienkę.

Zmarszczyłam czoło, wracając do mieszania zupy.

- Oh, jesteś na mnie zła? - zapytał, odchodząc od stołu. Podszedł do mnie, zdejmując moją gumkę z włosów i rozpuszczając je.

- Przestań!- odwróciłam się do niego. Był tylko kilka centymetrów ode mnie.

- I nie związuj swoich włosów. - dodał.

- Dlaczego? - zapytałam rozwścieczona.

- Bo tak powiedziałem. Mieszkasz w moim domu. Przestrzegasz moich zasad. - powiedział. Mieszkam w jego domu, ponieważ zostałam do tego zmuszona. Nie mogłam wyobrazić sobie nikogo mieszkającego tutaj z Harry'm. Przejechał po mnie wzrokiem, co zmusiło mnie do spojrzenia na podłogę. Był takim tyranem.

________________________________________________________

Hej :)

Wiem że chcieliście bym dodawała od 11 rozdziału, ale trochę głupio byłoby zrobić taką przerwę między rozdziałami, a w ogóle każdy tłumaczy inaczej :)
Podoba Wam się rozdział? :)

Rozdział 6 - Uwięziona

Oblizałam usta i zacisnęłam je gdy zorientowałam się jak bardzo są suche. Nie mogłam mówić, nie mogłam sprzeciwić się Harry'emu. Mój nadgarstek był wciąż ściskany przez jego dłoń gdy doszliśmy do drzwi jego sypialni. Obwiniałam się za to że wierzyłam że kiedyś wrócę do domu. To było głupie. Oni zapłacili dużą ilość pieniędzy Richardowi i mojej rodzinie, za mnie. Nie puściliby mnie tak szybko.

Mój oddech przyspieszał z każdą nerwową sekundą która mijała. Gdy drzwi się otworzyły, Harry zaciągnął mnie do środka, po czym znów je zatrzasnął. Jego zdenerwowanie nie zmniejszało się. Jego brwi nadal były zmarszczone gdy w końcu puścił mój nadgarstek i rozejrzał się po sypialni.

Wsadził rękę do prawej kieszeni i podszedł do toaletki. Po chwili rzucił na nią swoje klucze samochodowe. Moje serce podskoczyło gdy wzrok Harry'ego znów przeniósł się na mnie.

Zorientowałam się że jest blisko mnie dopiero gdy poczułam jego ciepły oddech na moim czole.

- Zdejmij sukienkę. - zażądał. Jego głos był stanowczy.

Nerwowo przełknęłam ślinę, nie mogąc wypowiedzieć żadnego słowa. Co jest ze mną nie tak? W takich chwilach, jak ta powinnam być stanowcza i walczyć.

Ale nie zrobiłam tego, nie mogłam. Ktoś miał nade mną przewagę, a ja nic nie robiłam.

- Wkurzasz mnie - mruknął.

Nigdy nie byłam postawiona w tak... okrutnej sytuacji. Jak nazwałaby to moja mama. Nigdy nie rozmawialiśmy o seksie w moim domu, i nic o tym nie wiedziałam. Ale wiedziałam że jest to coś sprośnego, to wszystko. Byłam tylko poinformowana o podstawowych pojęciach biologicznych, których nauczyłam się w siódmej klasie, ale cały ten pomysł mnie przerażał.

- Jesteś tak cholernie trudna. - przeklął głośno, czym mnie przestraszył. Bałam się go.

- Spójrz na mnie - pisnęłam, gdy złapał mnie za ręce. - Powiedziałem, spójrz na mnie.

Zrobiłam to co powiedziałam, byłam zbyt przestraszona by mu się sprzeciwić. Nieśmiało spojrzałam w górę, w jego oczy. Ciężko mi powiedzieć jakiego są koloru, bo jego kości na czole były bardzo widoczne przez złość i je zasłaniały. - Dlaczego nikt mnie nie słucha? Dlaczego?

Moje palce zaczęły niekontrolowanie drgać. Harry lekko się uspokoił, gdy ostrożnie na mnie spojrzał. Rozluźnił ścisk moich dłoni a po chwili skierował na nie wzrok.

Był zaskoczony intensywnością drgania moich rąk, poczuł się lekko zmieszany.

Odetchnęłam z ulgą gdy zobaczył że odszedł kawałek ode mnie i zaczął pocierać swoją szyję, dłonią.

Oparł się rękoma o toaletkę i spojrzał w lustro. Próbowałam zachowywać się na tyle cicho by Harry znów nie zwrócił na mnie uwagi.

Po chwili wyszedł z pokoju, zamykając drzwi które trzasnęły za nim. Nigdy nie czułam takiej ulgi.

Nie byłam pewna dlaczego wyszedł, ale wiedziałam że to co się stało, to dopiero początek. Nie mogłam niczego przewidzieć. Po prostu muszę znaleźć jakiś sposób by następnym razem się obronić.

Byłam w tym pokoju jeszcze przez chwilę zanim lekko otworzyłam drzwi. Wyjrzałam przez szczelinę, by upewnić się że nikogo nie ma. Nigdzie nie było Harry'ego więc wyszłam. Ostrożnie szłam wzdłuż korytarza, stawiając małe kroki.


________________________________________


- Oh, jestem do tego przyzwyczajona. - powiedziała pani Briffen, szlochając. Wytarła swoje powieki chusteczką. - Teraz wiesz jaki jest.

- Z rozpieszczającym go ojcem, było to do przewidzenia. - usiadłam obok szlochającej kobiety na moim łóżku. - Może powinna sobie pani zrobić przerwę, pani Briffen. Po to by zapomnieć o tym. Pewnie on panią przeprosi. 

Zaśmiała się.

- Thalia, ten chłopak nigdy nikogo nie przeprosił. Ale masz rację, pójdę do łóżka od razu gdy skończę z tymi naczyniami. Jestem szczęśliwa że jutro wracam do domu.

- Juto pani wraca do domu? 

- Wracam do domu w każdy weekend. - wyjaśniła. - Oh, zapomniałam ci o tym powiedzieć.

Zaczęłam kręcić się nerwowo na moim łóżku, gdy myślałam o tym co powiedziała. Jeśli ona wraca do domu na weekend, to ja będę tu wtedy sama z Harry'm. Zadrżałam przez tą myśl. Dlaczego nie powiedziała mi o tym wcześniej?

Kiedy pani Briffen opuściła mój pokój poczułam się zagubiona. Uwięziona. I samotna.

Poszperałam w torbie którą przyniósł mi Jakey i przebrałam się w sweter i jeansy, próbując wyrzucić złe myśli z mej głowy. Zauważyłam że pani Briffen zostawiła swoją chusteczkę na łóżku. Położyłam ją na toaletce zanim rozpuściłam moje włosy, pozwalając by ciemne loki opadły na moje ramiona, po czym zaczęłam szykować się do spania.

Naciągałam koc na moje łóżko, gdy zaskoczyło mnie pukanie do drzwi. Pomyślałam, że to pewnie pani Briffen wróciła po swoją chusteczkę. Bez zastanowień, otworzyłam drzwi. 

Pożałowałam tego. Stałam kompletnie zamurowana przed Harry'm.

Moją pierwszą myślą, było zamknięcie drzwi, lecz Harry je trzymał. Moja siła była niczym w porównaniu do jego. 

- Posłuchaj - zabrzmiało jak kazanie - Wracając do tego co stało się wcześniej.

Odwróciłam mój wzrok. 

- Byłem zly, ponieważ ...uh... więc, byłem po prostu... - zrobił pauzę na moment, a jego język szybko oblizal jego usta. - Słuchaj, nie chcę żebyś się mnie bała. I ja... przepraszam. Wyszedłem na du... dupka.

- Okay - powiedziałam cicho.

- I chciałem ci powiedzieć że nie toleruję obcych przychodzących do mojego domu. Wiem że ktoś tutaj był. I jeśli złapię kiedyś kogoś obcego tutaj, nie skończy się to dobrze. 


środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 5 - Zastraszenie

Na szczęście Harry poszedł do swojej szkoły średniej i zostałam sama w domu, z panią Briffen. Zrobiłam co mogłam by unikać go w kuchni więc zaczęłam myć naczynia. Wyglądał jakby nie chciał mi przeszkadzać, wydaje mi się że przesłał mi kilka przelotnych spojrzeń .

Wiem że dopiero się spotkaliśmy i nawet nie pogadaliśmy, ale wydaje mi się że Harry nie jest mną zainteresowany... co mnie cieszy. Wszystko czego chciałam to to by mnie ignorował. Chłopcy jak on interesują się dziewczynami które są śliczne, mają niebieskie oczy i blond włosy.

Tak, panie Richardzie, dobrze pan wybrał. Ha

Zwiedziłam całą posiadłość, po południu, zauważając że jest tu pełno ciężkich zasłon na oknach. Zauważyłam też że sufit jest ekstremalnie wysoko, kiedy szłam na drugie piętro. To niesamowite że ten dom jest przeznaczony dla jedne osoby.

Spacerowałam długimi korytarzami, ostrożnie kładąc nogi na ceramicznych płytkach. Było też dużo obrazów na ścianach. 

Znalazłam też stare rodzinne zdjęcie. Z jakiegoś powodu chciałam obejrzeć je dokładniej. Przedstawiało ciemnowłosą kobietę , była bardzo piękna, i małego chłopca siedzącego na jej kolanach.

Myślę że ten chłopiec to Harry. Więc, wywnioskowałam że ta kobieta, to jego matka. Nie wyglądało na to że to zdjęcie było upozowane, oboje zachowywali się naturalnie.   

- Thalia! - podskoczyłam gdy usłyszałam głos pani Briffern. Zaczęłam schodzić po schodach. 

Dom był ogromy, nie pamiętałam już którędy weszłam na to piętro.

- Thalia! - zawołała ponownie, jej głos drżał.

- Idę! - odkrzyknęłam w końcu schodząc ze schodów.

Szybko podbiegłam do pani Briffen która patrzyła się w okno. Miała ręce przyłożone do swoich ust.

- Tam jest jakiś chłopiec, on cię woła.

Przesunęłam zasłonę i zobaczyłam mojego brata. Co on tutaj robi?

Zaczął skakać i machać gdy mnie zobaczył. 

- To mój brat - powiedziałam pani Briffen, zostawiając ją zaskoczoną w czasie gdy ja pobiegłam otworzyć drzwi.

Gdy drzwi się otworzyły Jakey od razu podbiegł do mnie i przytulił mnie. 

- Co ty tutaj robisz? - byłam zestresowana, lekko nim potrząsnęłam trzymając go za ramiona.

- Możesz wpaść w kłopoty jeśli Richard się o tym dowie. W ogóle jak mnie znalazłeś? - spojrzałam za niego szukając środku transportu jakim mógłby się tu dostać. - Nie mów że przyszedłeś tu na pieszo.

- Wziąłem taxi, Lia. Czy możesz przestać już się martwić? - uśmiechnął się - Co ty masz na sobie? - zapytał widząc długą zwiewną sukienkę którą miałam na sobie. Był to jedyny normalny ciuch dostępny w mojej torbie.

- To nie jest śmieszne, Jakey. Teraz powiedz mi co ty tu robisz. - powiedziałam, krzyżując moje ramiona. 

Wziął plecak który miał ze sobą i dał go mi.

- Ubrania dla ciebie. Mama wiedziała jak ci pomóc.

Wzięłam od niego plecak i pomyślałam o mamie. Tak strasznie za nią tęsknię. W końcu przypomniałam sobie o bracie, t o tym w jak niebezpiecznej był sytuacji.

- Dzięki Jakey - zmierzwiłam jego włosy - Ale musisz już iść.

- Kiedy wrócisz do domu, Lia?

- Niedługo. Myślę że ci ludzie nie za bardzo mnie lubią. Wydaje mi się że odeślą mnie. 

- Ty..umm.... nie zrobili z ciebie...

- Nie. - odpowiedziałam - Nie martw się. Jak mama?

- Ma bóle w klatce piersiowej odkąd odeszłaś. Ona teraz zdrowieje, to dlatego nie przyszła. Ale powiedziała że będzie z nią dobrze. - powiedział.

- Oh nie - mój głos się urywał. - Opiekuj się nią Jakey.

- Będę. Jesteś pewna że niedługo wrócisz? 

- Tak. - uśmiechnęłam się.

- Darren odwiedzi nas nie długo. - powiedział - Jest zły i było słychać wściekłość w jego głosie.

- To fajnie.

Darren był osobą której potrzebowała moja mam. Zawsze mogliśmy na niego liczyć.

- Może chcesz się czegoś napić? - zaoferowała pani Briffen.

- Nie, dziękuję. Ja...

Jakey zaniemówił gdy usłyszał dźwięk samochodu na podjeździe. 

- U-uciekaj Jakey, teraz! - powiedziałam.

- Bye, Lia! - krzyknął zanim zniknął za trzema drzewami. Był naprawdę mądrym dzieciakiem. 

Trzaśnięcie drzwi samochodowych dotarło do mnie, więc zamknęłam frontowe drzwi. Szybko pobiegłam do domu i starałam się wyglądać normalnie.

Pani Briffen patrzyła jak zaczynam kręcić moje włosy, i podeszła do miejsca w którym siedziałam. Drzwi się otworzyły. Moje serce zaczęło szybciej bić gdy Harry wszedł do środka. W ręku trzymał jakieś papiery.

Jego brwi były skierowane w dół, w oczach było widać gniew. Harry wszedł dalej, jego oczy rozejrzały się dookoła. 

- To już trzeci raz! Cholerny trzeci raz! - krzyknął, przeczesując dłonią włosy.

- Jestem pewna że na kolejnym teście pójdzie ci lepiej. - powiedziała panie Briffen.

- Nie będzie kolejnego testu. Odchodzę. - odparł.

- Nie ma potrzeby tego robić. jestem pewna...

Po chwili rzucił jego papiery w biedną kobietę. Krzyknęła a z jej twarzy znikł uśmiech. 

Moje palce zaczęły drżeć gdy Harry obrócił się i spojrzał na mnie. Jego wzrok przeszył mnie na wylot.

Po chwili chwycił moją rękę. Z zaskoczenia nie wiedziałam co zrobić. Zaraz po tym zaczął mnie ciągnąć na górę.


____________________________________________________________________________ 


I jak podoba Wam się nowy rozdział? 

:)

A i mam jedną informację, ktoś ostatnio napisał mi że to ff jest już tłumaczone. Ale ja dogadałam się z autorką i na razie ja będę je tłumaczyć.
Dziewczyna była na tyle kochana że pozwoliła mi to dalej robić. Na swoim blogu ma już 10 rozdziałów więc, jeśli chcecie możecie je tam przeczytać, a ja zacznę dodawać od 11. 

Tylko napiszcie mi czy mam dodawać kolejne czy przeskoczyć do 11.


Tutaj link jej tłumaczenia - http://tlumaczenie-babydoll.tumblr.com/